28 marca 2018

Od Samuela

Tak więc pora wziąć się za siebie.
Wziąć się za siebie i nareszcie opuścić pokój!
Koniec z odwlekaniem tego historycznego dnia, Sammy.
To musi wydarzyć się dzisiaj!
Jak nie trudno wywnioskować po samym wstępie, wstałem dziś pełen (nienaturalnego w moim przypadku) entuzjazmu. Korzystając z rzuconej przez los okazji, jednocześnie chcąc zdążyć zanim dobra passa się skończy, szybko wyszykowałem się z zamiarem pójścia na lekcje. Miały to być moje pierwsze zajęcia w akademii, także bez zbędnego przedłużania poklepałem Snoke’a na odchodne, następnie szybkim ruchem zagarnąłem ze stołu stos potrzebnych mi przedmiotów, po czym otworzyłem wrota swej jaskini. 
Proszę państwa, oto ten moment.
To właśnie on zapisze się w kartach największych osiągnięć ludzkości.
 
Przeszedłem przez próg, zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem głęboko, śmiało wdychając drażniącą woń płynów do mycia podłogi.
Oj sprzątaczki musiały przesadzić zeszłego wieczoru.
Ruszyłem przed siebie, ignorując wszelakie negatywne myśli zbierające się z tyłu mej aspołecznej podświadomości. 

W oddali ujrzałem ludzi. Choć będąc dokładniejszym, ujrzałem ogromny tłum plączących się po korytarzu osób. Były ich dziesiątki, jak nie setki, choć w moich oczach ich liczba mnożyła się do okrągłych tysięcy. 
Mój Boże, więcej matuchna nie miała?
Szybko opuściłem głowę, wbijając wzrok błękitnych tęczówek w czubki własnych butów. W jednej chwili usiłowałem zamknąć się na otaczający mnie świat, jednocześnie w dalszym ciągu brnąć przed siebie, kierując się ku klasie chemicznej, w której to właśnie miałem odbyć lekcje. Niestety, mimo usilnych starań, do mych receptorów słuchowych w dalszym ciągu dobiegał gwar otaczający skupisko ludu złowieszczo migoczące na horyzoncie.
Quam vivere, świecie?
Sprawnym ruchem dłoni wyciągnąłem z kieszeni telefon oraz parę słuchawek. Bez zbędnego cackania podłączyłem jedno do drugiego, odpaliłem pierwszą lepszą playlistę po czym kontynuowałem wędrówkę. 

Kto by się spodziewał, że przy tak znaczącym oderwaniu od rzeczywistości ryzyko zderzenia z innym przedstawicielem homo sapiens wzrośnie do poziomu „mój Boże, to jest niemal pewne”? Na odkrycie tego fenomenu nie musiałem długo czekać – po zaledwie kilku krokach poczułem, jak moje ciało zderza się z drugą bliżej niezidentyfikowaną czarną masą. Za sprawą odruchu gwałtownie odskoczyłem od osoby, na którą wpadłem, przypadkowo upuszczając na ziemię wszystkie dzierżone w dłoni przedmioty. A w skład mojego ekwipunku wliczyć można było liczne podręczniki, zeszyty, kilka długopisów, ołówków… wszystko rozsypało się z wielkim, dorodnym hukiem, który był na tyle głośny, że obudziłby umarłego. Kilka osób obejrzało się za źródłem hałasu, co przyprawiło mnie o dodatkowy stres oraz palpitacje serca.
   - Przepraszam – mruknąłem cicho w kierunku przeszkody na którą dane mi było wpaść. 

Ktoś coś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz