Dzisiaj pierwszy raz od zamieszkania w akademiku postanowiłem wyjść z niego i pozwiedzać trochę Tokyo. Wyszedłem z budynku, a następnie udałem się w stronę najbliższego parku. Wyciągnąłem z kieszeni batona zabranego tutaj jeszcze z Osaki i zjadłem go w wielkim pośpiechu. Dawno nie czułem w ustach niczego słodkiego. Zacząłem wodzić wzrokiem po chodniku, szukając jakiegoś kosza na śmieci, czegokolwiek, gdzie mógłbym wyrzucić papierek, ale jedyne co widziałem, to przechodzący obok ludzie. No tak... tutaj nie ma koszy na śmieci. Będę musiał zapewne nieść papierek przez całą drogę, ale cóż, właściwie jeśli miałbym się przyjrzeć, to wiele turystów trzyma w rękach puste butelki po wodzie i różne inne śmieci. Wepchnąłem nieszczęsny kawałek folii do kieszeni i rozejrzałem się po otaczających mnie budynkach. Wśród nich wyłapałem wielką halę, na której było napisane (chyba, mój japoński nadal wymagał dopracowania) "lodowisko". Postanowiłem podejść bliżej i zajrzeć do środka, aby się upewnić. Moje podejrzenia okazały się być prawidłowe, kiedy zobaczyłem dziewczynę z łyżwami w rękach, wchodzącą do środka. Nareszcie... będę mógł pojeździć chociażby przez pół godziny po lekcjach. Pochodziłem jeszcze trochę po mieście i udałem się do akademika.
---
Sobota! Dzisiaj w końcu nastąpił długo wyczekiwany przeze mnie dzień. Wygramoliłem się z łóżka i spojrzałem na godzinę w telefonie, była 13:27. Omiotłem wzrokiem pokój i nie zarejestrowałem ani Katsukiego, ani Taeyanga, więc chyba mogłem zrobić odrobinę hałasu. Wykąpałem się, ubrałem, zjadłem śniadanie złożone z sucharków i tabliczki czekolady, a potem chwyciłem torbę z łyżwami i w podskokach udałem się na lodowisko. Kiedy docierałem już do drzwi, zauważyłem wybiegającą zza zakrętu dziewczynę. Zanim dotarło do mnie, że muszę zahamować, była tuż przede mną. Szybko zaparłem się butami o podłogę, a ona patrząc na mnie uderzyła twarzą w szybę od drzwi.
- Och, przepraszam! - krzyknąłem i podszedłem do trzymającej się za czoło "ofiary" wypadku.
- To tylko stuknięcie, raczej nic mi nie będzie. - jęknęła i uśmiechnęła się niemrawo. - Też wybierasz się pojeździć? - spytała i wolną dłonią wskazała na moje łyżwy.
- Tak, idę na to duże lodowisko przy parku, a ty?
Maxine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz