- Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał Deku, patrząc mi w oczy. Ścisnąłem mocniej jego dłoń.
- Ugh, nie wiem, okej? Więcej tego nie zrobię – Burknąłem, odwracając wzrok. Ten nerd zaśmiał się tylko cicho i poprawił delikatnie uścisk naszych dłoni. Przysunął się do mnie i oparł głowę o moje ramię.
- Nie, nie o to chodzi. Mam na myśli… Możesz to zrobić jeszcze raz, kiedykolwiek. To było… W porządku – odpowiedział z uśmiechem na ustach. Spojrzałem na niego i zapiekły mnie policzki. Skoro tak… Przyciągnąłem go do siebie, puszczając na chwilę jego dłoń.
Objąłem go i, przyciągając go jeszcze bliżej, znowu złączyłem nasze usta. Tym razem pocałunek trwał dużo dłużej. W międzyczasie Deku położył dłonie na moich plecach, złapał moją koszulkę i ściskał ją delikatnie w dłoniach.
Nigdy wcześniej się nie całowałem. Ba, nie trzymałem się nawet z nikim za ręce. Jak do tego doszło? Nie mam pojęcia. Durny Deku. Zatopiłem swoje dłonie w jego puszystych włosach, jakby nie pozwalając mu na oddalenie się. Kiedy się od siebie „odkleiliśmy” przytuliłem go mocno.
- Ty tępy, durny Deku, wszystko twoja wina – warknąłem – powinienem był dawno spać.
- Nie wyglądasz, jakbyś żałował – stwierdził, miętoląc wciąż moją koszulkę. Nic nie odpowiedziałem.
- Powinniśmy się zbierać. Jeśli ktoś nas nakryje, będzie słabo – stwierdziłem. Deku podniósł wzrok na mnie, jakby zaskoczony tym, że nie możemy zostać tam całej wieczności.
- Ale nie ma w ogóle prądu, a ja nadal nie znalazłem telefonu. Nie zasnę tak – stwierdził.
- Co ja Ci poradzę? Też potrzebuję swojego – stwierdziłem – poza tym, ile ty masz lat? Pięć?
- N-nie! Po prostu ledwo trafię do łóżka. A co dopiero z wiedzą, że nie mogę zapalić światła. Jeszcze ktoś mi wbije do pokoju, zgwałci mnie, okradnie i zabije! – Odparł, ściskając mocniej koszulkę.
- Debil. Nic nie poradzę – odezwałem się.
- To przenocuj mnie u siebie – powiedział z nadzieją w głosie.
- Nie mamy wolnych łóżek. Mamy dwa łóżka na trzy osoby, nawet gdybym chciał, nie miałbyś gdzie spać. Po prostu pójdź spać, pomyśl przed snem o czymś miłym i tyle. Może znajdziesz telefon? – Mruknąłem. Po chwili weszliśmy z powrotem do budynku, zamknęliśmy drzwi na balkon i skierowaliśmy się w stronę pokoi, wciąż trzymając się za ręce.
- No to… Widzimy się rano. Dobranoc – odezwał się na pożegnanie. Dopiero wtedy puściłem jego dłoń.
- Tak. Dobranoc, głupi nerdzie – odpowiedziałem i usłyszałem jeszcze cichy śmiech chłopaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz