Szedłem do swojego pokoju w ciszy, myśląc o tej sytuacji.
Kacchan powiedział moje imię, pierwszy raz od... dawna. Zawsze mówił na mnie i o mnie w sposób obraźliwy lub po prostu nieprzyjemny, a teraz... Powiedział do mnie po imieniu. Położyłem dłonie na policzkach, nie wierząc. Były ciepłe tak bardzo, jakbym dotknął swojego brzucha - nie, jeszcze cieplejsze. Były wręcz palące. Uśmiechnąłem się szeroko. To było dziwne, szokujące, ale przede wszystkim - miłe. To miłe, nawet jeśli po prostu się przejęzyczył... Ale jak ktoś się przejęzycza, to raczej mówi to, co ma na myśli... Czyli Kacchan... Stłumiłem w sobie chęć uśmiechnięcia się jeszcze szerzej i wszedłem do swojego pokoju. Padłem na łóżko i wgapiłem się w sufit.
Naprawdę Kacchan powiedział do mnie po imieniu.
- Izuku! Musisz się pouczyć - ziewnąłem. Nie mogłem znowu zarwać nocki lub jej połowę. No tak, przecież ostatniej nocy mało spałem. Przez tą butelkę, sklep i rozmowę z mamą... Westchnąłem, siadając do biurka z zeszytami i książkami. Nie mogłem zawieść moich rodziców! Muszę się pilnie uczyć, żeby w przyszłości móc im pomóc i mieć dobry zawód! Kiwnąłem głową i tak przez kilka godzin nieprzerwanie czytałem i skrobałem na kartkach papieru. Nie zdawałem sobie sprawy jak późno się robi i to, że powinienem w końcu pójść spać. Ziewnąłem i poszedłem się umyć i przebrać w spodenki i koszulkę w urocze kwiatki. Usiadłem na łóżku i wtuliłem się w poduszkę, czując jak ciężkie mam powieki. Spojrzałem jeszcze raz na zegarek. Północ. Westchnąłem cicho, wzmacniając uścisk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz