15 lipca 2018

Ponowne Otwarcie!

Uwaga, uwaga! AoA zostało ponownie otwarte, zapraszam na właśnie ten link: http://academy--of--artists.blogspot.com/. Miłego czytania bloga, a także może i dołączycie! ^^

05 maja 2018

Zawieszenie

Chciałem poinformować iż blog zostanie zawieszony aż do wakacji. Niestety ale zaniedbałem go i muszę go odnowić. Po upływie zawieszenia zapytam was, członków, czy chcielibyście ponownie dołączyć.. Przepraszam was za to, ale kiedy blog, jako tako "powróci" zobaczycie go w lepszym stanie, z lepszym mną :D

~Pozdrawiam,
i życzę miłego spędzania czasu!

Ps. Kanał na discordzie jest do waszej dyspozycji!

03 maja 2018

Andrew "No more suffering"

Czasami zastanawiam się czym jest śmierć. Co nas czeka gdy zamkniemy na zawsze oczy? Co jest po drugiej stronie? Niewiadoma… Ludzie boją się nieznanego, a mimo to śmierć jest dla niektórych pociągająca. Niektórych ludzi pociąga śmierć. Ułamek sekundy, podczas którego całe życie błyskawicznie przewinie nam się przed oczami jak film. Ułamek sekundy, podczas którego wszystkie okropne chwile przebiją nasze serca jak sztylety. Ułamek sekundy, podczas którego dostrzeżemy w końcu kruchość ludzkiego życia. Ułamek sekundy, a potem? Pustka, tułaczka, lepszy świat, inne wcielenie?
Niektórzy umierają, gdyż znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i czasie, niektórzy umierają po ciężkiej chorobie i długotrwałym cierpieniu, jednak niektórzy umierają, ponieważ tego pragną. Świat przytłacza ich swoim okrucieństwem, brakiem litości, zrozumienia… Są jak anioły, które przytłacza życie na Ziemi, pragnące wrócić z powrotem do raju.

Leżałem tego dnia na łóżku wpatrując się w sufit. Od ponad roku moje życie było tylko cierpieniem, wieczną tułaczką, nieprzerwanym smutkiem, wiecznym załamaniem, jednak dzisiaj uczucie pustki, która mnie wypełniała osiągnęło apogeum. Za mną kolejna nieprzespana noc. Jest piąta rano, a ja czuję się gorzej niż kiedykolwiek. W mojej głowie pojawiło się jedno pragnienie - śmierć. Propozycja tak kusząca, a jednocześnie tak okrutna.
- No dalej... Zrób to! Nareszcie osiągniesz swój upragniony spokój! - szeptał głos w mojej głowie. Z przerażeniem stwierdziłem, iż ma rację. A co z Max? Obiecałem sobie, że będę się nią opiekował, a tymczasem to ona powinna opiekować się mną. Kogo ja oszukuję? Jestem tylko ciężarem, poza tym nikogo nie zasmuci moja śmierć.
- Masz rację... - mruknąłem, po czym podniosłem się z łóżka. Wyciągnąłem kawałek kartki.

Przepraszam siostrzyczko.
Byłem tylko ciężarem.
Nie płacz po mnie, wierzę że jesteś silna.
Kocham Cię.
Andrew.

Zanurkowałem w szafce obok łóżka. Jedyne co znalazłem to przedłużacz. Idealnie! Ze łzami w oczach zawiązałem pęk. Rozejrzałem się po pokoju, szukając dogodnego miejsca. Żyrandol wydawał się dość solidny. Wszedłem na krzesło i podwiązałem mój przedłużacz. Łzy spływały strumieniami po moich policzkach. Otarłem je wierzchem dłoni i włożyłem sznur na szyję. Ostatni raz pomyślałem o Maxine, o mojej kochanej siostrzyczce. Ona poradzi sobie lepiej ode mnie, ona jest silna.
- Zobaczymy się w lepszym świecie siostrzyczko. - wyszeptałem. Lekko drżąc oparłem stopę o oparcie krzesła. Już się nie bałem. Uśmiechnąłem się do siebie i pchnąłem delikatnie krzesło, które z hukiem opadło na ziemię, a potem... A potem nie czułem już nic.


Trzy godziny później do pokoju zapukała brązowowłosa dziewczyna. Nie słysząc odpowiedzi nacisnęła klamkę i weszła do pokoju. Widok, który tam zastała przeraził ją. Drżąc podeszła do swojego martwego brata. Łzy sprawiły, że obraz stał się niewyraźny.
- Dlaczego Andy? - wyszeptała, po czym przytuliła się do zimnych nóg Andy'ego, a jej szloch słychać było w całej Akademii.

15 kwietnia 2018

Od Maxine cd. Blase

-Hmm... Ja też. - Uśmiechnęłam się. - Dawno tam nie byłam...
- Skoro tak, to możemy iść razem. - Zaproponował odwzajemniając uśmiech.
Zgodziłam się oczywiście na jego propozycję i dalej szliśmy już razem do kas, by wykupić zawieszkę umożliwiającą nam dostanie się do szafek. W międzyczasie trochę rozmawialiśmy i przyznam szczerze, iż całkiem miło się gadało.
- Tak właściwie to jestem Maxine, bo zapomniałam się przedstawić... Ale możwsz mówić mi Max. - Podałam mu dłoń tak dla formalności.
- Blase. Miło mi. - Uścisnął moją dłoń.
A dalej poszło już z górki. Mianowicie otworzyliśmy szafki, ubraliśmy łyżwy, a ja dodatkowo zdjęłam kurtkę, gdyż wydawało mi się w miarę ciepło.
- Okej, zabawę czas zacząć - mruknęłam pod nosem.
Kątem oka spojrzałam na chłopaka. Ciekawe czy umiał dobrze jeździć?
Powoli weszłam na lód i z początku trzymałam się tylko barierek. Co jak co ale dawno nie było mnie na lodzie i chyba musiałam się do niego ponownie przyzwyczaić. Blase natomiast krążył niedaleko mnie. Czasami podjeżdżał trochę bliżej by porozmawiać lub wymienić się jakąś uwagą dotyczącą lodowiska czy jakiejś osoby znajdującej się niedaleko.
Niedługo potem już pewnie stąpałam po lodzie i szybko odsunęłam się od mojego dotychczasowego oparcia. Wjechaliśmy razem na środek, ja gdzieś po drodze nauczyłam się robić jakichś prostych piruetów. Blase natomiast usiłował jeździć tyłem, co też szło mu całkiem nieźle... No i w sumie do tego ograniczało się nasze jeżdżenie na łyżwach, oczywiście urozmaicone o rozmowę. Chociaż w sumie było też kilka dość śmiesznych sytuacji. Na przykład kilka razy wylądowałam na zimnym lodzie, a raz centralnie przewróciłam się na chłopaka, próbując wykonać jakiś obrót. Oboje skończyliśmy z obolałymi kolanami. Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła z siebie idiotki przed kolejną osobą. Ale chyba już się do tego przyzwyczaiłam, więc puściłam to mimo uszu i kontynuowałam rozrywkę.
- Wybacz. - bąknęłam śmiejąc się nerwowo. - To niechcący...
- Wybaczam, wybaczam. - Puścił mi oczko.
Czyli jednak nie należał do tych gburów i wiecznie wkurzonych na wszystko typków (jak mój brat...), za co szczerze go polubiłam.
Dosłownie kilka upadków później oboje zgodnie stwierdziliśmy, że pora trochę odpocząć. Zabraliśmy nasze rzeczy z szafek, uprzednio opuszczając lód. Ja cały czas pocierałam ręce o siebie, ponieważ mądra ja zapomniała wziąć rękawiczek z domu. W końcu kto mógłby się spodziewać, że na lodowisku będzie zimno?
- Hmm... Mam ochotę na czekoladę. A obok jest kawiarnia. Chcesz się przejść ze mną? - spytałam uśmiechając się.

Blase?

11 kwietnia 2018

Odejście

Następna osoba, tym razem dziewczyna, opuszcza akademię, a jest to.. Agnes! Pomachajcie jej milutko na pożegnanie i czekajmy. Może do nas wróci!
Powód: Brak chęci


Odejście

Tym razem z akademii wypisuje się Ayato. Pożegnajmy go miło. No i napiszmy to "do napisania"!
Powód: Brak weny, czasu, a także chęci.


10 kwietnia 2018

Od Blase' a Cd. Agnes

W drzwiach ujrzałem dziewczynę z walizką i torbą podróżną. Czyżby kolejny współlokator? Nawet nie chciałem o tym myśleć... 
- Zgubiłaś się? - zacząłem rozmowę, zanim zdążyła otworzyć usta. Popatrzyłem na nią z trochę skołowanym wzrokiem. 
- Nie do końca. Właściwie, to nie mogę otworzyć pokoju i chciałam znaleźć jakąś pomoc - zacisnęła mocniej rękę na walizce i przygryzła dolną wargę. Nie za bardzo wiedziałem, co mam z nią zrobić. Dziewczyna magicznie znalazła się w części męskiej, a teraz chce pomocy z dostaniem się do pokoju. Westchnąłem i zaproponowałem: 
- Mogę coś na to poradzić, jednak musisz pokazać mi te nieszczęsne drzwi - wyszedłem z naszego mieszkanka i udałem się za dziewczyną. Nasza wędrówka nie trwała długo, ponieważ zatrzymała się pod numerem 7, tuż obok nas. To wszystko wydawało się dosyć dziwne, w końcu jej pokój powinien znajdować się dokładnie po drugiej stronie akademika, jednak kierując się sytuacją z Taeyangiem postanowiłem nie komentować tego błędu w przydzielaniu pokojów.
- Więc... nie mogą się otworzyć, tak? - spytałem jakby sam siebie, po czym nacisnąłem klamkę. Drzwi uchyliły się i oboje zobaczyliśmy jakiegoś chłopaka z gitarą w dłoniach. Oczy mojej towarzyszki lekko się powiększyły. Szybko zatrzasnąłem drzwi i zacząłem odruchowo uciekać. Zdezorientowana dziewczyna poszła w moje ślady i tak oto znaleźliśmy się w damskiej części akademika. 
- Wcześniej go tam nie było! - krzyknęła biegnąc. Nagle walizka wyśliznęła się z jej rąk i z głośnym hukiem upadła na podłogę. Oboje podskoczyliśmy wystraszeni i zatrzymaliśmy przed jakimiś schodami.
- Jesteś pewna, że to był twój pokój? - jeszcze raz zapytałem zdyszaną osóbkę. 
- Tak... znaczy nie! Tyle, że mój klucz ma wygrawerowaną siódemkę - pokazała mi przedmiot. Faktycznie, na metalu widniało eleganckie 7, lecz to raczej nie wyjaśniało jej problemu. Bez słowa ruszyłem przed siebie, wodząc wzrokiem po drzwiach. Kiedy spoczął on na tych z numerem odpowiadającym grawerunkowi na kluczach włożyłem go i przekręciłem. Przed naszymi oczami ukazał się mały pokój ze starannie ułożoną w kostkę pościelą, posprzątaną podłogą i schludnie wyglądającą szafką. Przeciwieństwo naszego... uśmiechnąłem się na myśl o naszym (a w sumie najbardziej moim) bałaganie i zwróciłem się do dziewczyny: 
- No to problem rozwiązany! Po prostu pomyliłaś części. 
- Tak, dziękuję yyy... - zacięła się na chwilę.
 - Blase. 
- Blase! Ja jestem Agnes - dodała, po czym posłała mi miły uśmiech.
Agnes?

05 kwietnia 2018

Sojusz!

Dzisiaj nie będę się rozpisywał, bo piszę to o pierwszej w nocy, więc wyszłyby głupoty... zawsze takowe wychodzą, a więc nie przedłużając zapoznajcie się z blogami:


Wyrzucenie

Mhm, mhm... no niestety, ale następny członek ekipy nas opuszcza. Nie jest to jednak z jego woli, a muszę szczerze powiedzieć, że po prostu go wyrzucam. Bardzo mi z tego powodu przykro, ale nic na to nie poradzę :'c Pamiętaj jednak że możesz do nas wrócić!
Powód: Zero aktywności, brak kontaktu z właścicielem


Odejście

Dzisiejszego dnia z naszych szeregów odchodzi Samuel. Szkoda mi go żegnać, jednak... każdemu należy się to ostatnie "pa". Tak, więc pomachajmy mu na do widzenia, może kiedyś znowu przekroczy nasze drzwi!
Powód: Brak czasu

Nieobecność

Schocoa (Izuku Midoriya & Taeyang Maximilien Park) - nieobecność na 2-3 tygodnie.

02 kwietnia 2018

Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]

Wziąłem głęboki oddech, próbując się rozbudzić. Zerknąłem na wiszący na ścianie zegar. Lekcje zaczęły się dwie godziny temu. Nawet nie opłaca się iść.
Deku spojrzał na swoją klatkę piersiową i obojczyk, dostrzegając wszystkie ślady po moich zębach i malinki.
- Jezu, Kacchan, jesteś jak pies – stwierdził. Zmarszczyłem brwi, ale milczałem. Zemszczę się później.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Wtuliłem się w jego plecy, przyglądając się każdemu śladowi i w myślach przepraszając Kacchana. Ledwo naciągnąłem na nas kołdrę, a zasnąłem, przytulony do niego.
Miał mi tylko pomóc z lekcjami, a skończyło się... Na seksie.
Rano obudziłem się prawdopodobnie pierwszy. Chociaż nie byłem pewny czy to nadal było "rano". Ziewnąłem i spojrzałem na twarz blondyna. Gdy spaliśmy odwrócił się pewnie w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie, zdając sobie sprawę jak niewinnie wyglądał kiedy spał. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, nasłuchując bicia jego serca. W pewnym momencie poczułem mruknięcie, a potem ziewnięcie. Spojrzałem w górę, wprost na jego zaspaną twarz. Zaśmiałem się cicho.
- Jesteś uroczy gdy śpisz, Kacchan - "zaświergotałem".
- Mhm - odpowiedział cicho. Znowu idzie spać?
- Kaaacchaaaaan. Wstajemy! - szturchnąłem go, przez co otworzył oczy. Zmierzył mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami i odwróciłem się tyłem do niego, żeby chwilę potem wstać, ale pewna ręka mnie od tego powstrzymała. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, chowając twarz w moich włosach? Szyi? Nie byłem za bardzo pewny, ale poczułem jego oddech na karku i przy uszach. Przez chwilkę byłem trochę zaskoczony, ale to tylko przez chwilkę. Szybko poczułem się komfortowo i po prostu zamknąłem oczy, rozkoszując się chwilą.

<Kacchan?> 

Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]


Od Izuku CD Katsuki'ego [+18]


Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]


01 kwietnia 2018

Od Taeyanga CD Samuela

Ranek mogłem zaliczyć do niezbyt udanych - pewien blondyn, zwany Katsuki Bakugou postanowił z rana się awanturować. Świetnie. Z wściekłością założyłem bluzę, gdyż było mi zimno i wyszedłem z pokoju, z hukiem zamykając drzwi. Mamrocząc pod nosem dotarłem na korytarz, na którym było od groma uczniów. Przekląłem pod nosem, marudząc na swój wzrost (i współlokatora). Próbowałem przejść pomiędzy grupką wysokich gości z klubu koszykówki, a pomiędzy wysokimi laskami z klubu siatkarskiego. Na szczęście (lub nie, jak chwilę potem się okazało) członkini tego drugiego klubu mnie zauważyła i się odsunęła, przez co przebiegłem kilka metrów zaskoczony tym zjawiskiem. Miałem się odwrócić i podziękować (chociaż z tym obecnym wyrazem twarzy pewnie by się przestraszyła) kiedy poczułem że na kogoś wpadam. Zachwiałem się tylko, utrzymując w pionie. Z wściekłym wyrazem twarzy spojrzałem na wyższego chłopaka, kiedy jego rzeczy z niemałym hukiem spadły na ziemię.
- Przepraszam - odpowiedział, jakby kuląc się gdy tylko na mnie spojrzał. Zamrugałem zdziwiony, kaszląc. Schyliłem się i lekko drżącymi dłońmi zbierałem syf z podłogi. Chłopak szybko zauważył co robię i też się schylił, robiąc bardziej nerwowe ruchy ode mnie. Spojrzałem na niego spod grzywki, siadając "na azjatę". Trzymałem w dłoniach jego rzeczy, a gdy sięgnął po nie - zabrałem je. Wstałem, nadal mu się przyglądając. A gdy on wstał... Cóż. Poczułem się malutki. Nadymałem policzki, co było dla mnie typowe w takich sytuacjach i wpakowałem mu do rąk jego rzeczy.
- Jestem Taeyang. I sorki za to - mruknąłem, po chwili wymijając go, słysząc ciche "Samuel". Kiwnąłem głową i ruszyłem do swojej klasy, czekając tylko na koniec lekcji żeby pójść na zajęcia klubu siatkarskiego.

<Samuel?> 
Przepraszam, że tak długo i krótko

Od Izuku CD Katsuki'ego [+18]

W momencie w którym Kacchan wpił mi się w usta, jęknąłem cicho. Nawet nie wiedziałem dlaczego ale... Po prostu to zrobiłem. Przez co poczułem zażenowanie. Potem kolejne rzeczy działy się szybko, tym samym coraz bardziej wprawiając mnie w zawstydzenie. A gdy ściągnął mi spodnie, zapiszczałem cicho, intensywnie myśląc czy mam zamknięte drzwi, żeby w razie czego nikt nie...
Pukanie do drzwi... - wszedł...
- Chowaj się, nie powinno Cię tu być. - Szepnąłem szybko, czując jak zżera mnie stres. Ale gdy Kacchan postanowił schować się pomiędzy moimi nogami, wręcz przy kroczu, myślałem że sam nas wydam.
- Proszę! – Zawołałem w kierunku drzwi. Przygryzłem wargę, kiedy zdałem sobie sprawę że czułem gorący oddech Kacchana. Do pokoju weszła tylko głowa jednego z nauczycieli. Westchnąłem, po części z ulgi, a po części żeby się uspokoić.
- Midoriya? Wszystko w porządku?
- Tak proooszę pana - przedłużyłem jedną literę, bo poczułem dłoń na udzie. Kacchan, błagam...
- Na pewno? Jesteś bardzo czerwony - kiwnąłem energicznie głową.
- Tak, wszystko ze mną w porządku. Mam tylko gorączkę, zawsze jestem tak bardzo czerwony, a teraz może pan wyjść? Chcę... pójść spać - wstrzymałem powietrze, czując jak przez całe ciało przechodzi mnie dreszcz.
- No... Dobrze. To zdrowiej. Dobranoc - nauczyciel wyszedł, zamykając drzwi.

Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]

Deku wtulił się we mnie, a ja złapałem go delikatnie za podbródek i pocałowałem. Chłopak objął mnie ramionami, przytulając mnie z całej siły.
Dopiero wtedy zorientowałem się, jak bardzo ciepły był. Przesunąłem się tak, że teraz podpierałem się rękami o materac, a pode mną leżał Deku.
Rozstawiłem uda szerzej, stojąc na czworakach nad chłopakiem. Wpiłem się w jego usta, a Deku jęknął cicho. Zapiekły mnie policzki. Prawdopodobnie ten debil poczułby to samo, gdyby nie fakt, że jest tak samo czerwony już od dłuższego czasu.
Odkleiłem się od niego na ułamek sekundy, żeby wziąć głębszy oddech, ale Deku sam zainicjował kolejny pocałunek, ramionami obejmując moje barki dla stabilności.
Powoli przesunąłem dłonie w dół, kładąc je na pośladkach chłopaka i  ściskając je delikatnie.
- K-kacchan! – Wymamrotał zawstydzony, odwracając wzrok.
- Zamknij się – mruknąłem i uciszyłem go kolejnym pocałunkiem. Przesunąłem ręce w okolice przedniej części jego spodni. Miał na sobie jeansy, więc szybkim ruchem rozpiąłem jego rozporek.
- A-aj, Kacchan, nie możemy tak… - Uciął. Zignorowałem go i pocałowałem znów, przygryzając leciutko jego wargę.
Po krótkiej chwili delikatnie chwyciłem palcami jego spodnie i krótkim, pewnym ruchem ściągnąłem je w dół. Deku zapiszczał cicho, zaskoczony tym obrotem spraw.
Sam rozpiąłem swój rozporek i już miałem zabrać się za zdjęcie bokserek chłopakowi, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Szeroko otwartymi oczami spojrzałem w kierunku wejścia, a Deku wyszeptał szybko:
- Chowaj się, nie powinno Cię tu być.
I miał rację. Złapałem kołdrę i nakryłem się nią. Nie było to najmądrzejsze, ale wyglądało całkiem naturalnie, kiedy płasko się położyłem. Deku zgiął nogi, stawiając stopy płasko na materacu, żeby lepiej mnie zakryć.
- Proszę! – Zawołał Deku w kierunku drzwi.
<Deku?>

31 marca 2018

Od Izuku CD Katsuki'ego

Ledwo Kacchan przyszedł i zaczął czytać, poczułem ogarniające mnie zmęczenie. Chyba Kacchan będzie zły... Albo od razu mnie obudzi jak zasnę, prawda? Nie zorientowałem się, i już spałem. Obudziłem się z zawrotami głowy. Jęknąłem i bym wstał lub poprawił swoją pozycję, gdyby nie dziwne źródło ciepło na udach. Zamrugałem zdziwiony. Kacchan? Uśmiechnąłem się na moment, zaczynając bawić się jego włosami. Zawsze wyglądały jakby właśnie wybuchły, ale to dodawało mu uroku. Nieważne co by z nimi zrobił, one zawsze tak wyglądały. Rozkojarzonym wzrokiem analizowałem pokój. Czułem, że drgnął.
- Kacchan
- Hm? - wymruczał zaspany.
- Kacchan, lubię Cię, właściwie to bardzo Cię lubię, Kacchan.
Po tych słowach wyprostował się, przez co tym samym musiałem wziąć swoje ręce.
- Deku, majaczysz, powinieneś pójść spać – odpowiedział. Zmarszczyłem brwi.
- Nie, Kacchan, wiem co mówię! – Zapewniłem, łapiąc go za dłoń.
- Ja też Cię lubię, Deku. Bardzo. - Odwrócił wzrok. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Naprawdę?! - prawie że krzyknąłem. Zanim zdążył jakoś zareagować, przytuliłem go, zmuszając do tego żeby wstał i pociągnąłem go do siebie. Wprost na łóżko.
- Cieszę się, że to słyszę Kacchan! - prawie że pisnąłem. Leżałem na nim, wtulony, jednocześnie bardzo owinięty wokół niego, niczym jakiś wąż.
- Kacchan, ale to jest w sumie dziwne... Kiedyś mnie przecież nienawidziłeś... Kacchan! Wiem! Ty się zmieniłeś! Na lepsze oczywiście! - zaśmiałem się, po chwili podciągając się lekko do góry żeby spojrzeć na jego twarz.
- Ale nadal jesteś taki przyjemny, mięciutki i w ogóle - odparłem z uśmiechem. Jednakże po chwili poczułem ostry przeszywający głowę ból. Syknąłem z bólu, mrużąc przy tym oczy. Znowu się w niego wtuliłem, próbując zasnąć, nie zważając na nic innego.

<Kacchan??>
Będziesz mi płacić odszkodowanie za pracę przy laptopie w ciemnościach i ból w ramieniu, Kain.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Jeez. Daj, przeczytam to i Ci zaraz wyjaśnię – odparłem, siadając na podłodze obok jego łóżka. Podparłem się rękami o łóżko i położyłem przed sobą książkę, zaczynając czytać pierwszy temat. Westchnąłem, zaczytując się w pierwszym akapicie. Nie minęła nawet minuta, ale kiedy spojrzałem na Deku zorientowałem się, że ten idiota zasnął. Spał z otwartymi ustami, wydając z siebie ciche odgłosy chrapania. Pewnie miał katar, to by tłumaczyło ten dźwięk.
Postanowiłem, że przeczytam ten temat i wtedy go obudzę. Usiłowałem zaczytać się w tekście, ale nie byłem w stanie. Byłem jakiś rozkojarzony, a moje powieki były wyjątkowo ciężkie.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy poszedłem w ślady Deku i tak jak on zasnąłem. Z tą różnicą, że zasnąłem na podłodze, kładąc głowę na udach chłopaka.
Nie wiem, która była godzina, kiedy zasnąłem, ale obudziłem się o dwudziestej. Deku chyba obudził się na kilka sekund przede mną, bo rozkojarzonym wzrokiem analizował pokój, w międzyczasie głaszcząc mnie po włosach, owijając je wokół palca i bawiąc się nimi. Było to dość przyjemne.
Deku nadal był mocno zaczerwieniony, pewnie gorączka się będzie trzymać kilka dni.
- Kacchan – odezwał się widząc, że również się obudziłem.
- Hm…? – Wymruczałem zaspany.
- Kacchan, lubię Cię – powiedział, kompletnie bez kontekstu – właściwie to bardzo Cię lubię, Kacchan.
Jego słowa bardzo mnie ożywiły. Szybko podniosłem się do pionu (wciąż siedząc) i spojrzałem na niego zaskoczony.
- Deku, majaczysz, powinieneś pójść spać – odpowiedziałem, zdając sobie sprawę z tego, że pewnie nie jest do końca świadomy tego, co mówi.
- Nie, Kacchan, wiem co mówię! – Zapewnił, również jakby ożywiony, łapiąc mnie szybko za dłoń. Zawstydzony spojrzałem w bok.
- Ja też Cię lubię, Deku. Bardzo.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Odczytałem jego wiadomość i uśmiechnąłem się szeroko. Ziewnąłem i poszedłem spać. Rano obudziłem się tym razem o dość dobrej porze - miałem godzinę czasu na uszykowanie się... Tylko że gdy wstałem, poczułem jak kręci mi się w głowie. Poszedłem do łazienki i odkryłem, że jestem trochę bardziej czerwony niż zawsze i że mi gorąco.
- No niee- jęknąłem przeciągle, idąc z powrotem do łóżka.
- Muszę teraz cały dzień przeleżeć. Fajnie - powiedziałem, kładąc się na nim. Nie nakryłem się jednak kołdrą. Wziąłem do rąk telefon.
"Kacchan, jestem chory TT_TT Możesz zrobić notatki z dzisiejszych lekcji i mi je przynieść? Będę bardzo wdzięczny! ^^" Wysłałem mu taką wiadomość, po chwili odkładając urządzenie obok. Położyłem się bokiem, zasłaniając się kołdrą po sam czubek głowy. Skuliłem się lekko i spróbowałem zasnąć.
Obudziłem się gdy usłyszałem skrzypienie drzwi. Otworzyłem lekko oczy, a widząc w pokoju blondyna, rozbudziłem się totalnie. Usiadłem na jednej nodze, kiedy druga zwisała z łóżka i przetarłem twarz.
- Cześć Kacchan - powiedziałem cicho, trochę zachrypniętym głosem. Nie miałem ochoty nawet wstawać. Chłopak usiadł na krześle obrotowym przy biurku i przysunął się w moją stronę. Przyglądał mi się przez chwilę. Uśmiechnąłem się.
- Masz. I mógłbyś wiadomości sprawdzić - mruknął, odchodząc. Zaśmiałem się, gdy ten jeszcze zamykając drzwi spojrzał na mnie. Wziąłem jednak do ręki zeszyty i postanowiłem jakąś wiedzę przyswoić. W końcu, dzisiaj były nowe tematy. I czytając je, niezbyt rozumiałem. Możliwe że to przez to, że się źle czułem? Zazwyczaj normalnie wszystko rozumiałem. Wziąłem telefon i bez czytania poprzednich wiadomości napisałem nową wiadomość do Kacchana.
"Mógłbyś przyjść i mi pomóc?"  Po kilku minutach "wbił" do pokoju. Dosłownie.
- Kacchan, pomóż mi~ - wyjęczałem, podnosząc ręce w bezradnym geście. Oczywiście nadal siedziałem na łóżku z rozczochranymi włosami.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Kiedy dotarłem do swojego pokoju, moi współlokatorzy od razu spojrzeli na mnie i unieśli brwi w zainteresowaniu.
- Zaruchałeś? – Palnął Taeyang, powstrzymując się od śmiechu, którego przyczyn nie znałem.
- Zamknij się – prychnąłem, obrzucając go obrzydzonym spojrzeniem.
- Spokojnie, to żart! – Zapewnił Koreańczyk. Mnie jednak ten żart nie śmieszył. Debil. Jak właściwie miałbym niby „zaruchać”? Mam na myśli, wiem, jak robią to mężczyźni ze sobą, ale… Ja, z Deku? Wzdrygnąłem się na samą myśl, jednak nie było też tak, że miałoby mnie to odstraszać. Jeśli przyszłoby co do czego, to… Nie, nie, nie, nie. Przyjechałem tu się uczyć, żeby pójść na dobre studia i mieć dobrą pracę, a nie po to, żeby robić zbereźne rzeczy z Deku w roli głównej.
Dobra. Teraz, nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że mnie to interesuje, ale chwilę po wejściu do pokoju wyjąłem telefon z kieszeni, walnąłem się na łóżko i, upewniając się, że współlokatorzy nie patrzą, wstukałem szybko w hasło „jak homoseksualiści uprawiają seks?”. Wiem, jak to wygląda, ale chyba to nie wszystko?
Okazało się, że miałem rację. Szybko wyświetliło mi się sto różnych artykułów, typu „jak nie zadać chłopakowi bólu” i tym podobne. Na samą myśl zaczerwieniłem się, jednak kliknąłem w pierwszy artykuł.
Nie weźcie mnie za zboczeńca. To nie tak, żebym się czegoś w najbliższym czasie spodziewał. Ludzka ciekawość mnie tu przywiodła.
Przeczytałem. Całość.
Po tym wszystkim po prostu przebrałem się i położyłem do łóżka, modląc się w myślach, żebym nie miał teraz żadnych porąbanych snów.
Sprawdziłem jeszcze tylko telefon. Była jedna wiadomość. Od Deku:
„Dobranoc! Do jutra, dzisiaj było super!”.
Uśmiechnąłem się niewidocznie i odpisałem szybkie „dobranoc”.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Pokiwałem lekko głową, przyglądając się jego twarzy. Westchnąłem cicho. Znaliśmy się od dawna, kiedy to niby byliśmy "blisko" ale Kacchan był jaki był. Nie dziwię się. Spojrzałem na niebo, przysłuchując się szumie wody i naszym również cichym oddechom. Nagle pacnąłem się na nim, troszeczkę go przyduszając.
- Oj, Deku! - warknął, kaszląc.
- Słucham Kacchan? - podniosłem głowę w jego stronę uśmiechając się uroczo. Po chwili jednak wtuliłem się w jego klatkę piersiową, nasłuchując bicia jego serca. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zgaduję że jest ci pewnie niewygodnie Kacchan. Sorki - mruknąłem. Po paru sekundach wstałem na równe nogi.
- Kacchan, wracajmy już. Jest już późno i robi się trochę zimno - stłumiłem ziewnięcie. Kątem oka widziałem jak blondyn wstaje i patrzy na godzinę w telefonie.
- Ta, powinniśmy już iść - mruknął, podchodząc bliżej mnie. Złapałem jego lewą dłoń, jednocześnie splatając nasze palce. Szliśmy powoli. Nie wiedziałem co miał w głowie Kacchan, ale wydawał się na zamyślonego. Postanowiłem więc nie gadać, tylko iść w lekkim uśmiechu.
"Więc kim dla siebie jesteśmy, Kacchan?" To pytanie krążyło wokół mnie cały czas. Bo jak mogliśmy nazwać naszą relację? Jejku, to wszystko jest takie poplątane...  Kiedy zobaczyłem w oddali budynek akademika przypomniałem sobie, że nie możemy się raczej pokazać razem. Cmoknąłem go w policzek i odbiegłem w pośpiechu, niczym jakaś nieśmiała dziewczynka.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Zawstydzony tą nagłą zmianą sytuacji spojrzałem w bok, próbując powstrzymać samego siebie od myślenia o… Nieodpowiednich rzeczach. Nie mógłbym sobie pozwolić na myślenie o czymś takim, szczególnie jeśli chodzi o Deku. Kurna, Katsuki, macie po siedemnaście lat, uspokój się. Wziąłem głębszy oddech i powoli wypuściłem powietrze.
Przyglądałem się rzece, powoli płynącej pod sypiącym się już, starym mostkiem. Ten widok w pewien sposób odwodził moje myśli od wszystkiego innego. Nie dlatego, że było ładnie. Dźwięk przepływającej wody jakoś wygłuszał wszystkie moje myśli. Jednak niezbyt długo miałem okazję odwodzić swoje myśli od wszystkiego innego. Deku zmienił pozycję siedzenia. Dokładniej mówiąc, uniósł się na chwilę, opierając kolana na ławce dookoła mnie, po czym znów przysiadł na moim podbrzuszu. Wziąłem najgłębszy oddech, jaki byłem w stanie i wstrzymałem go w płucach na dłuższą chwilę. Wypuściłem go dopiero, kiedy zakręciło mi się w głowie.
- Kacchan, mam – zaczął Deku w zestresowanym tonie – pytanie.
- Uh, tak? – Mruknąłem, wciąż patrząc w bok, udając zainteresowanie płynącą obok rzeką. Deku położył mi dłonie na policzkach i delikatnie obrócił moją głowę w swoim kierunku.
- Kim… Dla siebie jesteśmy? – Spytał niepewnie. Nie takiego pytania się spodziewałem. Patrzył mi prosto w oczy, jakby to pytanie świadczyło o całym jego życiu.
- Ja… Nie wiem, nie zadawaj mi trudnych pytań – westchnąłem – sam niczego nie rozumiem.

Od Izuku CD Katsuki'ego

- Dobra, siedź cicho – powiedział, po chwili całując mnie. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony, ale objąłem go ramionami, zbliżyłem twarz bardziej i złączyłem nasze usta na dłuższą chwilę. Po pewnym czasie odsunąłem się, wziąłem głębszy oddech i wtedy on mnie pocałował. Czułem falę gorąca, która wypełniała moje ciało - pojawiała się i znikała, żeby za chwilę przyjść jeszcze silniejsza. Robiło mi się gorąco, mimo, że nie powinno. Nie aż tak. Ale to przez Kacchana. Mruknąłem w jego usta, ciesząc się jednak, że sprawy się tak potoczyły. I o boże, nigdy wcześniej się nie całowałem, a teraz... z Kacchanem... Oderwałem się żeby wziąć kilka wdechów, patrząc przy okazji na jego twarz. Kacchan zawsze był dla mnie przystojny, uroczy a zarazem... w pewnym sensie... no seksowny. Musnąłem jego usta, patrząc mu się cały czas w oczy. Nie wiem dlaczego, czułem się teraz... trochę inny. Bardziej pewny siebie. Śmielszy. Położyłem dłonie tym razem na jego klatce piersiowej, jednocześnie ciesząc się z obydwóch rzeczy (swoją drogą zawsze chciałem dotknąć jego klaty). Pocałowałem go tym razem mocno, głęboko. Po chwili znowu się oderwałem.
- Kacchan, rumienisz się - zachichotałem, siadając na nim przez chwilę. Po chwili jednak zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem i mogłem przysiąc, że w tamtej chwili stałem się burakiem.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Będę szczery. Żaden ze mnie romantyk, żeby jarał mnie spacerek nad rzeczką. Jeśli jednak tego chce Deku, nie mam powodu, aby się nie zgodzić. Skinąłem głową na znak, żeby nas prowadził. Ten, widocznie podjarany, złapał mnie za kant koszulki i pociągnął w kierunku przejścia dla pieszych.
Następnie przeszliśmy kilkanaście metrów chodnikiem i zeszliśmy na boczną ścieżkę. Miała ona jakieś sto, może sto pięćdziesiąt metrów.
Wspomniana rzeka była wąską strugą wody, przepływającą pod mostkiem. Po drugiej stronie tego mostu stała stara, drewniana ławka. Parę metrów dalej zaczynał się już las.
Deku spojrzał na okolicę z zachwytem. Najwyraźniej obaj pomyśleliśmy o tym samym, bo skierowaliśmy się od razu w kierunku ławki.
Przysiadłem na niej, a Deku usiadł tuż obok mnie. Oparł swoją głowę o moje ramię, a ja poczułem, że zapiekły mnie policzki.
Po chwili siedzenia tak, kiedy szczerze mówiąc, trochę zaczynałem podsypiać. W pewnej chwili wstałem, po czym złapałem Deku pod ramionami i podniosłem go.
- K-kacchan? Co jest? – Spytał, a ja nie odpowiedziałem. Położyłem się wzdłuż ławki na plecach, i „położyłem” Deku na sobie.
- Ka-kacchan! Ja… - Zaczął, ale przerwałem.
- Dobra, siedź cicho – uciszyłem go i pocałowałem szybko. Ten zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Objął mnie ramionami, zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta na jeszcze dłuższą chwilę. Po jakichś dziesięciu sekundach odsunął się na sekundę, wziął głębszy oddech, a ja pocałowałem go znów w ten sam sposób.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Te dania były naprawdę drogie. Westchnąłem cicho, wzdychając przy okazji. Kacchan jest uparty. W pewnym momencie wstał. Podniosłem głowę. Złapał mnie mocno za policzki i pocałował. Przez pierwszą sekundę nie wiedziałem co robi, po chwili byłem jednak jak "obożetak" ale szybko jednak moje oczy zrobiły się jak dwa spodki i zaczerwieniłem się.
- K-kacchan, nie można tak po prostu… - zacząłem.
- Wszyscy to robią, czemu ja miałbym nie móc? – Odparł, bawiąc się swoją grzywką.
- A-ale Kacchan, co jeśli... - powiedziałem cicho. Chłopak w międzyczasie usiadł wygodnie, jakby zadowolony z siebie. Chwila. On to zrobił w konkretnym celu.
- Kacchan, miałeś powód - rzuciłem stanowczo. Drgnął.
- Wiedziałem! Kacchan, byłeś zazdrosny? Podobno w restauracjach podczas randek drugie połówki robią się zazdrosne, bo często zwracają na siebie uwagę! - powiedziałem podekscytowany.
- Pft - odwrócił głowę. Zaśmiałem się cicho. Po chwili przyszedł kelner i postawił nasze dania na stoliku.
- Kacchan, przypomnij mi... - zacząłem powoli.
- Hm? - mruknął, przeżuwając.
- To jest ostre curry, co nie? - spojrzałem na niego. Kiwnął głową. "Dam radę!" Napakowałem porcję, włożyłem ją do ust i...
O mało co jej nie wyplułem. Szybko ją połknąłem.
- Kacchan! Dla mnie jest za ostre - wyjęczałem - potrzebuję wody - szepnąłem. Blondyn w ciszy podał mi szklankę, które wypiłem duszkiem. I mimo tego, że miałem przepalony przełyk, to nie żałowałem. Kacchan się nawet w pewnym momencie zaśmiał co było... wow, to było prześliczne przeurocze przekochane i w ogóle.
Wyszliśmy z lokalu, a potem z galerii handlowej wprost na ciemną już uliczkę. Zbliżyłem się do Kacchana tak, że stykaliśmy się ramionami. Było trochę tłoczno. Zbyt tłoczno. Pociągnąłem go za rękaw. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnąłem. Tak po prostu.
- Kacchan, pójdźmy nad rzekę. Nie jest daleko, ale jest tam pusto i nikogo nie będzie. Naprawdę. Nie jest tłoczno, fajnie cicho i w ogóle... Chodźmy tam Kacchan - znowu go pociągnąłem za rękaw. To nie tak, że po prostu chciałem tam pójść czy coś... Chciałem spędzić czas z Kacchanem po prostu. Póki jeszcze mogłem. A na mieście lub na terenie szkoły było to trochę niemożliwe... (Chyba że mój pokój, ale chyba to byłoby zbyt dziwne...).

Od Katsuki'ego CD Izuku

Moje uczucia w tamtym momencie określiłbym jako „jeśli miałbym ogon, pomerdałbym nim”. Cieszyłem się, że Deku się zgodził, ale nie dałem po sobie poznać.
- Film zaczyna się o osiemnastej. Za pół godziny widzimy się na schodach – powiedziałem szybko i wyszedłem z łazienki. Kątem oka zauważyłem, że Deku wykonał „gest zwycięstwa”, czyli zacisnął rękę w pięść i machnął nią od góry do dołu. Chwilę po mnie wyszedł z łazienki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Kiedy dotarłem do swojego pokoju, moi współlokatorzy już tam byli.
- Mam sprawę – odezwałem się do dwójki chłopaków. Jeden siedział na swoim łóżku, czytając jakąś mangę, czy coś. Drugi przeglądał memy na telefonie.
- Śmiało, wal – odparli wspólnie.
- Dzisiaj mnie nie będzie. Mniej więcej od siedemnastej trzydzieści do dwudziestej trzydzieści. Bądźcie tak mili i nie róbcie z siebie konfidentów. Jeśli jakiś nauczyciel tu wbije i będzie o mnie pytał, mówcie, że nie wiem, kręcę się po akademiku, albo jestem pod prysznicem. Liczę na was – wymamrotałem. Obaj chłopacy pokazali kciuki w górę na znak, że im to odpowiada.
- A cóż to za okazja, tak się włóczyć po nocy? Czyżby dumny Katsuki Bakugou wybierał się na jakieś rendez vous? – Spytał ten koreański idiota.
- Nie interesuj się, dobrze? – Warknąłem. Ten tylko uniósł ręce w geście „uspokój się chłopcze”. Wypuściłem głośno powietrze nosem i zajrzałem do torby, w której trzymałem swoje ubrania. Przekopałem się przez tonę bluz i koszulek. W końcu znalazłem to, czego szukałem. Koszula w kratkę z krótkim rękawem. Wykopałem jeszcze czarną koszulkę bez rękawów, po czym skierowałem się do łazienki. Zdjąłem górną część ubioru, spryskałem się dezodorantem, a następnie założyłem ubrania wykopane chwilę temu z torby. Sięgnąłem po szczoteczkę do zębów, nałożyłem na nią miętową pastę i wyszorowałem dokładnie zęby. Tak na „wszelki wypadek”. Może zrobiłbym coś z włosami? Nah. Nawet gdybym próbował, dosłownie po piętnastu sekundach wróciłyby to tej formy, co teraz.
Wyszedłem z łazienki i podniosłem plecak. Wypakowałem z niego wszystkie zeszyty i sprawdziłem, ile zostało mi kasy w portfelu. Wystarczająco.
Spojrzałem na godzinę. Siedemnasta dwadzieścia.
Wyszedłem z pokoju i stanąłem przy schodach. Nie musiałem długo czekać, aż przyjdzie Deku.
- Na jaki film właściwie idziemy? – Spytał z uśmiechem.
- Zobaczysz – odparłem.
Już po dziesięciu minutach byliśmy w pociągu. Mieliśmy przejechać dwie stacje. Jechaliśmy jakieś dziesięć minut w kompletnej ciszy. Wysiedliśmy. Zostało dosłownie parę metrów piechotą. Kiedy tylko wyszedłem z pociągu, poczułem, jak coś ciągnie mnie za rękawek koszulki. Odwróciłem się. Był to oczywiście Deku. Przez chwilę nie wiedziałem, czego chce.
W końcu przełknąłem ślinę i wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. Ucieszony, że rozumiem, złapał ją i splótł swoje palce z moimi.
Kiedy staliśmy przed kinem, wyciągnąłem z kieszeni spodni bilety. Deku przyjrzał się im uważnie, czytając tytuł filmu.
- Kacchan, ty… Ty wiedziałeś, że chcę to obejrzeć? – Spytał poruszony Deku.
- Um, nie – skłamałem.
Już po piętnastu minutach siedzieliśmy w kinie. Jako, że trochę się spóźniliśmy, film zdążył się zacząć, ale nie minęło nawet pięć minut, więc nie było problemu ze zrozumieniem.
- To sequel, oglądałeś poprzednią część, prawda?
- Nie – powiedziałem szybko.
- Co? Ale Kacchan, nic nie zrozumiesz z tego! To kolejna część! Mogliśmy pójść na coś innego! – Stwierdził Deku, zaskoczony.
- Trudno – odparłem szybko. Miał rację. Nic nie rozumiałem z filmu. Nie kojarzyłem postaci. Już w połowie filmie Deku się popłakał. Któraś postać zginęła, ale nie wiem, kto to w ogóle był, szczerze mówiąc.
Nerd trzymał rękę na odparciu koło mnie. Mógłbym po prostu teraz położyć swoją rękę na jego… Ale…
Zestresowany podniosłem rękę i już miałem położyć ją na dłoni Deku, zmuszając go do trzymania się za ręce. W tamtym momencie zdjął rękę z oparcia.
Westchnąłem i powiedziałem, że muszę pójść do łazienki. Było to oczywiste kłamstwo. Wyszedłem z sali i owszem, skierowałem się do łazienki, ale tylko opłukałem twarz zimną wodą.
W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Deku.
- Kacchan, ja… Możemy pójść gdzieś indziej, jeśli chcesz. Ja świetnie się bawiłem, ale nie chcę, żebyś zmuszał się do oglądania czegoś, co jest dla Ciebie nudne.
- Durny Deku. Nie rozumiesz? Doskonale wiedziałem, że chciałeś obejrzeć ten głupi film. Dlatego Cię tu zaprosiłem. I owszem, może nie chciałem tego oglądać, ale chciałem, żebyś przynajmniej ty się dobrze bawił. Wracaj na salę, zaraz przyjdę – odparłem szybko i zmusiłem się do uśmiechu.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Ubrałem się szybko i ruszyłem tuż za nim.
- Jak myślisz, Deku, co ludzie pomyśleliby, jeśli zobaczyliby nas razem? Dwóch gości, którzy nigdy się nie dogadywali, nagle się przyjaźnią? – Odezwał się poważnym tonem głosu. Zastanowiłem się.
- Uh, nie wiem…
- Również nie wiem. Ale jedno wiem na pewno. Byłoby to zauważalnie dziwne. W związku z tym ustalmy coś sobie. Dopóki trwają lekcje zachowuj się tak, jakby nic się nie zmieniło. Tak będzie lepiej. Na ten moment jednak… – musiałem mu przyznać rację. To byłoby troszkę... dziwne, gdybyśmy nagle byli w lepszych relacja... Zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób bycia Kacchana.
- Deku! Czy zechciałbyś, kurwa, pójść – przerwał na moment – na randkę… Ze mną?
- Kacchan... Nie dosłyszałem, możesz powtórzyć? - powiedziałem, przybliżając się do niego. W pewnym sensie była to prawda, a w pewnym kłamstwo.
- Spytałem się, czy kurwa pójdziesz ze mną na randkę! - warknął, ale na końcu usłyszałem zmianę w jego głosie. Uśmiechnąłem się. Kacchan czasami bywał naprawdę uroczy.
- Jesteś jak tsundere - zaśmiałem się, gdy zobaczyłem rumieńce na jego twarzy. Nie czekając na jego reakcję, wspiąłem się na palcach i pocałowałem go. Był krótki, ale intensywny. Tym razem to ja dominowałem, a gdy otworzyłem lekko oczy, moje kąciki ust podniosły się ku górze. Zaprzestałem i odsunąłem się lekko.
- Jestem bardzo chętny - zaśmiałem się, rumieniąc delikatnie i czekając na to, co zrobi.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Owszem, zobaczenie Deku w samych bokserkach nie było tym, czego się teraz spodziewałem. Zaczerwieniłem się mocno, patrząc na półnagiego chłopaka. Po paru sekundach jednak otrząsnąłem się i odezwałem się głośno:
- Okej, możesz mi już dać ten telefon.
Deku, jakby zrezygnowany, podał mi smartfona, który leżał przed chwilą na łóżku. Schowałem urządzenie do kieszeni spodni, uprzednio sprawdzając, ile ma baterii.
- Możesz się zacząć tłumaczyć. Czemu go zabrałeś? – Wywarczałem. Nie chciałem się na niego złościć, ale brak telefonu mnie w pierwszej chwili nieźle wystraszył.
- Um… Nie wiem, po prostu… Tak jakoś uh… - Deku najwyraźniej nie był w stanie się wysłowić. Minęła krótka chwila ciszy. W końcu nerd, prawdopodobnie po cięższym zastanowieniu, wyjaśnił:
- Nie wiem, po prostu było mi jakby… Smutno, że… Że przez cały dzień się do mnie nie odzywałeś i się odsuwałeś, mimo tego, że wczoraj… - Tu zamilkł. Staliśmy tak w ciszy przez chwilę. W końcu, po jakichś dwudziestu sekundach nieznośnego milczenia,  odezwałem się:
- Ubierz się. Będę czekał w łazience w budynku szkoły. Tutaj ktoś może nas usłyszeć.
Po tych słowach wyszedłem z pokoju. Powolnym, niespiesznym krokiem skierowałem się we wskazane miejsce. Wszedłem do męskiej łazienki i oparłem się tam o ścianę. Upewniłem się, że jest w niej pusto. Stałem tak dosłownie minutę, kiedy do pomieszczenia wszedł Deku. Zamknąłem za nim drzwi i spojrzałem a niego.
- Jak myślisz, Deku, co ludzie pomyśleliby, jeśli zobaczyliby nas razem? Dwóch gości, którzy nigdy się nie dogadywali, nagle się przyjaźnią? – Odezwałem się poważnym tonem.
- Uh, nie wiem…
- Również nie wiem. Ale jedno wiem na pewno. Byłoby to zauważalnie dziwne. W związku z tym ustalmy coś sobie. Dopóki trwają lekcje zachowuj się tak, jakby nic się nie zmieniło. Tak będzie lepiej. Na ten moment jednak… – tu zamilkłem na chwilę. Cholera, kiedy stałem się taki miękki? Potrząsnąłem głową, co w pewien sposób mnie odświeżyło.
- Deku! Czy zechciałbyś, kurwa, pójść – przerwałem i niekontrolowanie zacząłem mówić coraz ciszej – na randkę… Ze mną?

Od Izuku CD Katsuki'ego

Przyciągnął mnie do siebie, puszczając moją dłoń. Objął mnie i złączył nasze usta. Położyłem dłonie na jego plecach, miętoląc jego koszulkę. Tym razem pocałunek był dużo dłuższy i bardziej odważniejszy. Dziwne uczucie ciepła w brzuchu rozeszło się na całe ciało, a gdy wtopił swoją dłoń w moje włosy, temperatura jeszcze bardziej się podniosła. Taki drobny gest od Kacchana, a tak bardzo reaguję. Pierwszy raz tak reaguję. Nigdy nie byłem w związku, a teraz robię coś takiego z Kacchanem... W sumie, nie przypominam sobie żeby on też był w jakimś związku. Gdy się "odkleiliśmy", przytulił mnie do siebie. Stłumiłem ciche westchnięcie zadowolenia.
- Ty tępy, durny Deku, wszystko twoja wina, powinienem był dawno spać.
- Nie wyglądasz, jakbyś żałował – stwierdziłem, wciąż miętoląc jego koszulkę. Odpowiedziała mi cisza.
- Powinniśmy się zbierać. Jeśli ktoś nas nakryje, będzie słabo – spojrzałem do góry na niego, trochę zaskoczony.
- Ale nie ma w ogóle prądu, a ja nadal nie znalazłem telefonu. Nie zasnę tak
- Co ja Ci poradzę? Też potrzebuję swojego. Poza tym, ile ty masz lat? Pięć?
- N-nie! Po prostu ledwo trafię do łóżka. A co dopiero z wiedzą, że nie mogę zapalić światła. Jeszcze ktoś mi wbije do pokoju, zgwałci mnie, okradnie i zabije! – Odparłem, ściskając mocniej koszulkę.
- Debil. Nic nie poradzę – odezwał się.
- To przenocuj mnie u siebie – powiedziałem z nadzieją w głosie.
- Nie mamy wolnych łóżek. Mamy dwa łóżka na trzy osoby, nawet gdybym chciał, nie miałbyś gdzie spać. Po prostu pójdź spać, pomyśl przed snem o czymś miłym i tyle. Może znajdziesz telefon? – Mruknął. W sumie, miał rację... I był w pewnym sensie miły. Po chwili weszliśmy z powrotem do budynku, zamknęliśmy drzwi na balkon i skierowaliśmy się w stronę pokoi, wciąż trzymając się za ręce.
- No to… Widzimy się rano. Dobranoc – odezwałem się na pożegnanie. Dopiero wtedy Kacchan puścił moją dłoń.
- Tak. Dobranoc, głupi nerdzie – odpowiedział. Cicho się zaśmiałem, wchodząc do pokoju. Kacchan jest jak tsundere - pomyślałem, wchodząc pod kołdrę. Przez chwilę gapiłem się w sufit, uśmiechnięty. "Pomyśl przed snem o czymś miłym", co? Zamknąłem oczy i przytuliłem poduszkę do siebie, uśmiechając się, a także rumieniąc.
Obudziłem się dość wcześnie - lekcje zaczynały się dopiero 9, prawie że 10. Ziewnąłem i poszedłem się umyć. W lustrze spojrzałem na siebie i... przypomniałem sobie, że Kacchan mnie pocałował. Nawet dwa razy. I mi się to podobało. Bardzo podobało. Zwłaszcza że to był Kacchan. Momentalnie spłonąłem rumieńcem. Pokręciłem głową, żeby odgonić od siebie te myśli, które atakowały mnie z każdej strony i ochlapałem twarz lodowatą wodą. Przeszły mnie dreszcze przez to jak zimna była, ale przeżyłem. Ubrałem się i usiadłem do stolika, przypominając sobie, że z czegoś dzisiaj będzie pytać. Podobno. Poduczyłem się, a gdy była równo 9, spakowałem się i kilka minut później wyszedłem z pokoju. Tym razem szedłem uważnie, spokojnym krokiem. Widziałem, jak ten niski... Taeyang? Wybiegł z pokoju. Chyba najwyraźniej był spóźniony. Zostawił nawet za sobą otwarte drzwi, która zamknął Kacchan. Nadal był ubrany w tym, w czym spał. Odwróciłem głowę zanim mnie zauważył i zbiegłem w dół w po schodach.
Na lekcjach nie działo się zbyt wiele - oprócz tej jednej, na której losowi uczniowie byli przepytywani. Ale oprócz tego, ja przeżywałem wewnętrzny ból. Kacchan dosłownie mnie ignorował, nie zwracał w ogóle uwagi - a gdy przez przypadek się dotknęliśmy, ten odsuwał się. Było mi trochę smutno, ale zachowałem uśmiech na twarzy. Na ostatniej lekcji jednak, a w sumie to po, Kacchan dostał polecenie aby wyjść z nauczycielem. Nie wiedząc dlaczego, skorzystałem z okazji i zabrałem jego telefon. W szybkim tempie opuściłem szkołę i wybrałem się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Swoje rzeczy (i telefon Kacchana) położyłem na łóżku, perfidnie na widoku. To nie tak, że wziąłem mu go bez powodu. To po prostu... nie wiem. Chyba jednak tak po prostu. Umyty, wytarłem się i zdążyłem założyć tylko bokserki kiedy usłyszałem walenie w drzwi. Z mokrymi włosami lekko je otworzyłem.
- Deku! - kiedy jednak blondyn postanowił otworzyć je na szerz, wejść do pokoju i zamknąć drzwi.
I poczułem się strasznie nieswojo po ostatnich wydarzeniach, stojąc przed nim w samych bokserkach, tuż po prysznicu, kiedy jest pewnie mocno wkurzony.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał Deku, patrząc mi w oczy. Ścisnąłem mocniej jego dłoń.
- Ugh, nie wiem, okej? Więcej tego nie zrobię – Burknąłem, odwracając wzrok. Ten nerd zaśmiał się tylko cicho i poprawił delikatnie uścisk naszych dłoni. Przysunął się do mnie i oparł głowę o moje ramię.
- Nie, nie o to chodzi. Mam na myśli… Możesz to zrobić jeszcze raz, kiedykolwiek. To było… W porządku – odpowiedział z uśmiechem na ustach. Spojrzałem na niego i zapiekły mnie policzki. Skoro tak… Przyciągnąłem go do siebie, puszczając na chwilę jego dłoń.
Objąłem go i, przyciągając go jeszcze bliżej, znowu złączyłem nasze usta. Tym razem pocałunek trwał dużo dłużej. W międzyczasie Deku położył dłonie na moich plecach, złapał moją koszulkę i ściskał ją delikatnie w dłoniach.
Nigdy wcześniej się nie całowałem. Ba, nie trzymałem się nawet z nikim za ręce. Jak do tego doszło? Nie mam pojęcia. Durny Deku. Zatopiłem swoje dłonie w jego puszystych włosach, jakby nie pozwalając mu na oddalenie się. Kiedy się od siebie „odkleiliśmy” przytuliłem go mocno.
- Ty tępy, durny Deku, wszystko twoja wina – warknąłem – powinienem był dawno spać.
- Nie wyglądasz, jakbyś żałował – stwierdził, miętoląc wciąż moją koszulkę. Nic nie odpowiedziałem.
- Powinniśmy się zbierać. Jeśli ktoś nas nakryje, będzie słabo – stwierdziłem. Deku podniósł wzrok na mnie, jakby zaskoczony tym, że nie możemy zostać tam całej wieczności.
- Ale nie ma w ogóle prądu, a ja nadal nie znalazłem telefonu. Nie zasnę tak – stwierdził.
- Co ja Ci poradzę? Też potrzebuję swojego – stwierdziłem – poza tym, ile ty masz lat? Pięć?
- N-nie! Po prostu ledwo trafię do łóżka. A co dopiero z wiedzą, że nie mogę zapalić światła. Jeszcze ktoś mi wbije do pokoju, zgwałci mnie, okradnie i zabije! – Odparł, ściskając mocniej koszulkę.
- Debil. Nic nie poradzę – odezwałem się.
- To przenocuj mnie u siebie – powiedział z nadzieją w głosie.
- Nie mamy wolnych łóżek. Mamy dwa łóżka na trzy osoby, nawet gdybym chciał, nie miałbyś gdzie spać. Po prostu pójdź spać, pomyśl przed snem o czymś miłym i tyle. Może znajdziesz telefon? – Mruknąłem. Po chwili weszliśmy z powrotem do budynku, zamknęliśmy drzwi na balkon i skierowaliśmy się w stronę pokoi, wciąż trzymając się za ręce.
- No to… Widzimy się rano. Dobranoc – odezwał się na pożegnanie. Dopiero wtedy puściłem jego dłoń.
- Tak. Dobranoc, głupi nerdzie – odpowiedziałem i usłyszałem jeszcze cichy śmiech chłopaka.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Ledwo co zasnąłem, a zostałem nagle obudzony. Nagły głośny trzask sprawił, że zbyt gwałtownie wstałem. Czułem jak serce mi bije z przerażenia - spróbowałem zaświecić światło, ale nie mogłem. Niczego nie widziałem i nie wiedziałem gdzie zostawiłem telefon. Powoli dotarłem do drzwi i wyszedłem. Rozejrzałem się, a widząc światło, spojrzałem w tamtą stronę. W tym samym momencie ta osoba poświeciła w moją strone latarką.
- Kacchan? – Powiedziałem cicho, szczęśliwy że to właśnie on wyszedł. Podbiegłem do niego i przytuliłem go mocno.
- C-co jest? –
- Obudził mnie trzask, bo wywaliło prąd i się wystraszyłem. Nie mogłem znaleźć telefonu w ciemnościach, więc chciałem sprawdzić, co się stało, ale samo wyjście na korytarz mnie już przeraziło – wymamrotałem, ściskając w dłoniach koszulkę. Poczułem dłoń na swoich włosach i... poczułem się lepiej.
- Jeez, nie ważne. Chodźmy, zobaczymy co się stało – odparł. Kiwnąłem głową i ruszyłem za nim. Kacchan jest nawet miły... W pewnym momencie zauważyłem, że otwiera szklane drzwi balkonu i wychodzi na niego. Podszedł do barierki, a ja stanąłem tuż obok niego. Wszędzie było ciemno.
- Nie ma prądu, nigdzie – zauważyłem.
- Tia – odparł.
- Możemy chwilę tutaj postać i zobaczyć, czy w którymś z budynków może zapali się światło. Tak dowiemy się, czy to jakaś duża awaria, czy tylko chwilowy problem z przepływem prądu – stwierdziłem. Kacchan odszedł trochę od barierki. Zrobiłem to samo, stojąc tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Poczułem jak jego dłoń musnęła moją. Zabrał ją, ale ja... Dotknąłem ją małym palcem, czując jak serce zaczyna mi bić w przyśpieszonym tempie. A w momencie, w którym splótł nasze palce... Nie minęła nawet dłuższa chwila, a przesunął swoją rękę w moim kierunku, splatając palce z moimi. Było mi coraz bardziej gorąco, nawet jeśli była to zimowa noc.
- K-kacchan? – Wymamrotałem zdziwiony, ale również zawstydzony. Nie czułem się źle z tym, co się teraz działo. Było... dobrze. Czułem się dobrze w jego towarzystwie, nawet jeśli często źle się do mnie zachowywał. Ale od czasu tego pierwszego wyzwania w butelce, te uczucia były... inne. Tak, jakbym sobie coś uświadomił. Wpatrywałem się w ciemne miasto, kiedy nagle rozbłysło ono światłem.
W tym samym momencie, poczułem usta na swoich. Spojrzałem na twarz Kacchana. Jego oczy były zamknięte i... Niewiele myśląc, również je zamknąłem i oddałem pocałunek. Był on delikatny, jakby niepewny. Tak jak moje myśli o naszej relacji. Kim w końcu dla siebie byliśmy? Mogliśmy spędzać razem czas, a po chwili Kacchan mógł być na mnie wściekły. Innym razem natomiast mógł mnie przyjąć; od tak, pomógłby, nawet nieświadomie. Odsunął się trochę, a ja otworzyłem oczy. Wiedziałem już dlaczego się czerwieniłem - to przez Kacchana. To on na mnie tak działał. Także i teraz byłem czerwony do granic możliwości - tak samo zawstydzony. Spuściłem wzrok w dół, nie czując że dałbym radę spojrzeć mu w oczy. Wzmocniłem uścisk dłoni.
Zerknąłem na niego w tym samym momencie, w którym znowu miasto zostało spowite ciemnością. Tylko księżyc oświetlał jego twarz - i poczułem jak wewnątrz robi mi się gorąco. Nie chciałem myśleć, dlaczego Kacchan mnie pocałował - równie dobrze mógł to zrobić od tak, bez powodu...
- Katsuki - powiedziałem cicho.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spojrzałem na jego twarz, wprost w jego oczy. Czerwień mnie nie opuszczała.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Moja drzemka przeciągnęła się od siedemnastej do pierwszej w nocy. Cóż, sześciogodzinna drzemka może być. Gorzej z tym, że teraz nie zasnę. Nie tylko dlatego, że już spałem. Natłok myśli mi nie pozwoli. Przebrałem się już w koszulkę i krótkie spodnie, w których zamierzałem spać, ale nadal nie byłem w stanie zmusić się do snu. Leżałem na łóżku, myśląc z zazdrością o wszystkich ludziom w akademiku. Jest całkiem spora szansa, że jestem jedyną osobą, która wciąż nie śpi. Żeby zabić czas, zapaliłem malutką lampkę i wyciągnąłem zeszyt z plecaka i zacząłem bazgrać w nim jakieś pieski, kotki, kij wie co.
Zrobiłem kilka amatorskich rysunków na ostatnich stronach zeszytu. Wziąłem do ręki telefon i spojrzałem na godzinę. Druga w nocy. Siedziałem jeszcze krótką chwilkę. Nagle usłyszałem trzaśnięcie, a moja lampka zgasła.
Serce zabiło mi minimalnie mocniej. Włączyłem latarkę w telefonie. Wstałem i spróbowałem zapalić światło w łazience. Nie działało. Przerwa w dostawie prądu? Cichutko otworzyłem drzwi na korytarz. Jedynym źródłem światła był mój telefon. Usłyszałem cichy zgrzyt otwieranych drzwi. Ktoś, kto również zauważył brak prądu, także wyszedł na korytarz. Jednak najwidoczniej nie dysponował telefonem, ani żadnym innym źródłem światła. Zamknąłem drzwi za sobą i spojrzałem w kierunku drżącej sylwetki stojącej na korytarzu. Poświeciłem tam latarką.
- Kacchan? – Usłyszałem ucieszony głos Deku. Podbiegł do mnie, rozłożył ramiona i obdarzył mnie mocnym i ciepłym przytulasem.
- C-co jest? – Wymamrotałem. Nie miałem siły, ani nawet ochoty teraz się na niego drzeć.
- Obudził mnie trzask, bo wywaliło prąd i się wystraszyłem. Nie mogłem znaleźć telefonu w ciemnościach, więc chciałem sprawdzić, co się stało, ale samo wyjście na korytarz mnie już przeraziło – wymamrotał, ściskając w dłoniach koszulkę. Odruchowo położyłem mu dłoń na włosach.
- Jeez, nie ważne. Chodźmy, zobaczymy co się stało – odparłem. Deku puścił mnie i kiwnął głową. Ponoć gdzieś jest jakiś mały balkon, z tego miejsca byłbym w stanie określić, czy tylko w naszym budynku nie ma prądu, czy w całej okolicy.
Dość szybko zlokalizowałem rzeczony balkonik. Otworzyłem cicho szklane drzwi prowadzące na niego. Mimo, że była wciąż zima, a do tego noc; było całkiem ciepło. Podszedłem do barierki, a Deku stanął obok mnie. Cała okolica spowita była ciemnością.
- Nie ma prądu, nigdzie – zauważył Deku.
- Tia – odparłem.
- Możemy chwilę tutaj postać i zobaczyć, czy w którymś z budynków może zapali się światło. Tak dowiemy się, czy to jakaś duża awaria, czy tylko chwilowy problem z przepływem prądu – stwierdził Deku. Odszedłem troszkę od barierki. Ciemnowłosy chłopak stanął tuż obok mnie, w tej samej odległości od barierki. Przypadkowo musnąłem jego dłoń swoją. Lekko zawstydzony odsunąłem minimalnie rękę. Po sekundzie poczułem jednak, że Deku małym palcem dotknął mojej dłoni. Serce zabiło mi szybciej. Wziąłem płytki oddech i splotłem swój palec z jego. Zacisnąłem powieki. Minęło dosłownie kilka sekund, kiedy w końcu nie wytrzymałem. Przesunąłem swoją rękę w jego kierunku i złapałem jego dłoń, splatając swoje palce z jego.
- K-kacchan? – Wymamrotał zdziwiony Deku, najwyraźniej niemniej zawstydzony. Spojrzałem w jego kierunku na krótki moment, kiedy ten patrzył wciąż w miasto. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Wziąłem kolejny, tym razem głęboki oddech. Nachyliłem się w jego kierunku i, niewiele myśląc, pocałowałem go.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Szedłem do swojego pokoju w ciszy, myśląc o tej sytuacji.
Kacchan powiedział moje imię, pierwszy raz od... dawna. Zawsze mówił na mnie i o mnie w sposób obraźliwy lub po prostu nieprzyjemny, a teraz... Powiedział do mnie po imieniu. Położyłem dłonie na policzkach, nie wierząc. Były ciepłe tak bardzo, jakbym dotknął swojego brzucha - nie, jeszcze cieplejsze. Były wręcz palące. Uśmiechnąłem się szeroko. To było dziwne, szokujące, ale przede wszystkim - miłe. To miłe, nawet jeśli po prostu się przejęzyczył... Ale jak ktoś się przejęzycza, to raczej mówi to, co ma na myśli... Czyli Kacchan... Stłumiłem w sobie chęć uśmiechnięcia się jeszcze szerzej i wszedłem do swojego pokoju. Padłem na łóżko i wgapiłem się w sufit.
Naprawdę Kacchan powiedział do mnie po imieniu.
- Izuku! Musisz się pouczyć - ziewnąłem. Nie mogłem znowu zarwać nocki lub jej połowę. No tak, przecież ostatniej nocy mało spałem. Przez tą butelkę, sklep i rozmowę z mamą... Westchnąłem, siadając do biurka z zeszytami i książkami. Nie mogłem zawieść moich rodziców! Muszę się pilnie uczyć, żeby w przyszłości móc im pomóc i mieć dobry zawód! Kiwnąłem głową i tak przez kilka godzin nieprzerwanie czytałem i skrobałem na kartkach papieru. Nie zdawałem sobie sprawy jak późno się robi i to, że powinienem w końcu pójść spać. Ziewnąłem i poszedłem się umyć i przebrać w spodenki i koszulkę w urocze kwiatki. Usiadłem na łóżku i wtuliłem się w poduszkę, czując jak ciężkie mam powieki. Spojrzałem jeszcze raz na zegarek. Północ. Westchnąłem cicho, wzmacniając uścisk.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Mówiłem Ci, do jasnej cholery, że nic mi nie jest. To ty drżysz jak w febrze i łazisz czerwony jak… Coś czerwonego! – Odparłem, zdenerwowany. Ten cholerny nerd łazi za mną od początku dnia, to zaczynało mnie na serio wnerwiać.
- Ale… Ty też byłeś zawstydzony, prawda? Myślałeś, że nie zauważę? – Odparł szybko. Wyglądał, jakby był bliski płaczu. Na jego słowa wręcz podskoczyłem. Zrobiłem krok do tyłu i złapałem klamkę, chcąc zamknąć mu drzwi bez nosem, jednak ten zablokował drzwi ręką, uniemożliwiając mi zamknięcie ich.
- Izuku, spieprzaj, zajmij się sobą, dobrze? – Wywarczałem, brzmiąc już jak jakiś zdenerwowany wilczur. Próbowałem zamknąć drzwi, ale Deku zablokował je także nogą. Dopiero po sekundzie zorientowałem się, że nazwałem go po imieniu. Samego nerda również chyba to zatkało, bo spojrzał na mnie z szokiem tak wielkim, jakbym mu właśnie powiedział, że za chwilę nadejdzie koniec świata.
Przez sekundę zobaczyłem łzy zbierające się w oczach chłopaka, który następnie potrząsnął łbem i, jeszcze mocniej zarumieniony powiedział głośno:
- A... Powiedziałeś mi… Po imieniu?
- Przejęzyczyłem się. Teraz znikaj, bo zaraz nauczyciele będą się tu zbierać przez raban, który narobiłeś – wymamrotałem.
- O-okej, Kacchan, niech będzie. Ale nie myśl, że niczego nie widzę, dobrze? Każdy głupi zauważy, że coś jest u Ciebie nie tak, jak powinno, Kacchan – odparł szybko.
- Tia – po tych słowach zamknąłem drzwi i usłyszałem kroki odchodzącego spod drzwi Deku. Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem się plecami do drzwi. Zsunąłem się na ziemię, siadając na zimnej podłodze. Wziąłem jeszcze kilka głębszych wdechów, uderzyłem się dłońmi w twarz i wstałem. Dochodziła siedemnasta, powinienem się czegoś pouczyć. Już po kilku minutach siedziałem wygodnie na łóżku, gapiąc się na stronę książki.
Sześćset razy czytałem ten sam fragment. Nie mogłem się skupić. W końcu, sfrustrowany rzuciłem książką o ścianę i położyłem się na plecach, rozkładając ręce na boki. Wziąłem głęboki oddech. Przekręciłem się na bok i zamknąłem oczy. Może powinienem się zdrzemnąć. Pouczę się wieczorem, pomyślałem. Ułożyłem się wygodnie, narzuciłem na siebie kołdrę i usiłowałem zmusić się do zaśnięcia.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Właśnie, czemu się rumienię?
Ale co ważniejsze - dlaczego Kacchan tak zareagował? Jest na mnie chyba zły. Poszedłem za nim, a gdy zobaczyłem jak wbiega do łazienki, zmartwiłem się. Może było mu niedobrze i dlatego był zły, bo go przytrzymałem jeszcze? Zmartwiony podszedłem do łazienki, a gdy byłem pod drzwiami, akurat wyszedł.
- K-kacchan, wszystko w porządku? Tak nagle wybiegłeś i bałem się, że coś Ci się…
- Tak, spadaj – burknął, idąc przodem. Stałem chwilę w miejscu. Kacchan zawsze gdy był pytany o to, jak się czuje, to tak odpowiadał. Ściągnąłem wargi, cicho stawiając kroki. On nigdy nie przyjmował pomocy. Kacchan to Kacchan, on musi wszystko sam, musi wszystko wygrać i nie potrzebuje pomocy. Westchnąłem, podnosząc głowę i ruszając szybciej nogami skierowałem się w stronę jego pokoju.
Tylko, który to był? Wczoraj, ten Blase jak przyszedł mówił, że dzieli pokój z Kacchanem, więc to pewnie pokój o numerze... 8! Podbiegłem do drzwi i zapukałem w nie, trochę drżąc. Ale dlaczego?
Dlaczego od wczoraj cały czas nie wiem, dlaczego różne rzeczy się ze mną dzieją? Zagryzłem wargę, a kiedy zobaczyłem jak drzwi się otwierają i ukazuje mi się blond czupryna, która wygląda jakby właśnie przeżyła wybuch wstrzymałem oddech. Przez chwilę gapiłem się w jego oczy, zapominając po co tu przyszedłem. A wyraz twarzy Kacchana się zmieniał.
- Głupi nerdzie, po co przyszedłeś? - warknął, niezbyt miło.
- N-no bo martwiłem się, K-kacchan - szepnąłem cicho, bawiąc się dłońmi i spuszczając wzrok na nie. Dlaczego teraz totalnie mnie onieśmielał?
- Że co? Mów głośniej nie słyszę cię - wymruczał, a raczej znowu warknął. Znowu poczułem gorąc na policzkach.
- N-no bo martwiłem się! Nigdy nie mówisz prawdy... - zacząłem krzykiem, ale znowu mój głos się ściszał, drżąc jak osika. - Więc się martwiłem, Kacchan... - wymruczałem, miętoląc tym razem skrawek koszuli i czując jak bije mi serce.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Deku, po raz setny w ciągu ostatnich dni wpadł na mnie, odbił się od mojej klatki piersiowej i poleciał do tyłu. W ostatniej sekundzie chwycił moją dłoń, co powstrzymało go przed upadnięciem na tyłek. Pierwszym, co zauważyłem była czerwień, która znowu pojawiła się na jego policzkach. Deku zacisnął powieki, splótł swoje palce z moimi i podciągnął się do góry, po czym szybko puścił moją dłoń i położył rękę na przedramieniu drugiej w zawstydzonym geście.
- Idioto! Czemu się rumienisz, durny nerdzie?! – Warknąłem, zaciskając zęby. Uniosłem obie dłonie i mocno walnąłem się w policzki, próbując w ten sposób ukryć to, że moje policzki również się zaróżowiły.
Schowałem ręce do kieszeni spodni i ruszyłem wzdłuż korytarza. Jak burza wtargnąłem do łazienki, odkręciłem kran z zimną wodą. Polałem ręce wodą, po czym ochlapałem nią twarz. Złapałem skrawek rękawa od koszulki i wytarłem się nim nieco. Spojrzałem w lustro, podpierając się rękami o zlew. Warknąłem coś pod nosem i wyszedłem z łazienki.
Przed łazienką stał Deku ze zmartwioną miną.
- K-kacchan, wszystko w porządku? Tak nagle wybiegłeś i bałem się, że coś Ci się…
- Tak, spadaj – burknąłem i skierowałem się w stronę akademika.  Szybko dostałem się na korytarz, na którym był mój pokój. Kurna, brawo, Katsuki. Spisałeś się, tępa dzido. Kompletnie nie dałeś po sobie poznać, że Ciebie też to zawstydziło.
Wszystko, jak zawsze, zrobiłem automatycznie, nawet nie pomyślałem o tym, że Deku może teraz tym bardziej się przejmować. Idiota z niego. Ze mnie też.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Kiedy Kacchan otworzył drzwi jak jakiś boss (co było w sumie fajne), złapałem je i zamknąłem za sobą, wchodząc do sali. Rozejrzałem się. Nie wiedziałem gdzie usiąść. Niby za nim była wolna ławka ale... Zacisnąłem dłonie na pasku torby i postawiłem ją tuż obok blondyna, wyciągając pośpiesznie książki i kładąc je na stoliku. Usiadłem, czując się trochę nerwowo tuż obok niego. Czułem jak moje policzki robią się czerwone, ale nie wiedziałem dlaczego. Może to przez stres? Albo Kacchana? Albo fakt, że się spóźniłem, i najchętniej bym poszedł spać? Nie, Kacchan odpada. Niby dlaczego miałbym się czerwienić...
Och. Przygryzłem wargę na samo wspomnienie i nerwowo zerknąłem na chłopaka. Siedział wpatrzony gdzieś, pewnie jak zawsze nie słuchając tego, co jest na lekcji.
Właśnie, lekcja! Skup się Izuku!
Gdy zadzwonił dzwonek, wrzuciłem pośpiesznie rzeczy do torby i potykając się o własne nogi, ruszyłem tuż za Kacchanem.
- Nie śledź mnie, cholerny nerdzie – usłyszałem jak burknął. Poczułem, jak zaczynam się denerwować.
- Chciałem tylko spytać, czy… Uh… Możemy siedzieć razem na lekcjach? Proszę, nie będę Ci przeszkadzał, będę siedział cicho! – Zapewniłem, składając ręce w błagalnym geście.
- Eh? Czemu?
- Um, po prostu… Nie wiem, nie ważne, mogę? Proszę – odparłem cicho. Słyszałem, jak głośno wzdycha.
- Jeśli będziesz siedział cicho i nie będziesz się odzywał, to niech Ci będzie. Nie widzę w tym sensu, ale zignoruję to – odpowiedział. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Dzięki Kacchan! - ni to krzyknąłem, ni to pisnąłem i ledwo się powstrzymałem od uściśnięcia go. Szybko się zreflektowałem i uciekłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem i przyglądałem się sobie.
Dlaczego aż tak bardzo cieszył mnie fakt, że będę mógł siedzieć obok Kacchana? I dlaczego znowu jestem czerwony? Może jestem chory? Ugh, brzuch mnie nawet boli... Ochlapałem twarz lodowatą wodą i poszedłem w biegu na lekcje, podczas których czasami czułem wręcz mega szczęście. Ledwo powstrzymywałem się tym razem od zagadywania Kacchana, ale dałem sobie radę! Czas minął szybko, a wraz z nimi lekcje. Miałem wychodzić z sali, kiedy znowu wpadłem na właśnie niego. Tylko że tym razem dosłownie na niego wpadłem - odbiłem się od jego klatki piersiowej (swoją drogą, Kacchan jest nieźle zbudowany!) i bym upadł, gdybym nie złapał się jego dłoni. No i znowu ta czerwień na policzkach.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Deku! Uważaj jak łazisz, durny nerdzie – warknąłem. Wyjątkowo nie miałem ochoty mu przywalić. Od wczoraj czułem się dziwnie, myśląc o Deku. Owszem, wygrałem grę, więc powinienem szybko zapomnieć o tym, jak zdobyłem pierwsze punkty, ale to było najbardziej… Nietypowe wyzwanie, jakie dostałem.
Deku zakrył twarz rękami, prawdopodobnie przygotowany na to, że zaraz oberwie. Nic nie mówiąc po prostu zacząłem znów schodzić po schodach.
Tępy nerd stał jeszcze chwilę w miejscu, jakby nie dowierzając, że po prostu sobie poszedłem. Jako, że był wtorek, lekcje zaczynały się dziesięć po siódmej. Czyli zaczęły się dokładnie trzy minuty temu. Zbiegłem ze schodów i podbiegłem do klasy, w której miałem mieć lekcje. Zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do klasy. Deku złapał drzwi za mną i wszedł do sali tuż za mną. Usiadłem w przedostatniej ławce, rzuciłem plecak na podłogę i wsunąłem się bliżej ławki. Deku rozglądał się chwilę po prawie pustej klasie, po czym zbliżył się do rzędu, w którym siedziałem.
Położył swoją torbę na ławce za mną. Podparłem się na ręce, kładąc łokieć na ławce, a głowę wsparłem na dłoni.
Deku chwilę stał w bezruchu. W końcu zacisnął dłoń na pasku torby, podniósł ją i położył na mojej podwójnej ławce. Wyjął książki i usiadł obok mnie. Zacisnąłem tylko zęby, wziąłem głęboki oddech i nic nie powiedziałem.
Położyłem książki i zeszyt na swojej części ławki. Kątem oka spojrzałem na Deku. Mógłbym przysiąc, że był zaczerwieniony, szczególnie na policzkach. Zignorowałem to. Na lekcji niezbyt słuchałem. Szczerze mówiąc, to nawet nie wiedziałem, czego była to lekcja.
Wraz z dzwonkiem spakowałem swoje manatki i bez słowa wyszedłem z sali. Deku podążał za mną.
- Nie śledź mnie, cholerny nerdzie – burknąłem, marszcząc brwi.
- Chciałem tylko spytać, czy… Uh… Możemy siedzieć razem na lekcjach? Proszę, nie będę Ci przeszkadzał, będę siedział cicho! – Zapewnił Deku, składając ręce w geście błagania.
- Eh? – Spojrzałem na niego spode łba – Czemu?
- Um, po prostu… Nie wiem, nie ważne, mogę? Proszę – odparł cicho. Westchnąłem głośno.
- Jeśli będziesz siedział cicho i nie będziesz się odzywał, to niech Ci będzie. Nie widzę w tym sensu, ale zignoruję to – odpowiedziałem.

Od Izuku CD Katsuki'ego

- Pocałuj hm… Tego zielonego – powiedział. Poczułem dziwne uczucie. Kacchan miałby kogoś pocałować? On by tego nie zrobił.
- Co? – Spytał, zdenerwowany. Wpatrzyłem się w niego.
- No, tego obok Ciebie! – zmroziło mnie. Miał mnie pocałować? Zamrugałem, nie wierząc.
- Chyba że chcesz… Spasować. I mieć minus jeden punkt – Tae, nie prowokuj Kacchana, błagam... Jak zawsze chce wygrać, ale...
Nagle poczułem silny chwyt i usta Kacchana. Myślałem że ta chwila długo trwała, ale była dość krótka. Czy on... mnie właśnie pocałował? Wgapiłem się w niego, wytrzeszczając oczy i z lekko otwartą buzią. Czułem się z tym dziwnie, ale nie źle. Tylko dlaczego?
- Dwa punkty – mruknął, sprawiając że ocknąłem się z transu. Siedziałem cicho, całkowicie się nie odzywając. Kacchan, pomimo tego jak się wobec mnie zachowuje, pocałował mnie żeby wygrać...? Przecież wygrana nawet nie była tego warta.
- Halo, Deku! - głośne warknięcie nikogo innego niż blondyna wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie.
- Hę? Co? - rozejrzałem się zawstydzony.
- Pytanie czy wyzwanie! - krzyknął Tae, uśmiechając się złowrogo.
- Pyta- nagle poczułem wibracje w kieszeni. Przeprosiłem zbiorowisko i wręcz wybiegłem z pokoju, odbierając połączenie. Szedłem pośpiesznym krokiem, w stronę swojego pokoju.
- Izuku, jak tam? - głos mojej matki. Uśmiechnąłem się, zamykając za sobą drzwi.
- Cześć mamo - i zapomniałem o wszystkim. Po dłuższym czasie rozłączyłem się i spojrzałem na godzinę. Było już dość późno, a ja nie uczyłem się jeszcze. Westchnąłem i przysiadłem do książek, nie zdając sobie sprawy kiedy zasnąłem.
~~~
Głośny dźwięk budzika. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się.
- O nie! - krzyknąłem, w biegu zdając sobie sprawę że przespałem tylko trzy godziny. Przebrałem się szybko i umyłem, a następnie wyskoczyłem z pokoju. Na schodach oczywiście musiałem nadepnąć na swoje sznurówki i wpaść na kogoś.
- Deku!
Jest źle.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Dekuuu! – Przygwoździłem chłopaka do ściany i już miałem oderwać mu ten durny łeb, kiedy nagle poczułem mocny chwyt na ramieniu. - Katsuki, wszędzie Cię szukałem! Organizujemy grę w butelkę i miałem sprowadzić każdego, kto chciałby grać. Ludzie zbierają się jeszcze przez pięć minut, więc jak chcesz grać, to chodź. W naszym pokoju, mam nadzieję, że się nie złościsz. Przyjdziesz? – powiedział Blase, mój współlokator, trzymając mnie za ramię. - Tak, tak, leć – odparłem, chcąc tylko jak najszybciej sprać dupsko temu tępemu zielonemu gówniarzowi. Nawet nie zauważyłem, kiedy Deku wyślizgnął się z mojego uścisku i stanął za Blase’m. - Też pójdę – powiedział ten głupi, piegowaty nerd. - Zapraszam – uśmiechnął się Blase i odszedł, a Deku poszedł za nim szybkim krokiem. Warknąłem coś pod nosem. No i świetnie. Nie dość, że ostatecznie nawet nie sprałem tyłka temu tępakowi, to jeszcze zgodziłem się na tą całą grę.

Poszedłem do swojego pokoju. W kółeczku siedział już Blase, Deku i Taeyang. Oprócz tego siedziała tam jakaś dziewczyna, przedstawiła się szybko jako Agnes. Obok niej siedział wysoki chłopak, z tego co mówił, jego imię brzmiało Andrew. Nie wyglądał na zbyt miłego gościa. Obok Taeyanga i Deku siedziała jakaś dziewczyna. Maxine. To imię zapadło mi w pamięci. Brzmiało dziwnie. - Okej! Na dobry początek wyjaśnię zasady. Nie będzie to zwykła gra w butelkę. Zasady są następujące. Nie ma tutaj odpadania, jak w większości wersji tej gry. Zbieramy punkty. Za odpowiedź na pytanie dostajemy jeden punkt, za wyzwanie dwa, a jeśli spasujemy tracimy jeden punkt. Gramy przez trzydzieści minut. Osoba, która na końcu będzie miała najwięcej punktów wygra – wyjaśnił Blase z łagodnym uśmiechem. - Wygram – warknąłem pod nosem, siadając (mimowolnie) obok Deku. Podobnie jak on, usiadłem po turecku. Kiedy moje kolano zetknęło się z kolanem Midoriyi poczułem lekki, zimny dreszcz. - Ja zacznę – odezwała się Agnes. Złapała butelkę po wodzie leżącą na podłodze i zakręciła nią. Los padł na Taeyanga. - Pytanie, czy wyzwanie? – Spytała. - Pytanie.

- Okej… Hm… Wiem. Ile masz wzrostu? – Spytała z lekko złośliwym uśmieszkiem. - Um… Metr sześćdziesiąt cztery – odparł Taeyang, zawstydzony. Po tych słowach szybko zakręcił butelką. Padło na… Mnie. - No, pytanie czy wyzwanie? - Wyzwanie! – Rzuciłem szybko, gotując się ze złości, że ten głupi Koreańczyk był już jeden punkt przede mną. Taeyang zaśmiał się szyderczo. - Pocałuj hm… Tego zielonego – powiedział. Zamrugałem kilka razy, myśląc, że się przesłyszałem. - Co? – Spytałem, zdenerwowany. - No, tego obok Ciebie! – Odparł, a wszyscy w okręgu uśmiechnęli się lekko, ukrywając chęć śmiechu. - Chyba że chcesz… Spasować. I mieć minus jeden punkt – droczył się ze mną. Jak mnie denerwował. Sekundy dzieliły mnie od przywalenia temu pajacowi. Czułem, jak krew się we mnie gotuje. Czułem, jak czerwieni mi się cała twarz. Zacisnąłem dłoń w pięść. Szybkim ruchem złapałem Deku za kołnierz koszulki, przyciągnąłem go do siebie i prędko połączyłem nasze usta. Po jakichś dwóch sekundach odrzuciłem chłopaka na bok i wytarłem usta rękawem. Po krótkiej chwili ciszy wszyscy zaczęli bić brawo. Zacisnąłem zęby i rzuciłem okiem na Deku. Usta miał lekko otwarte, wytrzeszczając oczy w moim kierunku. - Dwa punkty – mruknąłem, kręcąc butelką.
<Deku? Wow jestem taki kurna oryginalny>

30 marca 2018

Od Izuku CD Katsuki'ego

- Pośredni pocałunek! - zaśmiałem się, patrząc jak splunął w bok, wycierając wściekle usta dłonią.
- Kacchan, spokojnie, to tylko żarty - obserwowałem jego reakcję.
- Ale nie spodziewałem że zachowasz się jak jakaś dziewica która nigdy się nie całowała - parsknąłem, po chwili żałując wypowiedzenia tych słów na głos.
- Jak dziewica?! Deku...! - wrzask i jeden moment na podjęcie decyzji. Nie zdążyłem nawet spojrzeć na jego twarz, moje życie było jednak znacznie bardziej ważniejsze w owym momencie. Wyskoczyłem z miejsca w którym przed chwilą, tak jakby ziemia się paliła. Bo paliła się, ze złości Kacchana! Szybko wystartowałem, na swoje szczęście i miałem małą przewagę. Uśmiechałem się ze strachu. Przecież jak mnie dorwie, to od razu zabije! Odwróciłem głowę żeby spojrzeć na niego i zapiszczałem na widok jego twarzy (która swoją drogą była cała czerwona od złości, bo innego powodu nie znałem) oraz tego jak blisko był. Ledwo ominąłem słup przez ten ruch, ale przynajmniej oceniłem swoją bardzo kiepską sytuację. Widząc ściany budynku, w którym miałem znaleźć swoje schronienie, nagle poczułem jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Nie, nie, nie! Dacie radę nóżki! Zacisnąłem usta w wąską kreskę, kiedy z hukiem wpadłem na hol, po chwili ciężko dysząc. Już bez energii wręcz wczołgałem się po schodach, a widząc drzwi i numerek swojego pokoju czułem się tak, jakby bramy nieba się przede mną otworzyły. Z lekkim uśmiechem na ustach zrobiłem kilka kroków...
- Deku! - ale zostałem przyszpilony do ściany przez Kacchana tak wściekłego, że byki i osy uciekały by w popłochu.
- K-k-kacchan! Nie zabijaj mnie! Ja przepraszam!

<Kacchan?> 

28 marca 2018

Od Samuela

Tak więc pora wziąć się za siebie.
Wziąć się za siebie i nareszcie opuścić pokój!
Koniec z odwlekaniem tego historycznego dnia, Sammy.
To musi wydarzyć się dzisiaj!
Jak nie trudno wywnioskować po samym wstępie, wstałem dziś pełen (nienaturalnego w moim przypadku) entuzjazmu. Korzystając z rzuconej przez los okazji, jednocześnie chcąc zdążyć zanim dobra passa się skończy, szybko wyszykowałem się z zamiarem pójścia na lekcje. Miały to być moje pierwsze zajęcia w akademii, także bez zbędnego przedłużania poklepałem Snoke’a na odchodne, następnie szybkim ruchem zagarnąłem ze stołu stos potrzebnych mi przedmiotów, po czym otworzyłem wrota swej jaskini. 
Proszę państwa, oto ten moment.
To właśnie on zapisze się w kartach największych osiągnięć ludzkości.
 
Przeszedłem przez próg, zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem głęboko, śmiało wdychając drażniącą woń płynów do mycia podłogi.
Oj sprzątaczki musiały przesadzić zeszłego wieczoru.
Ruszyłem przed siebie, ignorując wszelakie negatywne myśli zbierające się z tyłu mej aspołecznej podświadomości. 

W oddali ujrzałem ludzi. Choć będąc dokładniejszym, ujrzałem ogromny tłum plączących się po korytarzu osób. Były ich dziesiątki, jak nie setki, choć w moich oczach ich liczba mnożyła się do okrągłych tysięcy. 
Mój Boże, więcej matuchna nie miała?
Szybko opuściłem głowę, wbijając wzrok błękitnych tęczówek w czubki własnych butów. W jednej chwili usiłowałem zamknąć się na otaczający mnie świat, jednocześnie w dalszym ciągu brnąć przed siebie, kierując się ku klasie chemicznej, w której to właśnie miałem odbyć lekcje. Niestety, mimo usilnych starań, do mych receptorów słuchowych w dalszym ciągu dobiegał gwar otaczający skupisko ludu złowieszczo migoczące na horyzoncie.
Quam vivere, świecie?
Sprawnym ruchem dłoni wyciągnąłem z kieszeni telefon oraz parę słuchawek. Bez zbędnego cackania podłączyłem jedno do drugiego, odpaliłem pierwszą lepszą playlistę po czym kontynuowałem wędrówkę. 

Kto by się spodziewał, że przy tak znaczącym oderwaniu od rzeczywistości ryzyko zderzenia z innym przedstawicielem homo sapiens wzrośnie do poziomu „mój Boże, to jest niemal pewne”? Na odkrycie tego fenomenu nie musiałem długo czekać – po zaledwie kilku krokach poczułem, jak moje ciało zderza się z drugą bliżej niezidentyfikowaną czarną masą. Za sprawą odruchu gwałtownie odskoczyłem od osoby, na którą wpadłem, przypadkowo upuszczając na ziemię wszystkie dzierżone w dłoni przedmioty. A w skład mojego ekwipunku wliczyć można było liczne podręczniki, zeszyty, kilka długopisów, ołówków… wszystko rozsypało się z wielkim, dorodnym hukiem, który był na tyle głośny, że obudziłby umarłego. Kilka osób obejrzało się za źródłem hałasu, co przyprawiło mnie o dodatkowy stres oraz palpitacje serca.
   - Przepraszam – mruknąłem cicho w kierunku przeszkody na którą dane mi było wpaść. 

Ktoś coś?

Współpraca

Dzisiaj zawiązaliśmy sojusz z następnym blogiem. Tym razem to my możemy zrobić wycieczkę do Rosji. Jeśli ktoś chętny... Zapraszam do dawania propozycji!
A teraz szybko przelecieć tutaj:

27 marca 2018

Odejście

Tym razem odchodzi moja postać, Kisumi, nie mam na nią w ogóle pomysłu, więc odpuszczam... Mimo wszystko już się tworzy nowa postać :3
Powód: Brak pomysłu na postać


Informacja - Kara oraz sprawdzian

A więc tak... Chciałem zaznaczyć że niestety ale będzie mi teraz ciężko, ponieważ mam karę na kompa itd... no i nie będę wstawiał opowiadań czy formularzy, gdyż na telefonie nie będzie mi wygodnie. W tym też momencie proponuje wam abyście sami mogli na razie wstawiać opowiadania. Wyślijcie mi swoje maile na Hw - AcademyOfArtists lub Slajmii - a ja dam wam autorów. Dopowiem jeszcze że wszelakie sojusze, nieobecności, rezerwacje dam jeszcze radę wstawić, więc śmiało... Znaczy, z tymi nieobecnościami nie szalejcie ;)

Ostatnią rzeczą jest sprawdzian...

..............................


...
.............
Tak, poprawa miała być w sobote ale kompletnie o nim zapomniałem, niestety ale miałem malutki problem, prywatny problem więc poprawa będzie po świętach ^^

19 marca 2018

Od Agnes cd. Blase

Zmierzałam w kierunku sali lekcyjnej, dziś był pierwszy dzień w nowej szkole. Bałam się, lecz byłam zarazem ciekawa czy spotkam tu jakiś przyjaciół. Rozległ się dzwonek, a ja wkroczyłam do klasy.
- Dzień dobry, nazywam się Anthares Greenburn. Wyciągnijcie książki i przeczytajcie je sobie – powiedział po czym usiadł i zaczął czytać jakąś gazetę. Jak tak mają wyglądać te lekcje to chyba zrezygnuje z uczęszczania do tej szkoły. Nigdy nie spotkałam jeszcze takiego nędznego nauczyciela, mam nadzieje, że nie jest on jedynym nauczycielem i że jest jeszcze jakiś, który czegoś mnie nauczy. Otworzyłam książkę i zaczęłam kartkować strony. Była tu wiedza teoretyczna, lecz można było znaleźć kilka ciekawych przepisów, jednym z nich był pudding czekoladowy. Zainteresowałam się tym przepisem. Wróciłam do czytania książki.

***

Po zakończonych lekcjach, poszłam do kuchni sąsiadującej z salą lekcyjną. Była wyposażona w kuchenkę, dwie lodówki, piekarnik i wiele półek. Wzięłam rondelek wcześniej napełniony mlekiem, wodą oraz łyżką miodu i postawiłam go na kuchence, po czym włączyłam ogień. Wsypałam następnie kasze manną z kakałem, gdy wszystko ładnie się podgrzało. Przelałam go do miseczki, którą włożyłam do lodówki. Wyszłam ze szkoły, kierując się do akademika. Odnalazłam kluczyk w torbie, po czy obróciłam go, coś go blokowało. Spojrzałam na numerek na drzwiach, po czym na numerek na kluczyku, zgadzały się. Spróbowałam jeszcze raz tym razem z większą siłą. Zaczęłam ciągnąć za klamkę. Wreszcie postanowiłam pójść po pomoc. Udałam się do najbliższego pokoju, który wydawał się zamieszkany. Położyłam, torbę i walizkę na podłodze. Zapukałam. Usłyszałam szmery rozmowy i kroków zbliżających się do drzwi. Utworzył mi wysoki chłopak z brązowymi włosami oraz o prześlicznych lekko przygaszonych szaro-niebieskich oczach. Jego oczy miały w sobie nutkę przerażenia. Zajrzałam delikatnie do środka, zobaczyłam tam dwoje chłopaków, jeden leżał na łóżku, a drugi chyba na jakimś materacu… Chciałam poprosić o pomoc, ale zanim się wysłowiłam, chłopak przede mną rozpoczął rozmowę.

Blase?
Przepraszam, że zwlekałam dwa tygodnie, ale w końcu napisałam.

17 marca 2018

Wyniki!

Dzisiaj dzień pisania sprawdzianów się zakończył, a na dodatek sprawdziłem wszystko teraz, o godz. 20:40, więc w sumie był jeszcze ten dzień do napisania. Osoby, które nie miały czasu lub nie sprawdzały howrse mogą w sobotę napisać poprawę.

A oto też wyniki jakie udało się zdobyć ;):

Dziewczęta:
Agnes - Brak, nie pisała - umówienie na inny termin

Hoshijiro - 1, nie pisała

Lucy - 1, nie pisała

Maxine - 6
_____________________________________________________________________________________
Chłopcy:
Andrew - 6

Ayato - Niedawno dołączył, nie pisał

Blase - 6

Izuku - 6

Katsuki - 6

Kisumi - Administracja

Nikolai - 1, nie pisał

Samuel - Niedawno dołączył, nie pisał

Taeyang - 6

16 marca 2018

Od Katsu cd. Izuku

- Daj mi spokój – odparłem krótko – nie umiesz pójść sam?
- Nie! To znaczy… Umiem, ale nie chcę. Tu jest wszędzie mnóstwo ludzi! A jak ktoś mnie porwie? A pójście z tobą byłoby lepsze, obroniłbyś mnie! – Zawołał, wciąż wesoły. Był trochę jak pies, którego właściciel wrócił do domu po paru godzinach nieobecności.
- Obroniłbym Cię? Nie sądzę – zadrwiłem ze złośliwym uśmiechem – patrzyłbym z chęcią jak ktoś Cię porywa. Przybiłbym mu piątkę i dał stówę do ręki.
Deku zamilkł na chwilę. Wciąż szedł za mną, ale milczał przez jakieś dziesięć sekund. Sporo, jak na niego.
- I tak z Tobą pójdę! – Stwierdził po chwili. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowałem. Przyspieszyłem kroku. Wyszedłem z budynku i dotarłem na ulicę. Rozejrzałem się i przeszedłem szybko przez ulicę. Obróciłem się delikatnie za siebie. Deku wciąż za mną szedł.
Zignorowałem go. Kiedy dotarliśmy do sklepu, popchnąłem mocno drzwi, nie przytrzymując ich dla towarzysza.
Deku popchnął je i przytrzymał przechodzącej za nami kobiecie z wózkiem. Podziękowała mu krótko, a ten się uśmiechnął. Mruknąłem coś pod nosem i skierowałem się do alejki ze słodyczami. Obserwując bogactwo przeróżnych łakoci, zauważyłem Deku zbliżającego się do mnie.
- Co bierzesz? – Zapytał z uśmiechem. Po chwili ciszy złapałem szybko paczkę z żelkami o smaku coli, drugą ręką sięgając po mleko truskawkowe, stojące na przeciwległym regale.
- To – odparłem tylko.
Deku wziął również mleko, ale dla odmiany czekoladowe. Oprócz tego złapał paczkę landrynek owocowych.
Poszedłem w kierunku kasy. Kiedy zapłaciłem, skierowałem się do wyjścia. Deku szybko mnie dogonił. Otworzyłem butelkę z mlekiem owocowym. Deku również odkręcił swoją. Wziął łyka napoju, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. Spróbowałem swojego picia. Było dobre.
- Łyk za łyk? – Zaproponował Deku, podsuwając do mnie swoją butelkę. Zastanowiłem się przez moment. Bez słowa podałem mu swoją butelkę, biorąc jego napój do ręki. Wziąłem małego łyka, a Deku powtórzył mój ruch. Oddaliśmy sobie swoje butelki, a Deku sekundę później zaśmiał się:
- Pośredni pocałunek!
Z obrzydzeniem splunąłem na bok, patrząc na niego ze zdenerwowaniem.
- Kacchan, spokojnie, to tylko żarty – odezwał się. Z zażenowaniem odwróciłem wzrok.

Deku?

15 marca 2018

Od Izuku cd. Katsuki

Leżałem na łóżku, zmęczony dniem. Nie było jeszcze późno, co w sumie było dobrym faktem. Miałem jeszcze dużo do zrobienia. Uśmiechnąłem się i wyskoczyłem na podłogę. Rozciągnąłem się trochę i wyjrzałem za drzwi. Pustka. Westchnąłem i usiadłem na krześle obrotowym, ręką biorąc na oślep coś do zjedzenia. Ale spotkałem pustkę.
Moje usta ułożyły się w smutną podkówkę. Wstałem i chcąc nie chcąc, wziąłem pieniądze i wyszedłem z pokoju po to, żeby pójść do sklepu. Idąc z lekkim uśmiechem na ustach, nie zauważyłem pewnej osoby. Wpadłem na nią i poczułem... znajome uczucie. Zamrugałem zdziwiony i odsunąłem się lekko, patrząc trochę do góry.
- Deku? Co ty tu robisz? - czułem jak chwyta mnie za ramię. Gapiłem się w jego oczy, nie mogąc uwierzyć. Otworzyłem usta i przez chwilę myślałem nad tym, co powiedzieć.
- Kacchan! Dobrze, że jest ktoś kogo znam! Bałem się, że będę sam! – Uśmiechnąłem się rozweselony. To naprawdę świetnie!
- Nie nazywaj mnie tak. Poza tym, nie zachowuj się jakbyśmy się szczególnie przyjaźnili. Traktuj mnie tak, jakbyśmy się nie znali – warknął ze złością. Zamrugałem kilkakrotnie oczami. Ale dlaczego? Przekrzywiłem lekko głowę, obserwując go. Nic się nie zmienił - przecież dużo czasu nie minęło, ale wydawał się trochę inny.
- Kacchan, gdzie idziesz? Bo ja do sklepu. Pójdziemy razem? - zaoferowałem z bananem na twarzy. Cóż, nawet gdyby powiedział nie, przekonałbym go!

Katsu?

Od Blase'a do Maxine

Dzisiaj pierwszy raz od zamieszkania w akademiku postanowiłem wyjść z niego i pozwiedzać trochę Tokyo. Wyszedłem z budynku, a następnie udałem się w stronę najbliższego parku. Wyciągnąłem z kieszeni batona zabranego tutaj jeszcze z Osaki i zjadłem go w wielkim pośpiechu. Dawno nie czułem w ustach niczego słodkiego. Zacząłem wodzić wzrokiem po chodniku, szukając jakiegoś kosza na śmieci, czegokolwiek, gdzie mógłbym wyrzucić papierek, ale jedyne co widziałem, to przechodzący obok ludzie. No tak... tutaj nie ma koszy na śmieci. Będę musiał zapewne nieść papierek przez całą drogę, ale cóż, właściwie jeśli miałbym się przyjrzeć, to wiele turystów trzyma w rękach puste butelki po wodzie i różne inne śmieci. Wepchnąłem nieszczęsny kawałek folii do kieszeni i rozejrzałem się po otaczających mnie budynkach. Wśród nich wyłapałem wielką halę, na której było napisane (chyba, mój japoński nadal wymagał dopracowania) "lodowisko". Postanowiłem podejść bliżej i zajrzeć do środka, aby się upewnić. Moje podejrzenia okazały się być prawidłowe, kiedy zobaczyłem dziewczynę z łyżwami w rękach, wchodzącą do środka. Nareszcie... będę mógł pojeździć chociażby przez pół godziny po lekcjach. Pochodziłem jeszcze trochę po mieście i udałem się do akademika.

---

Sobota! Dzisiaj w końcu nastąpił długo wyczekiwany przeze mnie dzień. Wygramoliłem się z łóżka i spojrzałem na godzinę w telefonie, była 13:27. Omiotłem wzrokiem pokój i nie zarejestrowałem ani Katsukiego, ani Taeyanga, więc chyba mogłem zrobić odrobinę hałasu. Wykąpałem się, ubrałem, zjadłem śniadanie złożone z sucharków i tabliczki czekolady, a potem chwyciłem torbę z łyżwami i w podskokach udałem się na lodowisko. Kiedy docierałem już do drzwi, zauważyłem wybiegającą zza zakrętu dziewczynę. Zanim dotarło do mnie, że muszę zahamować, była tuż przede mną. Szybko zaparłem się butami o podłogę, a ona patrząc na mnie uderzyła twarzą w szybę od drzwi.
- Och, przepraszam! - krzyknąłem i podszedłem do trzymającej się za czoło "ofiary" wypadku.
- To tylko stuknięcie, raczej nic mi nie będzie. - jęknęła i uśmiechnęła się niemrawo. - Też wybierasz się pojeździć? - spytała i wolną dłonią wskazała na moje łyżwy.
- Tak, idę na to duże lodowisko przy parku, a ty?


Maxine?

14 marca 2018

Introwertyk pierwsza klasa - Samuel Smith

Imię: Samuel.
Nazwisko: Smith.
Przezwiska: Większość osób woła go po imieniu, jednak zdarzają się też i takie, które bodą jego ego skrótami takimi jak Sammy czy Mi.
Płeć: Bez zbędnego zaglądania w spodnie śmiało stwierdzić można, iż jest to przedstawiciel płci brzydkiej.
Wiek: Chłopaczyna liczy sobie przeszło osiemnaście lat.
Narodowość: Samuel, co łatwo wywnioskować można po nazwisku, pochodzi z USA. Urodzony w stanie Tennessee, do Japonii przeprowadził się dopiero w wieku dziesięciu lat.
Orientacja: Mężczyzna od niespełna dwóch lat określa się mianem biseksualisty, jednak jego uwaga z reguły silniej skupia się na osobach tej samej płci.
Klasa: IIC
Klub: Smith aktywnie bierze udział w zajęciach pozalekcyjnych w klubie artystycznym, jeździeckim oraz siatkarskim.
Pokój: Chłopak zajmuje jednoosobowy pokój oznaczony numerem 5.
Charakter: Podręcznikowy przykład introwertyka. Znakomicie bawiący się w swoim towarzystwie, zamknięty na innych ludzi, lekko zacofany mężczyzna kochający ciepłe kocyki, internetowe memy oraz koty. Nikt nie wiem jakim cudem nie stał się jeszcze odłamem społecznym, zważywszy na fakt, iż integracja z innymi ludźmi wisi na samym dole tabeli ustalonej przez Samuelowy system wartości.
Jeśli orientujesz się w podstawowej terminologii psychologicznej prawdopodobnie wiesz już, iż chłopak zyskuje przy bliższym poznaniu. W momencie, gdy uda ci się zbić pierwsze lody oraz subtelnie naruszyć sferę komfortu Smutnego Burrito Aspołeczności, depresyjny placek okazuje się być interesującą, potrafiącą wypowiedzieć się na dany temat osóbką. Zwłaszcza, jeśli danym tematem są kocyki, internetowe memy czy koty.
Aparycja: Mimo silnie Amerykańskich korzeni, wyglądem chłopak nie różni się zbytnio od swoich Tokijskich sąsiadów. Średniej wysokości, bo mierzący niespełna metr osiemdziesiąt, delikatne zbudowany, śmiało określany mianem chudego. Jego mięśnie, choć solidnie wyrobione przez liczne aktywności fizyczne, znaczą się na skórze jedynie delikatnymi rysami.
Twarz - również zaznaczoną delikatnymi jak na mężczyznę rysami - zdobi para błękitnych oczu, lekko zadarty, mały nos oraz wąska linia kremowych ust.
Partner: Brak.
Relacje: Ze względu na swoją powściągliwą naturę, mężczyzna nie otacza się licznym gronem znajomych.
Zainteresowania: Jak na ucznia klasy plastycznej przystało, miejsce głównego hobby mężczyzny już od lat zajmuje sztuka rysunku. Pomijając to, Samuel w wolnych chwilach lubi zajmować się uprawianiem sportu – w szczególności siatkówki, jazdy konnej i biegów - oraz czytaniem książek z gatunku horror bądź sci-fi.
Pupil: Pod skrzydłami Samuela już od przeszło pięciu lat kitra się czarny kocur o imieniu Snoke.
Rodzina: Członkami jego najbliższej rodziny są między innymi czterdziestopięcioletni ojciec Andrew Smith, czterdziestodwuletnia matka Katie Smith oraz dziesięcioletnia siostra Marianna Linda Smith.
Głos: The Oral Cigarettes
Pochwały/Uwagi: 0/0
Oceny: Brak.
Steruje: Kufikiri [Hw]