31 marca 2018

Od Izuku CD Katsuki'ego

Ledwo Kacchan przyszedł i zaczął czytać, poczułem ogarniające mnie zmęczenie. Chyba Kacchan będzie zły... Albo od razu mnie obudzi jak zasnę, prawda? Nie zorientowałem się, i już spałem. Obudziłem się z zawrotami głowy. Jęknąłem i bym wstał lub poprawił swoją pozycję, gdyby nie dziwne źródło ciepło na udach. Zamrugałem zdziwiony. Kacchan? Uśmiechnąłem się na moment, zaczynając bawić się jego włosami. Zawsze wyglądały jakby właśnie wybuchły, ale to dodawało mu uroku. Nieważne co by z nimi zrobił, one zawsze tak wyglądały. Rozkojarzonym wzrokiem analizowałem pokój. Czułem, że drgnął.
- Kacchan
- Hm? - wymruczał zaspany.
- Kacchan, lubię Cię, właściwie to bardzo Cię lubię, Kacchan.
Po tych słowach wyprostował się, przez co tym samym musiałem wziąć swoje ręce.
- Deku, majaczysz, powinieneś pójść spać – odpowiedział. Zmarszczyłem brwi.
- Nie, Kacchan, wiem co mówię! – Zapewniłem, łapiąc go za dłoń.
- Ja też Cię lubię, Deku. Bardzo. - Odwrócił wzrok. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Naprawdę?! - prawie że krzyknąłem. Zanim zdążył jakoś zareagować, przytuliłem go, zmuszając do tego żeby wstał i pociągnąłem go do siebie. Wprost na łóżko.
- Cieszę się, że to słyszę Kacchan! - prawie że pisnąłem. Leżałem na nim, wtulony, jednocześnie bardzo owinięty wokół niego, niczym jakiś wąż.
- Kacchan, ale to jest w sumie dziwne... Kiedyś mnie przecież nienawidziłeś... Kacchan! Wiem! Ty się zmieniłeś! Na lepsze oczywiście! - zaśmiałem się, po chwili podciągając się lekko do góry żeby spojrzeć na jego twarz.
- Ale nadal jesteś taki przyjemny, mięciutki i w ogóle - odparłem z uśmiechem. Jednakże po chwili poczułem ostry przeszywający głowę ból. Syknąłem z bólu, mrużąc przy tym oczy. Znowu się w niego wtuliłem, próbując zasnąć, nie zważając na nic innego.

<Kacchan??>
Będziesz mi płacić odszkodowanie za pracę przy laptopie w ciemnościach i ból w ramieniu, Kain.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Jeez. Daj, przeczytam to i Ci zaraz wyjaśnię – odparłem, siadając na podłodze obok jego łóżka. Podparłem się rękami o łóżko i położyłem przed sobą książkę, zaczynając czytać pierwszy temat. Westchnąłem, zaczytując się w pierwszym akapicie. Nie minęła nawet minuta, ale kiedy spojrzałem na Deku zorientowałem się, że ten idiota zasnął. Spał z otwartymi ustami, wydając z siebie ciche odgłosy chrapania. Pewnie miał katar, to by tłumaczyło ten dźwięk.
Postanowiłem, że przeczytam ten temat i wtedy go obudzę. Usiłowałem zaczytać się w tekście, ale nie byłem w stanie. Byłem jakiś rozkojarzony, a moje powieki były wyjątkowo ciężkie.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy poszedłem w ślady Deku i tak jak on zasnąłem. Z tą różnicą, że zasnąłem na podłodze, kładąc głowę na udach chłopaka.
Nie wiem, która była godzina, kiedy zasnąłem, ale obudziłem się o dwudziestej. Deku chyba obudził się na kilka sekund przede mną, bo rozkojarzonym wzrokiem analizował pokój, w międzyczasie głaszcząc mnie po włosach, owijając je wokół palca i bawiąc się nimi. Było to dość przyjemne.
Deku nadal był mocno zaczerwieniony, pewnie gorączka się będzie trzymać kilka dni.
- Kacchan – odezwał się widząc, że również się obudziłem.
- Hm…? – Wymruczałem zaspany.
- Kacchan, lubię Cię – powiedział, kompletnie bez kontekstu – właściwie to bardzo Cię lubię, Kacchan.
Jego słowa bardzo mnie ożywiły. Szybko podniosłem się do pionu (wciąż siedząc) i spojrzałem na niego zaskoczony.
- Deku, majaczysz, powinieneś pójść spać – odpowiedziałem, zdając sobie sprawę z tego, że pewnie nie jest do końca świadomy tego, co mówi.
- Nie, Kacchan, wiem co mówię! – Zapewnił, również jakby ożywiony, łapiąc mnie szybko za dłoń. Zawstydzony spojrzałem w bok.
- Ja też Cię lubię, Deku. Bardzo.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Odczytałem jego wiadomość i uśmiechnąłem się szeroko. Ziewnąłem i poszedłem spać. Rano obudziłem się tym razem o dość dobrej porze - miałem godzinę czasu na uszykowanie się... Tylko że gdy wstałem, poczułem jak kręci mi się w głowie. Poszedłem do łazienki i odkryłem, że jestem trochę bardziej czerwony niż zawsze i że mi gorąco.
- No niee- jęknąłem przeciągle, idąc z powrotem do łóżka.
- Muszę teraz cały dzień przeleżeć. Fajnie - powiedziałem, kładąc się na nim. Nie nakryłem się jednak kołdrą. Wziąłem do rąk telefon.
"Kacchan, jestem chory TT_TT Możesz zrobić notatki z dzisiejszych lekcji i mi je przynieść? Będę bardzo wdzięczny! ^^" Wysłałem mu taką wiadomość, po chwili odkładając urządzenie obok. Położyłem się bokiem, zasłaniając się kołdrą po sam czubek głowy. Skuliłem się lekko i spróbowałem zasnąć.
Obudziłem się gdy usłyszałem skrzypienie drzwi. Otworzyłem lekko oczy, a widząc w pokoju blondyna, rozbudziłem się totalnie. Usiadłem na jednej nodze, kiedy druga zwisała z łóżka i przetarłem twarz.
- Cześć Kacchan - powiedziałem cicho, trochę zachrypniętym głosem. Nie miałem ochoty nawet wstawać. Chłopak usiadł na krześle obrotowym przy biurku i przysunął się w moją stronę. Przyglądał mi się przez chwilę. Uśmiechnąłem się.
- Masz. I mógłbyś wiadomości sprawdzić - mruknął, odchodząc. Zaśmiałem się, gdy ten jeszcze zamykając drzwi spojrzał na mnie. Wziąłem jednak do ręki zeszyty i postanowiłem jakąś wiedzę przyswoić. W końcu, dzisiaj były nowe tematy. I czytając je, niezbyt rozumiałem. Możliwe że to przez to, że się źle czułem? Zazwyczaj normalnie wszystko rozumiałem. Wziąłem telefon i bez czytania poprzednich wiadomości napisałem nową wiadomość do Kacchana.
"Mógłbyś przyjść i mi pomóc?"  Po kilku minutach "wbił" do pokoju. Dosłownie.
- Kacchan, pomóż mi~ - wyjęczałem, podnosząc ręce w bezradnym geście. Oczywiście nadal siedziałem na łóżku z rozczochranymi włosami.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Kiedy dotarłem do swojego pokoju, moi współlokatorzy od razu spojrzeli na mnie i unieśli brwi w zainteresowaniu.
- Zaruchałeś? – Palnął Taeyang, powstrzymując się od śmiechu, którego przyczyn nie znałem.
- Zamknij się – prychnąłem, obrzucając go obrzydzonym spojrzeniem.
- Spokojnie, to żart! – Zapewnił Koreańczyk. Mnie jednak ten żart nie śmieszył. Debil. Jak właściwie miałbym niby „zaruchać”? Mam na myśli, wiem, jak robią to mężczyźni ze sobą, ale… Ja, z Deku? Wzdrygnąłem się na samą myśl, jednak nie było też tak, że miałoby mnie to odstraszać. Jeśli przyszłoby co do czego, to… Nie, nie, nie, nie. Przyjechałem tu się uczyć, żeby pójść na dobre studia i mieć dobrą pracę, a nie po to, żeby robić zbereźne rzeczy z Deku w roli głównej.
Dobra. Teraz, nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że mnie to interesuje, ale chwilę po wejściu do pokoju wyjąłem telefon z kieszeni, walnąłem się na łóżko i, upewniając się, że współlokatorzy nie patrzą, wstukałem szybko w hasło „jak homoseksualiści uprawiają seks?”. Wiem, jak to wygląda, ale chyba to nie wszystko?
Okazało się, że miałem rację. Szybko wyświetliło mi się sto różnych artykułów, typu „jak nie zadać chłopakowi bólu” i tym podobne. Na samą myśl zaczerwieniłem się, jednak kliknąłem w pierwszy artykuł.
Nie weźcie mnie za zboczeńca. To nie tak, żebym się czegoś w najbliższym czasie spodziewał. Ludzka ciekawość mnie tu przywiodła.
Przeczytałem. Całość.
Po tym wszystkim po prostu przebrałem się i położyłem do łóżka, modląc się w myślach, żebym nie miał teraz żadnych porąbanych snów.
Sprawdziłem jeszcze tylko telefon. Była jedna wiadomość. Od Deku:
„Dobranoc! Do jutra, dzisiaj było super!”.
Uśmiechnąłem się niewidocznie i odpisałem szybkie „dobranoc”.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Pokiwałem lekko głową, przyglądając się jego twarzy. Westchnąłem cicho. Znaliśmy się od dawna, kiedy to niby byliśmy "blisko" ale Kacchan był jaki był. Nie dziwię się. Spojrzałem na niebo, przysłuchując się szumie wody i naszym również cichym oddechom. Nagle pacnąłem się na nim, troszeczkę go przyduszając.
- Oj, Deku! - warknął, kaszląc.
- Słucham Kacchan? - podniosłem głowę w jego stronę uśmiechając się uroczo. Po chwili jednak wtuliłem się w jego klatkę piersiową, nasłuchując bicia jego serca. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zgaduję że jest ci pewnie niewygodnie Kacchan. Sorki - mruknąłem. Po paru sekundach wstałem na równe nogi.
- Kacchan, wracajmy już. Jest już późno i robi się trochę zimno - stłumiłem ziewnięcie. Kątem oka widziałem jak blondyn wstaje i patrzy na godzinę w telefonie.
- Ta, powinniśmy już iść - mruknął, podchodząc bliżej mnie. Złapałem jego lewą dłoń, jednocześnie splatając nasze palce. Szliśmy powoli. Nie wiedziałem co miał w głowie Kacchan, ale wydawał się na zamyślonego. Postanowiłem więc nie gadać, tylko iść w lekkim uśmiechu.
"Więc kim dla siebie jesteśmy, Kacchan?" To pytanie krążyło wokół mnie cały czas. Bo jak mogliśmy nazwać naszą relację? Jejku, to wszystko jest takie poplątane...  Kiedy zobaczyłem w oddali budynek akademika przypomniałem sobie, że nie możemy się raczej pokazać razem. Cmoknąłem go w policzek i odbiegłem w pośpiechu, niczym jakaś nieśmiała dziewczynka.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Zawstydzony tą nagłą zmianą sytuacji spojrzałem w bok, próbując powstrzymać samego siebie od myślenia o… Nieodpowiednich rzeczach. Nie mógłbym sobie pozwolić na myślenie o czymś takim, szczególnie jeśli chodzi o Deku. Kurna, Katsuki, macie po siedemnaście lat, uspokój się. Wziąłem głębszy oddech i powoli wypuściłem powietrze.
Przyglądałem się rzece, powoli płynącej pod sypiącym się już, starym mostkiem. Ten widok w pewien sposób odwodził moje myśli od wszystkiego innego. Nie dlatego, że było ładnie. Dźwięk przepływającej wody jakoś wygłuszał wszystkie moje myśli. Jednak niezbyt długo miałem okazję odwodzić swoje myśli od wszystkiego innego. Deku zmienił pozycję siedzenia. Dokładniej mówiąc, uniósł się na chwilę, opierając kolana na ławce dookoła mnie, po czym znów przysiadł na moim podbrzuszu. Wziąłem najgłębszy oddech, jaki byłem w stanie i wstrzymałem go w płucach na dłuższą chwilę. Wypuściłem go dopiero, kiedy zakręciło mi się w głowie.
- Kacchan, mam – zaczął Deku w zestresowanym tonie – pytanie.
- Uh, tak? – Mruknąłem, wciąż patrząc w bok, udając zainteresowanie płynącą obok rzeką. Deku położył mi dłonie na policzkach i delikatnie obrócił moją głowę w swoim kierunku.
- Kim… Dla siebie jesteśmy? – Spytał niepewnie. Nie takiego pytania się spodziewałem. Patrzył mi prosto w oczy, jakby to pytanie świadczyło o całym jego życiu.
- Ja… Nie wiem, nie zadawaj mi trudnych pytań – westchnąłem – sam niczego nie rozumiem.

Od Izuku CD Katsuki'ego

- Dobra, siedź cicho – powiedział, po chwili całując mnie. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony, ale objąłem go ramionami, zbliżyłem twarz bardziej i złączyłem nasze usta na dłuższą chwilę. Po pewnym czasie odsunąłem się, wziąłem głębszy oddech i wtedy on mnie pocałował. Czułem falę gorąca, która wypełniała moje ciało - pojawiała się i znikała, żeby za chwilę przyjść jeszcze silniejsza. Robiło mi się gorąco, mimo, że nie powinno. Nie aż tak. Ale to przez Kacchana. Mruknąłem w jego usta, ciesząc się jednak, że sprawy się tak potoczyły. I o boże, nigdy wcześniej się nie całowałem, a teraz... z Kacchanem... Oderwałem się żeby wziąć kilka wdechów, patrząc przy okazji na jego twarz. Kacchan zawsze był dla mnie przystojny, uroczy a zarazem... w pewnym sensie... no seksowny. Musnąłem jego usta, patrząc mu się cały czas w oczy. Nie wiem dlaczego, czułem się teraz... trochę inny. Bardziej pewny siebie. Śmielszy. Położyłem dłonie tym razem na jego klatce piersiowej, jednocześnie ciesząc się z obydwóch rzeczy (swoją drogą zawsze chciałem dotknąć jego klaty). Pocałowałem go tym razem mocno, głęboko. Po chwili znowu się oderwałem.
- Kacchan, rumienisz się - zachichotałem, siadając na nim przez chwilę. Po chwili jednak zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem i mogłem przysiąc, że w tamtej chwili stałem się burakiem.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Będę szczery. Żaden ze mnie romantyk, żeby jarał mnie spacerek nad rzeczką. Jeśli jednak tego chce Deku, nie mam powodu, aby się nie zgodzić. Skinąłem głową na znak, żeby nas prowadził. Ten, widocznie podjarany, złapał mnie za kant koszulki i pociągnął w kierunku przejścia dla pieszych.
Następnie przeszliśmy kilkanaście metrów chodnikiem i zeszliśmy na boczną ścieżkę. Miała ona jakieś sto, może sto pięćdziesiąt metrów.
Wspomniana rzeka była wąską strugą wody, przepływającą pod mostkiem. Po drugiej stronie tego mostu stała stara, drewniana ławka. Parę metrów dalej zaczynał się już las.
Deku spojrzał na okolicę z zachwytem. Najwyraźniej obaj pomyśleliśmy o tym samym, bo skierowaliśmy się od razu w kierunku ławki.
Przysiadłem na niej, a Deku usiadł tuż obok mnie. Oparł swoją głowę o moje ramię, a ja poczułem, że zapiekły mnie policzki.
Po chwili siedzenia tak, kiedy szczerze mówiąc, trochę zaczynałem podsypiać. W pewnej chwili wstałem, po czym złapałem Deku pod ramionami i podniosłem go.
- K-kacchan? Co jest? – Spytał, a ja nie odpowiedziałem. Położyłem się wzdłuż ławki na plecach, i „położyłem” Deku na sobie.
- Ka-kacchan! Ja… - Zaczął, ale przerwałem.
- Dobra, siedź cicho – uciszyłem go i pocałowałem szybko. Ten zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Objął mnie ramionami, zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta na jeszcze dłuższą chwilę. Po jakichś dziesięciu sekundach odsunął się na sekundę, wziął głębszy oddech, a ja pocałowałem go znów w ten sam sposób.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Te dania były naprawdę drogie. Westchnąłem cicho, wzdychając przy okazji. Kacchan jest uparty. W pewnym momencie wstał. Podniosłem głowę. Złapał mnie mocno za policzki i pocałował. Przez pierwszą sekundę nie wiedziałem co robi, po chwili byłem jednak jak "obożetak" ale szybko jednak moje oczy zrobiły się jak dwa spodki i zaczerwieniłem się.
- K-kacchan, nie można tak po prostu… - zacząłem.
- Wszyscy to robią, czemu ja miałbym nie móc? – Odparł, bawiąc się swoją grzywką.
- A-ale Kacchan, co jeśli... - powiedziałem cicho. Chłopak w międzyczasie usiadł wygodnie, jakby zadowolony z siebie. Chwila. On to zrobił w konkretnym celu.
- Kacchan, miałeś powód - rzuciłem stanowczo. Drgnął.
- Wiedziałem! Kacchan, byłeś zazdrosny? Podobno w restauracjach podczas randek drugie połówki robią się zazdrosne, bo często zwracają na siebie uwagę! - powiedziałem podekscytowany.
- Pft - odwrócił głowę. Zaśmiałem się cicho. Po chwili przyszedł kelner i postawił nasze dania na stoliku.
- Kacchan, przypomnij mi... - zacząłem powoli.
- Hm? - mruknął, przeżuwając.
- To jest ostre curry, co nie? - spojrzałem na niego. Kiwnął głową. "Dam radę!" Napakowałem porcję, włożyłem ją do ust i...
O mało co jej nie wyplułem. Szybko ją połknąłem.
- Kacchan! Dla mnie jest za ostre - wyjęczałem - potrzebuję wody - szepnąłem. Blondyn w ciszy podał mi szklankę, które wypiłem duszkiem. I mimo tego, że miałem przepalony przełyk, to nie żałowałem. Kacchan się nawet w pewnym momencie zaśmiał co było... wow, to było prześliczne przeurocze przekochane i w ogóle.
Wyszliśmy z lokalu, a potem z galerii handlowej wprost na ciemną już uliczkę. Zbliżyłem się do Kacchana tak, że stykaliśmy się ramionami. Było trochę tłoczno. Zbyt tłoczno. Pociągnąłem go za rękaw. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnąłem. Tak po prostu.
- Kacchan, pójdźmy nad rzekę. Nie jest daleko, ale jest tam pusto i nikogo nie będzie. Naprawdę. Nie jest tłoczno, fajnie cicho i w ogóle... Chodźmy tam Kacchan - znowu go pociągnąłem za rękaw. To nie tak, że po prostu chciałem tam pójść czy coś... Chciałem spędzić czas z Kacchanem po prostu. Póki jeszcze mogłem. A na mieście lub na terenie szkoły było to trochę niemożliwe... (Chyba że mój pokój, ale chyba to byłoby zbyt dziwne...).

Od Katsuki'ego CD Izuku

Moje uczucia w tamtym momencie określiłbym jako „jeśli miałbym ogon, pomerdałbym nim”. Cieszyłem się, że Deku się zgodził, ale nie dałem po sobie poznać.
- Film zaczyna się o osiemnastej. Za pół godziny widzimy się na schodach – powiedziałem szybko i wyszedłem z łazienki. Kątem oka zauważyłem, że Deku wykonał „gest zwycięstwa”, czyli zacisnął rękę w pięść i machnął nią od góry do dołu. Chwilę po mnie wyszedł z łazienki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Kiedy dotarłem do swojego pokoju, moi współlokatorzy już tam byli.
- Mam sprawę – odezwałem się do dwójki chłopaków. Jeden siedział na swoim łóżku, czytając jakąś mangę, czy coś. Drugi przeglądał memy na telefonie.
- Śmiało, wal – odparli wspólnie.
- Dzisiaj mnie nie będzie. Mniej więcej od siedemnastej trzydzieści do dwudziestej trzydzieści. Bądźcie tak mili i nie róbcie z siebie konfidentów. Jeśli jakiś nauczyciel tu wbije i będzie o mnie pytał, mówcie, że nie wiem, kręcę się po akademiku, albo jestem pod prysznicem. Liczę na was – wymamrotałem. Obaj chłopacy pokazali kciuki w górę na znak, że im to odpowiada.
- A cóż to za okazja, tak się włóczyć po nocy? Czyżby dumny Katsuki Bakugou wybierał się na jakieś rendez vous? – Spytał ten koreański idiota.
- Nie interesuj się, dobrze? – Warknąłem. Ten tylko uniósł ręce w geście „uspokój się chłopcze”. Wypuściłem głośno powietrze nosem i zajrzałem do torby, w której trzymałem swoje ubrania. Przekopałem się przez tonę bluz i koszulek. W końcu znalazłem to, czego szukałem. Koszula w kratkę z krótkim rękawem. Wykopałem jeszcze czarną koszulkę bez rękawów, po czym skierowałem się do łazienki. Zdjąłem górną część ubioru, spryskałem się dezodorantem, a następnie założyłem ubrania wykopane chwilę temu z torby. Sięgnąłem po szczoteczkę do zębów, nałożyłem na nią miętową pastę i wyszorowałem dokładnie zęby. Tak na „wszelki wypadek”. Może zrobiłbym coś z włosami? Nah. Nawet gdybym próbował, dosłownie po piętnastu sekundach wróciłyby to tej formy, co teraz.
Wyszedłem z łazienki i podniosłem plecak. Wypakowałem z niego wszystkie zeszyty i sprawdziłem, ile zostało mi kasy w portfelu. Wystarczająco.
Spojrzałem na godzinę. Siedemnasta dwadzieścia.
Wyszedłem z pokoju i stanąłem przy schodach. Nie musiałem długo czekać, aż przyjdzie Deku.
- Na jaki film właściwie idziemy? – Spytał z uśmiechem.
- Zobaczysz – odparłem.
Już po dziesięciu minutach byliśmy w pociągu. Mieliśmy przejechać dwie stacje. Jechaliśmy jakieś dziesięć minut w kompletnej ciszy. Wysiedliśmy. Zostało dosłownie parę metrów piechotą. Kiedy tylko wyszedłem z pociągu, poczułem, jak coś ciągnie mnie za rękawek koszulki. Odwróciłem się. Był to oczywiście Deku. Przez chwilę nie wiedziałem, czego chce.
W końcu przełknąłem ślinę i wyciągnąłem dłoń w jego kierunku. Ucieszony, że rozumiem, złapał ją i splótł swoje palce z moimi.
Kiedy staliśmy przed kinem, wyciągnąłem z kieszeni spodni bilety. Deku przyjrzał się im uważnie, czytając tytuł filmu.
- Kacchan, ty… Ty wiedziałeś, że chcę to obejrzeć? – Spytał poruszony Deku.
- Um, nie – skłamałem.
Już po piętnastu minutach siedzieliśmy w kinie. Jako, że trochę się spóźniliśmy, film zdążył się zacząć, ale nie minęło nawet pięć minut, więc nie było problemu ze zrozumieniem.
- To sequel, oglądałeś poprzednią część, prawda?
- Nie – powiedziałem szybko.
- Co? Ale Kacchan, nic nie zrozumiesz z tego! To kolejna część! Mogliśmy pójść na coś innego! – Stwierdził Deku, zaskoczony.
- Trudno – odparłem szybko. Miał rację. Nic nie rozumiałem z filmu. Nie kojarzyłem postaci. Już w połowie filmie Deku się popłakał. Któraś postać zginęła, ale nie wiem, kto to w ogóle był, szczerze mówiąc.
Nerd trzymał rękę na odparciu koło mnie. Mógłbym po prostu teraz położyć swoją rękę na jego… Ale…
Zestresowany podniosłem rękę i już miałem położyć ją na dłoni Deku, zmuszając go do trzymania się za ręce. W tamtym momencie zdjął rękę z oparcia.
Westchnąłem i powiedziałem, że muszę pójść do łazienki. Było to oczywiste kłamstwo. Wyszedłem z sali i owszem, skierowałem się do łazienki, ale tylko opłukałem twarz zimną wodą.
W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Deku.
- Kacchan, ja… Możemy pójść gdzieś indziej, jeśli chcesz. Ja świetnie się bawiłem, ale nie chcę, żebyś zmuszał się do oglądania czegoś, co jest dla Ciebie nudne.
- Durny Deku. Nie rozumiesz? Doskonale wiedziałem, że chciałeś obejrzeć ten głupi film. Dlatego Cię tu zaprosiłem. I owszem, może nie chciałem tego oglądać, ale chciałem, żebyś przynajmniej ty się dobrze bawił. Wracaj na salę, zaraz przyjdę – odparłem szybko i zmusiłem się do uśmiechu.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Ubrałem się szybko i ruszyłem tuż za nim.
- Jak myślisz, Deku, co ludzie pomyśleliby, jeśli zobaczyliby nas razem? Dwóch gości, którzy nigdy się nie dogadywali, nagle się przyjaźnią? – Odezwał się poważnym tonem głosu. Zastanowiłem się.
- Uh, nie wiem…
- Również nie wiem. Ale jedno wiem na pewno. Byłoby to zauważalnie dziwne. W związku z tym ustalmy coś sobie. Dopóki trwają lekcje zachowuj się tak, jakby nic się nie zmieniło. Tak będzie lepiej. Na ten moment jednak… – musiałem mu przyznać rację. To byłoby troszkę... dziwne, gdybyśmy nagle byli w lepszych relacja... Zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób bycia Kacchana.
- Deku! Czy zechciałbyś, kurwa, pójść – przerwał na moment – na randkę… Ze mną?
- Kacchan... Nie dosłyszałem, możesz powtórzyć? - powiedziałem, przybliżając się do niego. W pewnym sensie była to prawda, a w pewnym kłamstwo.
- Spytałem się, czy kurwa pójdziesz ze mną na randkę! - warknął, ale na końcu usłyszałem zmianę w jego głosie. Uśmiechnąłem się. Kacchan czasami bywał naprawdę uroczy.
- Jesteś jak tsundere - zaśmiałem się, gdy zobaczyłem rumieńce na jego twarzy. Nie czekając na jego reakcję, wspiąłem się na palcach i pocałowałem go. Był krótki, ale intensywny. Tym razem to ja dominowałem, a gdy otworzyłem lekko oczy, moje kąciki ust podniosły się ku górze. Zaprzestałem i odsunąłem się lekko.
- Jestem bardzo chętny - zaśmiałem się, rumieniąc delikatnie i czekając na to, co zrobi.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Owszem, zobaczenie Deku w samych bokserkach nie było tym, czego się teraz spodziewałem. Zaczerwieniłem się mocno, patrząc na półnagiego chłopaka. Po paru sekundach jednak otrząsnąłem się i odezwałem się głośno:
- Okej, możesz mi już dać ten telefon.
Deku, jakby zrezygnowany, podał mi smartfona, który leżał przed chwilą na łóżku. Schowałem urządzenie do kieszeni spodni, uprzednio sprawdzając, ile ma baterii.
- Możesz się zacząć tłumaczyć. Czemu go zabrałeś? – Wywarczałem. Nie chciałem się na niego złościć, ale brak telefonu mnie w pierwszej chwili nieźle wystraszył.
- Um… Nie wiem, po prostu… Tak jakoś uh… - Deku najwyraźniej nie był w stanie się wysłowić. Minęła krótka chwila ciszy. W końcu nerd, prawdopodobnie po cięższym zastanowieniu, wyjaśnił:
- Nie wiem, po prostu było mi jakby… Smutno, że… Że przez cały dzień się do mnie nie odzywałeś i się odsuwałeś, mimo tego, że wczoraj… - Tu zamilkł. Staliśmy tak w ciszy przez chwilę. W końcu, po jakichś dwudziestu sekundach nieznośnego milczenia,  odezwałem się:
- Ubierz się. Będę czekał w łazience w budynku szkoły. Tutaj ktoś może nas usłyszeć.
Po tych słowach wyszedłem z pokoju. Powolnym, niespiesznym krokiem skierowałem się we wskazane miejsce. Wszedłem do męskiej łazienki i oparłem się tam o ścianę. Upewniłem się, że jest w niej pusto. Stałem tak dosłownie minutę, kiedy do pomieszczenia wszedł Deku. Zamknąłem za nim drzwi i spojrzałem a niego.
- Jak myślisz, Deku, co ludzie pomyśleliby, jeśli zobaczyliby nas razem? Dwóch gości, którzy nigdy się nie dogadywali, nagle się przyjaźnią? – Odezwałem się poważnym tonem.
- Uh, nie wiem…
- Również nie wiem. Ale jedno wiem na pewno. Byłoby to zauważalnie dziwne. W związku z tym ustalmy coś sobie. Dopóki trwają lekcje zachowuj się tak, jakby nic się nie zmieniło. Tak będzie lepiej. Na ten moment jednak… – tu zamilkłem na chwilę. Cholera, kiedy stałem się taki miękki? Potrząsnąłem głową, co w pewien sposób mnie odświeżyło.
- Deku! Czy zechciałbyś, kurwa, pójść – przerwałem i niekontrolowanie zacząłem mówić coraz ciszej – na randkę… Ze mną?

Od Izuku CD Katsuki'ego

Przyciągnął mnie do siebie, puszczając moją dłoń. Objął mnie i złączył nasze usta. Położyłem dłonie na jego plecach, miętoląc jego koszulkę. Tym razem pocałunek był dużo dłuższy i bardziej odważniejszy. Dziwne uczucie ciepła w brzuchu rozeszło się na całe ciało, a gdy wtopił swoją dłoń w moje włosy, temperatura jeszcze bardziej się podniosła. Taki drobny gest od Kacchana, a tak bardzo reaguję. Pierwszy raz tak reaguję. Nigdy nie byłem w związku, a teraz robię coś takiego z Kacchanem... W sumie, nie przypominam sobie żeby on też był w jakimś związku. Gdy się "odkleiliśmy", przytulił mnie do siebie. Stłumiłem ciche westchnięcie zadowolenia.
- Ty tępy, durny Deku, wszystko twoja wina, powinienem był dawno spać.
- Nie wyglądasz, jakbyś żałował – stwierdziłem, wciąż miętoląc jego koszulkę. Odpowiedziała mi cisza.
- Powinniśmy się zbierać. Jeśli ktoś nas nakryje, będzie słabo – spojrzałem do góry na niego, trochę zaskoczony.
- Ale nie ma w ogóle prądu, a ja nadal nie znalazłem telefonu. Nie zasnę tak
- Co ja Ci poradzę? Też potrzebuję swojego. Poza tym, ile ty masz lat? Pięć?
- N-nie! Po prostu ledwo trafię do łóżka. A co dopiero z wiedzą, że nie mogę zapalić światła. Jeszcze ktoś mi wbije do pokoju, zgwałci mnie, okradnie i zabije! – Odparłem, ściskając mocniej koszulkę.
- Debil. Nic nie poradzę – odezwał się.
- To przenocuj mnie u siebie – powiedziałem z nadzieją w głosie.
- Nie mamy wolnych łóżek. Mamy dwa łóżka na trzy osoby, nawet gdybym chciał, nie miałbyś gdzie spać. Po prostu pójdź spać, pomyśl przed snem o czymś miłym i tyle. Może znajdziesz telefon? – Mruknął. W sumie, miał rację... I był w pewnym sensie miły. Po chwili weszliśmy z powrotem do budynku, zamknęliśmy drzwi na balkon i skierowaliśmy się w stronę pokoi, wciąż trzymając się za ręce.
- No to… Widzimy się rano. Dobranoc – odezwałem się na pożegnanie. Dopiero wtedy Kacchan puścił moją dłoń.
- Tak. Dobranoc, głupi nerdzie – odpowiedział. Cicho się zaśmiałem, wchodząc do pokoju. Kacchan jest jak tsundere - pomyślałem, wchodząc pod kołdrę. Przez chwilę gapiłem się w sufit, uśmiechnięty. "Pomyśl przed snem o czymś miłym", co? Zamknąłem oczy i przytuliłem poduszkę do siebie, uśmiechając się, a także rumieniąc.
Obudziłem się dość wcześnie - lekcje zaczynały się dopiero 9, prawie że 10. Ziewnąłem i poszedłem się umyć. W lustrze spojrzałem na siebie i... przypomniałem sobie, że Kacchan mnie pocałował. Nawet dwa razy. I mi się to podobało. Bardzo podobało. Zwłaszcza że to był Kacchan. Momentalnie spłonąłem rumieńcem. Pokręciłem głową, żeby odgonić od siebie te myśli, które atakowały mnie z każdej strony i ochlapałem twarz lodowatą wodą. Przeszły mnie dreszcze przez to jak zimna była, ale przeżyłem. Ubrałem się i usiadłem do stolika, przypominając sobie, że z czegoś dzisiaj będzie pytać. Podobno. Poduczyłem się, a gdy była równo 9, spakowałem się i kilka minut później wyszedłem z pokoju. Tym razem szedłem uważnie, spokojnym krokiem. Widziałem, jak ten niski... Taeyang? Wybiegł z pokoju. Chyba najwyraźniej był spóźniony. Zostawił nawet za sobą otwarte drzwi, która zamknął Kacchan. Nadal był ubrany w tym, w czym spał. Odwróciłem głowę zanim mnie zauważył i zbiegłem w dół w po schodach.
Na lekcjach nie działo się zbyt wiele - oprócz tej jednej, na której losowi uczniowie byli przepytywani. Ale oprócz tego, ja przeżywałem wewnętrzny ból. Kacchan dosłownie mnie ignorował, nie zwracał w ogóle uwagi - a gdy przez przypadek się dotknęliśmy, ten odsuwał się. Było mi trochę smutno, ale zachowałem uśmiech na twarzy. Na ostatniej lekcji jednak, a w sumie to po, Kacchan dostał polecenie aby wyjść z nauczycielem. Nie wiedząc dlaczego, skorzystałem z okazji i zabrałem jego telefon. W szybkim tempie opuściłem szkołę i wybrałem się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Swoje rzeczy (i telefon Kacchana) położyłem na łóżku, perfidnie na widoku. To nie tak, że wziąłem mu go bez powodu. To po prostu... nie wiem. Chyba jednak tak po prostu. Umyty, wytarłem się i zdążyłem założyć tylko bokserki kiedy usłyszałem walenie w drzwi. Z mokrymi włosami lekko je otworzyłem.
- Deku! - kiedy jednak blondyn postanowił otworzyć je na szerz, wejść do pokoju i zamknąć drzwi.
I poczułem się strasznie nieswojo po ostatnich wydarzeniach, stojąc przed nim w samych bokserkach, tuż po prysznicu, kiedy jest pewnie mocno wkurzony.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytał Deku, patrząc mi w oczy. Ścisnąłem mocniej jego dłoń.
- Ugh, nie wiem, okej? Więcej tego nie zrobię – Burknąłem, odwracając wzrok. Ten nerd zaśmiał się tylko cicho i poprawił delikatnie uścisk naszych dłoni. Przysunął się do mnie i oparł głowę o moje ramię.
- Nie, nie o to chodzi. Mam na myśli… Możesz to zrobić jeszcze raz, kiedykolwiek. To było… W porządku – odpowiedział z uśmiechem na ustach. Spojrzałem na niego i zapiekły mnie policzki. Skoro tak… Przyciągnąłem go do siebie, puszczając na chwilę jego dłoń.
Objąłem go i, przyciągając go jeszcze bliżej, znowu złączyłem nasze usta. Tym razem pocałunek trwał dużo dłużej. W międzyczasie Deku położył dłonie na moich plecach, złapał moją koszulkę i ściskał ją delikatnie w dłoniach.
Nigdy wcześniej się nie całowałem. Ba, nie trzymałem się nawet z nikim za ręce. Jak do tego doszło? Nie mam pojęcia. Durny Deku. Zatopiłem swoje dłonie w jego puszystych włosach, jakby nie pozwalając mu na oddalenie się. Kiedy się od siebie „odkleiliśmy” przytuliłem go mocno.
- Ty tępy, durny Deku, wszystko twoja wina – warknąłem – powinienem był dawno spać.
- Nie wyglądasz, jakbyś żałował – stwierdził, miętoląc wciąż moją koszulkę. Nic nie odpowiedziałem.
- Powinniśmy się zbierać. Jeśli ktoś nas nakryje, będzie słabo – stwierdziłem. Deku podniósł wzrok na mnie, jakby zaskoczony tym, że nie możemy zostać tam całej wieczności.
- Ale nie ma w ogóle prądu, a ja nadal nie znalazłem telefonu. Nie zasnę tak – stwierdził.
- Co ja Ci poradzę? Też potrzebuję swojego – stwierdziłem – poza tym, ile ty masz lat? Pięć?
- N-nie! Po prostu ledwo trafię do łóżka. A co dopiero z wiedzą, że nie mogę zapalić światła. Jeszcze ktoś mi wbije do pokoju, zgwałci mnie, okradnie i zabije! – Odparł, ściskając mocniej koszulkę.
- Debil. Nic nie poradzę – odezwałem się.
- To przenocuj mnie u siebie – powiedział z nadzieją w głosie.
- Nie mamy wolnych łóżek. Mamy dwa łóżka na trzy osoby, nawet gdybym chciał, nie miałbyś gdzie spać. Po prostu pójdź spać, pomyśl przed snem o czymś miłym i tyle. Może znajdziesz telefon? – Mruknąłem. Po chwili weszliśmy z powrotem do budynku, zamknęliśmy drzwi na balkon i skierowaliśmy się w stronę pokoi, wciąż trzymając się za ręce.
- No to… Widzimy się rano. Dobranoc – odezwał się na pożegnanie. Dopiero wtedy puściłem jego dłoń.
- Tak. Dobranoc, głupi nerdzie – odpowiedziałem i usłyszałem jeszcze cichy śmiech chłopaka.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Ledwo co zasnąłem, a zostałem nagle obudzony. Nagły głośny trzask sprawił, że zbyt gwałtownie wstałem. Czułem jak serce mi bije z przerażenia - spróbowałem zaświecić światło, ale nie mogłem. Niczego nie widziałem i nie wiedziałem gdzie zostawiłem telefon. Powoli dotarłem do drzwi i wyszedłem. Rozejrzałem się, a widząc światło, spojrzałem w tamtą stronę. W tym samym momencie ta osoba poświeciła w moją strone latarką.
- Kacchan? – Powiedziałem cicho, szczęśliwy że to właśnie on wyszedł. Podbiegłem do niego i przytuliłem go mocno.
- C-co jest? –
- Obudził mnie trzask, bo wywaliło prąd i się wystraszyłem. Nie mogłem znaleźć telefonu w ciemnościach, więc chciałem sprawdzić, co się stało, ale samo wyjście na korytarz mnie już przeraziło – wymamrotałem, ściskając w dłoniach koszulkę. Poczułem dłoń na swoich włosach i... poczułem się lepiej.
- Jeez, nie ważne. Chodźmy, zobaczymy co się stało – odparł. Kiwnąłem głową i ruszyłem za nim. Kacchan jest nawet miły... W pewnym momencie zauważyłem, że otwiera szklane drzwi balkonu i wychodzi na niego. Podszedł do barierki, a ja stanąłem tuż obok niego. Wszędzie było ciemno.
- Nie ma prądu, nigdzie – zauważyłem.
- Tia – odparł.
- Możemy chwilę tutaj postać i zobaczyć, czy w którymś z budynków może zapali się światło. Tak dowiemy się, czy to jakaś duża awaria, czy tylko chwilowy problem z przepływem prądu – stwierdziłem. Kacchan odszedł trochę od barierki. Zrobiłem to samo, stojąc tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Poczułem jak jego dłoń musnęła moją. Zabrał ją, ale ja... Dotknąłem ją małym palcem, czując jak serce zaczyna mi bić w przyśpieszonym tempie. A w momencie, w którym splótł nasze palce... Nie minęła nawet dłuższa chwila, a przesunął swoją rękę w moim kierunku, splatając palce z moimi. Było mi coraz bardziej gorąco, nawet jeśli była to zimowa noc.
- K-kacchan? – Wymamrotałem zdziwiony, ale również zawstydzony. Nie czułem się źle z tym, co się teraz działo. Było... dobrze. Czułem się dobrze w jego towarzystwie, nawet jeśli często źle się do mnie zachowywał. Ale od czasu tego pierwszego wyzwania w butelce, te uczucia były... inne. Tak, jakbym sobie coś uświadomił. Wpatrywałem się w ciemne miasto, kiedy nagle rozbłysło ono światłem.
W tym samym momencie, poczułem usta na swoich. Spojrzałem na twarz Kacchana. Jego oczy były zamknięte i... Niewiele myśląc, również je zamknąłem i oddałem pocałunek. Był on delikatny, jakby niepewny. Tak jak moje myśli o naszej relacji. Kim w końcu dla siebie byliśmy? Mogliśmy spędzać razem czas, a po chwili Kacchan mógł być na mnie wściekły. Innym razem natomiast mógł mnie przyjąć; od tak, pomógłby, nawet nieświadomie. Odsunął się trochę, a ja otworzyłem oczy. Wiedziałem już dlaczego się czerwieniłem - to przez Kacchana. To on na mnie tak działał. Także i teraz byłem czerwony do granic możliwości - tak samo zawstydzony. Spuściłem wzrok w dół, nie czując że dałbym radę spojrzeć mu w oczy. Wzmocniłem uścisk dłoni.
Zerknąłem na niego w tym samym momencie, w którym znowu miasto zostało spowite ciemnością. Tylko księżyc oświetlał jego twarz - i poczułem jak wewnątrz robi mi się gorąco. Nie chciałem myśleć, dlaczego Kacchan mnie pocałował - równie dobrze mógł to zrobić od tak, bez powodu...
- Katsuki - powiedziałem cicho.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spojrzałem na jego twarz, wprost w jego oczy. Czerwień mnie nie opuszczała.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Moja drzemka przeciągnęła się od siedemnastej do pierwszej w nocy. Cóż, sześciogodzinna drzemka może być. Gorzej z tym, że teraz nie zasnę. Nie tylko dlatego, że już spałem. Natłok myśli mi nie pozwoli. Przebrałem się już w koszulkę i krótkie spodnie, w których zamierzałem spać, ale nadal nie byłem w stanie zmusić się do snu. Leżałem na łóżku, myśląc z zazdrością o wszystkich ludziom w akademiku. Jest całkiem spora szansa, że jestem jedyną osobą, która wciąż nie śpi. Żeby zabić czas, zapaliłem malutką lampkę i wyciągnąłem zeszyt z plecaka i zacząłem bazgrać w nim jakieś pieski, kotki, kij wie co.
Zrobiłem kilka amatorskich rysunków na ostatnich stronach zeszytu. Wziąłem do ręki telefon i spojrzałem na godzinę. Druga w nocy. Siedziałem jeszcze krótką chwilkę. Nagle usłyszałem trzaśnięcie, a moja lampka zgasła.
Serce zabiło mi minimalnie mocniej. Włączyłem latarkę w telefonie. Wstałem i spróbowałem zapalić światło w łazience. Nie działało. Przerwa w dostawie prądu? Cichutko otworzyłem drzwi na korytarz. Jedynym źródłem światła był mój telefon. Usłyszałem cichy zgrzyt otwieranych drzwi. Ktoś, kto również zauważył brak prądu, także wyszedł na korytarz. Jednak najwidoczniej nie dysponował telefonem, ani żadnym innym źródłem światła. Zamknąłem drzwi za sobą i spojrzałem w kierunku drżącej sylwetki stojącej na korytarzu. Poświeciłem tam latarką.
- Kacchan? – Usłyszałem ucieszony głos Deku. Podbiegł do mnie, rozłożył ramiona i obdarzył mnie mocnym i ciepłym przytulasem.
- C-co jest? – Wymamrotałem. Nie miałem siły, ani nawet ochoty teraz się na niego drzeć.
- Obudził mnie trzask, bo wywaliło prąd i się wystraszyłem. Nie mogłem znaleźć telefonu w ciemnościach, więc chciałem sprawdzić, co się stało, ale samo wyjście na korytarz mnie już przeraziło – wymamrotał, ściskając w dłoniach koszulkę. Odruchowo położyłem mu dłoń na włosach.
- Jeez, nie ważne. Chodźmy, zobaczymy co się stało – odparłem. Deku puścił mnie i kiwnął głową. Ponoć gdzieś jest jakiś mały balkon, z tego miejsca byłbym w stanie określić, czy tylko w naszym budynku nie ma prądu, czy w całej okolicy.
Dość szybko zlokalizowałem rzeczony balkonik. Otworzyłem cicho szklane drzwi prowadzące na niego. Mimo, że była wciąż zima, a do tego noc; było całkiem ciepło. Podszedłem do barierki, a Deku stanął obok mnie. Cała okolica spowita była ciemnością.
- Nie ma prądu, nigdzie – zauważył Deku.
- Tia – odparłem.
- Możemy chwilę tutaj postać i zobaczyć, czy w którymś z budynków może zapali się światło. Tak dowiemy się, czy to jakaś duża awaria, czy tylko chwilowy problem z przepływem prądu – stwierdził Deku. Odszedłem troszkę od barierki. Ciemnowłosy chłopak stanął tuż obok mnie, w tej samej odległości od barierki. Przypadkowo musnąłem jego dłoń swoją. Lekko zawstydzony odsunąłem minimalnie rękę. Po sekundzie poczułem jednak, że Deku małym palcem dotknął mojej dłoni. Serce zabiło mi szybciej. Wziąłem płytki oddech i splotłem swój palec z jego. Zacisnąłem powieki. Minęło dosłownie kilka sekund, kiedy w końcu nie wytrzymałem. Przesunąłem swoją rękę w jego kierunku i złapałem jego dłoń, splatając swoje palce z jego.
- K-kacchan? – Wymamrotał zdziwiony Deku, najwyraźniej niemniej zawstydzony. Spojrzałem w jego kierunku na krótki moment, kiedy ten patrzył wciąż w miasto. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Wziąłem kolejny, tym razem głęboki oddech. Nachyliłem się w jego kierunku i, niewiele myśląc, pocałowałem go.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Szedłem do swojego pokoju w ciszy, myśląc o tej sytuacji.
Kacchan powiedział moje imię, pierwszy raz od... dawna. Zawsze mówił na mnie i o mnie w sposób obraźliwy lub po prostu nieprzyjemny, a teraz... Powiedział do mnie po imieniu. Położyłem dłonie na policzkach, nie wierząc. Były ciepłe tak bardzo, jakbym dotknął swojego brzucha - nie, jeszcze cieplejsze. Były wręcz palące. Uśmiechnąłem się szeroko. To było dziwne, szokujące, ale przede wszystkim - miłe. To miłe, nawet jeśli po prostu się przejęzyczył... Ale jak ktoś się przejęzycza, to raczej mówi to, co ma na myśli... Czyli Kacchan... Stłumiłem w sobie chęć uśmiechnięcia się jeszcze szerzej i wszedłem do swojego pokoju. Padłem na łóżko i wgapiłem się w sufit.
Naprawdę Kacchan powiedział do mnie po imieniu.
- Izuku! Musisz się pouczyć - ziewnąłem. Nie mogłem znowu zarwać nocki lub jej połowę. No tak, przecież ostatniej nocy mało spałem. Przez tą butelkę, sklep i rozmowę z mamą... Westchnąłem, siadając do biurka z zeszytami i książkami. Nie mogłem zawieść moich rodziców! Muszę się pilnie uczyć, żeby w przyszłości móc im pomóc i mieć dobry zawód! Kiwnąłem głową i tak przez kilka godzin nieprzerwanie czytałem i skrobałem na kartkach papieru. Nie zdawałem sobie sprawy jak późno się robi i to, że powinienem w końcu pójść spać. Ziewnąłem i poszedłem się umyć i przebrać w spodenki i koszulkę w urocze kwiatki. Usiadłem na łóżku i wtuliłem się w poduszkę, czując jak ciężkie mam powieki. Spojrzałem jeszcze raz na zegarek. Północ. Westchnąłem cicho, wzmacniając uścisk.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Mówiłem Ci, do jasnej cholery, że nic mi nie jest. To ty drżysz jak w febrze i łazisz czerwony jak… Coś czerwonego! – Odparłem, zdenerwowany. Ten cholerny nerd łazi za mną od początku dnia, to zaczynało mnie na serio wnerwiać.
- Ale… Ty też byłeś zawstydzony, prawda? Myślałeś, że nie zauważę? – Odparł szybko. Wyglądał, jakby był bliski płaczu. Na jego słowa wręcz podskoczyłem. Zrobiłem krok do tyłu i złapałem klamkę, chcąc zamknąć mu drzwi bez nosem, jednak ten zablokował drzwi ręką, uniemożliwiając mi zamknięcie ich.
- Izuku, spieprzaj, zajmij się sobą, dobrze? – Wywarczałem, brzmiąc już jak jakiś zdenerwowany wilczur. Próbowałem zamknąć drzwi, ale Deku zablokował je także nogą. Dopiero po sekundzie zorientowałem się, że nazwałem go po imieniu. Samego nerda również chyba to zatkało, bo spojrzał na mnie z szokiem tak wielkim, jakbym mu właśnie powiedział, że za chwilę nadejdzie koniec świata.
Przez sekundę zobaczyłem łzy zbierające się w oczach chłopaka, który następnie potrząsnął łbem i, jeszcze mocniej zarumieniony powiedział głośno:
- A... Powiedziałeś mi… Po imieniu?
- Przejęzyczyłem się. Teraz znikaj, bo zaraz nauczyciele będą się tu zbierać przez raban, który narobiłeś – wymamrotałem.
- O-okej, Kacchan, niech będzie. Ale nie myśl, że niczego nie widzę, dobrze? Każdy głupi zauważy, że coś jest u Ciebie nie tak, jak powinno, Kacchan – odparł szybko.
- Tia – po tych słowach zamknąłem drzwi i usłyszałem kroki odchodzącego spod drzwi Deku. Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem się plecami do drzwi. Zsunąłem się na ziemię, siadając na zimnej podłodze. Wziąłem jeszcze kilka głębszych wdechów, uderzyłem się dłońmi w twarz i wstałem. Dochodziła siedemnasta, powinienem się czegoś pouczyć. Już po kilku minutach siedziałem wygodnie na łóżku, gapiąc się na stronę książki.
Sześćset razy czytałem ten sam fragment. Nie mogłem się skupić. W końcu, sfrustrowany rzuciłem książką o ścianę i położyłem się na plecach, rozkładając ręce na boki. Wziąłem głęboki oddech. Przekręciłem się na bok i zamknąłem oczy. Może powinienem się zdrzemnąć. Pouczę się wieczorem, pomyślałem. Ułożyłem się wygodnie, narzuciłem na siebie kołdrę i usiłowałem zmusić się do zaśnięcia.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Właśnie, czemu się rumienię?
Ale co ważniejsze - dlaczego Kacchan tak zareagował? Jest na mnie chyba zły. Poszedłem za nim, a gdy zobaczyłem jak wbiega do łazienki, zmartwiłem się. Może było mu niedobrze i dlatego był zły, bo go przytrzymałem jeszcze? Zmartwiony podszedłem do łazienki, a gdy byłem pod drzwiami, akurat wyszedł.
- K-kacchan, wszystko w porządku? Tak nagle wybiegłeś i bałem się, że coś Ci się…
- Tak, spadaj – burknął, idąc przodem. Stałem chwilę w miejscu. Kacchan zawsze gdy był pytany o to, jak się czuje, to tak odpowiadał. Ściągnąłem wargi, cicho stawiając kroki. On nigdy nie przyjmował pomocy. Kacchan to Kacchan, on musi wszystko sam, musi wszystko wygrać i nie potrzebuje pomocy. Westchnąłem, podnosząc głowę i ruszając szybciej nogami skierowałem się w stronę jego pokoju.
Tylko, który to był? Wczoraj, ten Blase jak przyszedł mówił, że dzieli pokój z Kacchanem, więc to pewnie pokój o numerze... 8! Podbiegłem do drzwi i zapukałem w nie, trochę drżąc. Ale dlaczego?
Dlaczego od wczoraj cały czas nie wiem, dlaczego różne rzeczy się ze mną dzieją? Zagryzłem wargę, a kiedy zobaczyłem jak drzwi się otwierają i ukazuje mi się blond czupryna, która wygląda jakby właśnie przeżyła wybuch wstrzymałem oddech. Przez chwilę gapiłem się w jego oczy, zapominając po co tu przyszedłem. A wyraz twarzy Kacchana się zmieniał.
- Głupi nerdzie, po co przyszedłeś? - warknął, niezbyt miło.
- N-no bo martwiłem się, K-kacchan - szepnąłem cicho, bawiąc się dłońmi i spuszczając wzrok na nie. Dlaczego teraz totalnie mnie onieśmielał?
- Że co? Mów głośniej nie słyszę cię - wymruczał, a raczej znowu warknął. Znowu poczułem gorąc na policzkach.
- N-no bo martwiłem się! Nigdy nie mówisz prawdy... - zacząłem krzykiem, ale znowu mój głos się ściszał, drżąc jak osika. - Więc się martwiłem, Kacchan... - wymruczałem, miętoląc tym razem skrawek koszuli i czując jak bije mi serce.

Od Katsuki'ego CD Izuku

Deku, po raz setny w ciągu ostatnich dni wpadł na mnie, odbił się od mojej klatki piersiowej i poleciał do tyłu. W ostatniej sekundzie chwycił moją dłoń, co powstrzymało go przed upadnięciem na tyłek. Pierwszym, co zauważyłem była czerwień, która znowu pojawiła się na jego policzkach. Deku zacisnął powieki, splótł swoje palce z moimi i podciągnął się do góry, po czym szybko puścił moją dłoń i położył rękę na przedramieniu drugiej w zawstydzonym geście.
- Idioto! Czemu się rumienisz, durny nerdzie?! – Warknąłem, zaciskając zęby. Uniosłem obie dłonie i mocno walnąłem się w policzki, próbując w ten sposób ukryć to, że moje policzki również się zaróżowiły.
Schowałem ręce do kieszeni spodni i ruszyłem wzdłuż korytarza. Jak burza wtargnąłem do łazienki, odkręciłem kran z zimną wodą. Polałem ręce wodą, po czym ochlapałem nią twarz. Złapałem skrawek rękawa od koszulki i wytarłem się nim nieco. Spojrzałem w lustro, podpierając się rękami o zlew. Warknąłem coś pod nosem i wyszedłem z łazienki.
Przed łazienką stał Deku ze zmartwioną miną.
- K-kacchan, wszystko w porządku? Tak nagle wybiegłeś i bałem się, że coś Ci się…
- Tak, spadaj – burknąłem i skierowałem się w stronę akademika.  Szybko dostałem się na korytarz, na którym był mój pokój. Kurna, brawo, Katsuki. Spisałeś się, tępa dzido. Kompletnie nie dałeś po sobie poznać, że Ciebie też to zawstydziło.
Wszystko, jak zawsze, zrobiłem automatycznie, nawet nie pomyślałem o tym, że Deku może teraz tym bardziej się przejmować. Idiota z niego. Ze mnie też.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Kiedy Kacchan otworzył drzwi jak jakiś boss (co było w sumie fajne), złapałem je i zamknąłem za sobą, wchodząc do sali. Rozejrzałem się. Nie wiedziałem gdzie usiąść. Niby za nim była wolna ławka ale... Zacisnąłem dłonie na pasku torby i postawiłem ją tuż obok blondyna, wyciągając pośpiesznie książki i kładąc je na stoliku. Usiadłem, czując się trochę nerwowo tuż obok niego. Czułem jak moje policzki robią się czerwone, ale nie wiedziałem dlaczego. Może to przez stres? Albo Kacchana? Albo fakt, że się spóźniłem, i najchętniej bym poszedł spać? Nie, Kacchan odpada. Niby dlaczego miałbym się czerwienić...
Och. Przygryzłem wargę na samo wspomnienie i nerwowo zerknąłem na chłopaka. Siedział wpatrzony gdzieś, pewnie jak zawsze nie słuchając tego, co jest na lekcji.
Właśnie, lekcja! Skup się Izuku!
Gdy zadzwonił dzwonek, wrzuciłem pośpiesznie rzeczy do torby i potykając się o własne nogi, ruszyłem tuż za Kacchanem.
- Nie śledź mnie, cholerny nerdzie – usłyszałem jak burknął. Poczułem, jak zaczynam się denerwować.
- Chciałem tylko spytać, czy… Uh… Możemy siedzieć razem na lekcjach? Proszę, nie będę Ci przeszkadzał, będę siedział cicho! – Zapewniłem, składając ręce w błagalnym geście.
- Eh? Czemu?
- Um, po prostu… Nie wiem, nie ważne, mogę? Proszę – odparłem cicho. Słyszałem, jak głośno wzdycha.
- Jeśli będziesz siedział cicho i nie będziesz się odzywał, to niech Ci będzie. Nie widzę w tym sensu, ale zignoruję to – odpowiedział. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Dzięki Kacchan! - ni to krzyknąłem, ni to pisnąłem i ledwo się powstrzymałem od uściśnięcia go. Szybko się zreflektowałem i uciekłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem i przyglądałem się sobie.
Dlaczego aż tak bardzo cieszył mnie fakt, że będę mógł siedzieć obok Kacchana? I dlaczego znowu jestem czerwony? Może jestem chory? Ugh, brzuch mnie nawet boli... Ochlapałem twarz lodowatą wodą i poszedłem w biegu na lekcje, podczas których czasami czułem wręcz mega szczęście. Ledwo powstrzymywałem się tym razem od zagadywania Kacchana, ale dałem sobie radę! Czas minął szybko, a wraz z nimi lekcje. Miałem wychodzić z sali, kiedy znowu wpadłem na właśnie niego. Tylko że tym razem dosłownie na niego wpadłem - odbiłem się od jego klatki piersiowej (swoją drogą, Kacchan jest nieźle zbudowany!) i bym upadł, gdybym nie złapał się jego dłoni. No i znowu ta czerwień na policzkach.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Deku! Uważaj jak łazisz, durny nerdzie – warknąłem. Wyjątkowo nie miałem ochoty mu przywalić. Od wczoraj czułem się dziwnie, myśląc o Deku. Owszem, wygrałem grę, więc powinienem szybko zapomnieć o tym, jak zdobyłem pierwsze punkty, ale to było najbardziej… Nietypowe wyzwanie, jakie dostałem.
Deku zakrył twarz rękami, prawdopodobnie przygotowany na to, że zaraz oberwie. Nic nie mówiąc po prostu zacząłem znów schodzić po schodach.
Tępy nerd stał jeszcze chwilę w miejscu, jakby nie dowierzając, że po prostu sobie poszedłem. Jako, że był wtorek, lekcje zaczynały się dziesięć po siódmej. Czyli zaczęły się dokładnie trzy minuty temu. Zbiegłem ze schodów i podbiegłem do klasy, w której miałem mieć lekcje. Zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do klasy. Deku złapał drzwi za mną i wszedł do sali tuż za mną. Usiadłem w przedostatniej ławce, rzuciłem plecak na podłogę i wsunąłem się bliżej ławki. Deku rozglądał się chwilę po prawie pustej klasie, po czym zbliżył się do rzędu, w którym siedziałem.
Położył swoją torbę na ławce za mną. Podparłem się na ręce, kładąc łokieć na ławce, a głowę wsparłem na dłoni.
Deku chwilę stał w bezruchu. W końcu zacisnął dłoń na pasku torby, podniósł ją i położył na mojej podwójnej ławce. Wyjął książki i usiadł obok mnie. Zacisnąłem tylko zęby, wziąłem głęboki oddech i nic nie powiedziałem.
Położyłem książki i zeszyt na swojej części ławki. Kątem oka spojrzałem na Deku. Mógłbym przysiąc, że był zaczerwieniony, szczególnie na policzkach. Zignorowałem to. Na lekcji niezbyt słuchałem. Szczerze mówiąc, to nawet nie wiedziałem, czego była to lekcja.
Wraz z dzwonkiem spakowałem swoje manatki i bez słowa wyszedłem z sali. Deku podążał za mną.
- Nie śledź mnie, cholerny nerdzie – burknąłem, marszcząc brwi.
- Chciałem tylko spytać, czy… Uh… Możemy siedzieć razem na lekcjach? Proszę, nie będę Ci przeszkadzał, będę siedział cicho! – Zapewnił Deku, składając ręce w geście błagania.
- Eh? – Spojrzałem na niego spode łba – Czemu?
- Um, po prostu… Nie wiem, nie ważne, mogę? Proszę – odparł cicho. Westchnąłem głośno.
- Jeśli będziesz siedział cicho i nie będziesz się odzywał, to niech Ci będzie. Nie widzę w tym sensu, ale zignoruję to – odpowiedziałem.

Od Izuku CD Katsuki'ego

- Pocałuj hm… Tego zielonego – powiedział. Poczułem dziwne uczucie. Kacchan miałby kogoś pocałować? On by tego nie zrobił.
- Co? – Spytał, zdenerwowany. Wpatrzyłem się w niego.
- No, tego obok Ciebie! – zmroziło mnie. Miał mnie pocałować? Zamrugałem, nie wierząc.
- Chyba że chcesz… Spasować. I mieć minus jeden punkt – Tae, nie prowokuj Kacchana, błagam... Jak zawsze chce wygrać, ale...
Nagle poczułem silny chwyt i usta Kacchana. Myślałem że ta chwila długo trwała, ale była dość krótka. Czy on... mnie właśnie pocałował? Wgapiłem się w niego, wytrzeszczając oczy i z lekko otwartą buzią. Czułem się z tym dziwnie, ale nie źle. Tylko dlaczego?
- Dwa punkty – mruknął, sprawiając że ocknąłem się z transu. Siedziałem cicho, całkowicie się nie odzywając. Kacchan, pomimo tego jak się wobec mnie zachowuje, pocałował mnie żeby wygrać...? Przecież wygrana nawet nie była tego warta.
- Halo, Deku! - głośne warknięcie nikogo innego niż blondyna wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie.
- Hę? Co? - rozejrzałem się zawstydzony.
- Pytanie czy wyzwanie! - krzyknął Tae, uśmiechając się złowrogo.
- Pyta- nagle poczułem wibracje w kieszeni. Przeprosiłem zbiorowisko i wręcz wybiegłem z pokoju, odbierając połączenie. Szedłem pośpiesznym krokiem, w stronę swojego pokoju.
- Izuku, jak tam? - głos mojej matki. Uśmiechnąłem się, zamykając za sobą drzwi.
- Cześć mamo - i zapomniałem o wszystkim. Po dłuższym czasie rozłączyłem się i spojrzałem na godzinę. Było już dość późno, a ja nie uczyłem się jeszcze. Westchnąłem i przysiadłem do książek, nie zdając sobie sprawy kiedy zasnąłem.
~~~
Głośny dźwięk budzika. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się.
- O nie! - krzyknąłem, w biegu zdając sobie sprawę że przespałem tylko trzy godziny. Przebrałem się szybko i umyłem, a następnie wyskoczyłem z pokoju. Na schodach oczywiście musiałem nadepnąć na swoje sznurówki i wpaść na kogoś.
- Deku!
Jest źle.

Od Katsuki'ego CD Izuku

- Dekuuu! – Przygwoździłem chłopaka do ściany i już miałem oderwać mu ten durny łeb, kiedy nagle poczułem mocny chwyt na ramieniu. - Katsuki, wszędzie Cię szukałem! Organizujemy grę w butelkę i miałem sprowadzić każdego, kto chciałby grać. Ludzie zbierają się jeszcze przez pięć minut, więc jak chcesz grać, to chodź. W naszym pokoju, mam nadzieję, że się nie złościsz. Przyjdziesz? – powiedział Blase, mój współlokator, trzymając mnie za ramię. - Tak, tak, leć – odparłem, chcąc tylko jak najszybciej sprać dupsko temu tępemu zielonemu gówniarzowi. Nawet nie zauważyłem, kiedy Deku wyślizgnął się z mojego uścisku i stanął za Blase’m. - Też pójdę – powiedział ten głupi, piegowaty nerd. - Zapraszam – uśmiechnął się Blase i odszedł, a Deku poszedł za nim szybkim krokiem. Warknąłem coś pod nosem. No i świetnie. Nie dość, że ostatecznie nawet nie sprałem tyłka temu tępakowi, to jeszcze zgodziłem się na tą całą grę.

Poszedłem do swojego pokoju. W kółeczku siedział już Blase, Deku i Taeyang. Oprócz tego siedziała tam jakaś dziewczyna, przedstawiła się szybko jako Agnes. Obok niej siedział wysoki chłopak, z tego co mówił, jego imię brzmiało Andrew. Nie wyglądał na zbyt miłego gościa. Obok Taeyanga i Deku siedziała jakaś dziewczyna. Maxine. To imię zapadło mi w pamięci. Brzmiało dziwnie. - Okej! Na dobry początek wyjaśnię zasady. Nie będzie to zwykła gra w butelkę. Zasady są następujące. Nie ma tutaj odpadania, jak w większości wersji tej gry. Zbieramy punkty. Za odpowiedź na pytanie dostajemy jeden punkt, za wyzwanie dwa, a jeśli spasujemy tracimy jeden punkt. Gramy przez trzydzieści minut. Osoba, która na końcu będzie miała najwięcej punktów wygra – wyjaśnił Blase z łagodnym uśmiechem. - Wygram – warknąłem pod nosem, siadając (mimowolnie) obok Deku. Podobnie jak on, usiadłem po turecku. Kiedy moje kolano zetknęło się z kolanem Midoriyi poczułem lekki, zimny dreszcz. - Ja zacznę – odezwała się Agnes. Złapała butelkę po wodzie leżącą na podłodze i zakręciła nią. Los padł na Taeyanga. - Pytanie, czy wyzwanie? – Spytała. - Pytanie.

- Okej… Hm… Wiem. Ile masz wzrostu? – Spytała z lekko złośliwym uśmieszkiem. - Um… Metr sześćdziesiąt cztery – odparł Taeyang, zawstydzony. Po tych słowach szybko zakręcił butelką. Padło na… Mnie. - No, pytanie czy wyzwanie? - Wyzwanie! – Rzuciłem szybko, gotując się ze złości, że ten głupi Koreańczyk był już jeden punkt przede mną. Taeyang zaśmiał się szyderczo. - Pocałuj hm… Tego zielonego – powiedział. Zamrugałem kilka razy, myśląc, że się przesłyszałem. - Co? – Spytałem, zdenerwowany. - No, tego obok Ciebie! – Odparł, a wszyscy w okręgu uśmiechnęli się lekko, ukrywając chęć śmiechu. - Chyba że chcesz… Spasować. I mieć minus jeden punkt – droczył się ze mną. Jak mnie denerwował. Sekundy dzieliły mnie od przywalenia temu pajacowi. Czułem, jak krew się we mnie gotuje. Czułem, jak czerwieni mi się cała twarz. Zacisnąłem dłoń w pięść. Szybkim ruchem złapałem Deku za kołnierz koszulki, przyciągnąłem go do siebie i prędko połączyłem nasze usta. Po jakichś dwóch sekundach odrzuciłem chłopaka na bok i wytarłem usta rękawem. Po krótkiej chwili ciszy wszyscy zaczęli bić brawo. Zacisnąłem zęby i rzuciłem okiem na Deku. Usta miał lekko otwarte, wytrzeszczając oczy w moim kierunku. - Dwa punkty – mruknąłem, kręcąc butelką.
<Deku? Wow jestem taki kurna oryginalny>

30 marca 2018

Od Izuku CD Katsuki'ego

- Pośredni pocałunek! - zaśmiałem się, patrząc jak splunął w bok, wycierając wściekle usta dłonią.
- Kacchan, spokojnie, to tylko żarty - obserwowałem jego reakcję.
- Ale nie spodziewałem że zachowasz się jak jakaś dziewica która nigdy się nie całowała - parsknąłem, po chwili żałując wypowiedzenia tych słów na głos.
- Jak dziewica?! Deku...! - wrzask i jeden moment na podjęcie decyzji. Nie zdążyłem nawet spojrzeć na jego twarz, moje życie było jednak znacznie bardziej ważniejsze w owym momencie. Wyskoczyłem z miejsca w którym przed chwilą, tak jakby ziemia się paliła. Bo paliła się, ze złości Kacchana! Szybko wystartowałem, na swoje szczęście i miałem małą przewagę. Uśmiechałem się ze strachu. Przecież jak mnie dorwie, to od razu zabije! Odwróciłem głowę żeby spojrzeć na niego i zapiszczałem na widok jego twarzy (która swoją drogą była cała czerwona od złości, bo innego powodu nie znałem) oraz tego jak blisko był. Ledwo ominąłem słup przez ten ruch, ale przynajmniej oceniłem swoją bardzo kiepską sytuację. Widząc ściany budynku, w którym miałem znaleźć swoje schronienie, nagle poczułem jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Nie, nie, nie! Dacie radę nóżki! Zacisnąłem usta w wąską kreskę, kiedy z hukiem wpadłem na hol, po chwili ciężko dysząc. Już bez energii wręcz wczołgałem się po schodach, a widząc drzwi i numerek swojego pokoju czułem się tak, jakby bramy nieba się przede mną otworzyły. Z lekkim uśmiechem na ustach zrobiłem kilka kroków...
- Deku! - ale zostałem przyszpilony do ściany przez Kacchana tak wściekłego, że byki i osy uciekały by w popłochu.
- K-k-kacchan! Nie zabijaj mnie! Ja przepraszam!

<Kacchan?> 

28 marca 2018

Od Samuela

Tak więc pora wziąć się za siebie.
Wziąć się za siebie i nareszcie opuścić pokój!
Koniec z odwlekaniem tego historycznego dnia, Sammy.
To musi wydarzyć się dzisiaj!
Jak nie trudno wywnioskować po samym wstępie, wstałem dziś pełen (nienaturalnego w moim przypadku) entuzjazmu. Korzystając z rzuconej przez los okazji, jednocześnie chcąc zdążyć zanim dobra passa się skończy, szybko wyszykowałem się z zamiarem pójścia na lekcje. Miały to być moje pierwsze zajęcia w akademii, także bez zbędnego przedłużania poklepałem Snoke’a na odchodne, następnie szybkim ruchem zagarnąłem ze stołu stos potrzebnych mi przedmiotów, po czym otworzyłem wrota swej jaskini. 
Proszę państwa, oto ten moment.
To właśnie on zapisze się w kartach największych osiągnięć ludzkości.
 
Przeszedłem przez próg, zamykając za sobą drzwi. Odetchnąłem głęboko, śmiało wdychając drażniącą woń płynów do mycia podłogi.
Oj sprzątaczki musiały przesadzić zeszłego wieczoru.
Ruszyłem przed siebie, ignorując wszelakie negatywne myśli zbierające się z tyłu mej aspołecznej podświadomości. 

W oddali ujrzałem ludzi. Choć będąc dokładniejszym, ujrzałem ogromny tłum plączących się po korytarzu osób. Były ich dziesiątki, jak nie setki, choć w moich oczach ich liczba mnożyła się do okrągłych tysięcy. 
Mój Boże, więcej matuchna nie miała?
Szybko opuściłem głowę, wbijając wzrok błękitnych tęczówek w czubki własnych butów. W jednej chwili usiłowałem zamknąć się na otaczający mnie świat, jednocześnie w dalszym ciągu brnąć przed siebie, kierując się ku klasie chemicznej, w której to właśnie miałem odbyć lekcje. Niestety, mimo usilnych starań, do mych receptorów słuchowych w dalszym ciągu dobiegał gwar otaczający skupisko ludu złowieszczo migoczące na horyzoncie.
Quam vivere, świecie?
Sprawnym ruchem dłoni wyciągnąłem z kieszeni telefon oraz parę słuchawek. Bez zbędnego cackania podłączyłem jedno do drugiego, odpaliłem pierwszą lepszą playlistę po czym kontynuowałem wędrówkę. 

Kto by się spodziewał, że przy tak znaczącym oderwaniu od rzeczywistości ryzyko zderzenia z innym przedstawicielem homo sapiens wzrośnie do poziomu „mój Boże, to jest niemal pewne”? Na odkrycie tego fenomenu nie musiałem długo czekać – po zaledwie kilku krokach poczułem, jak moje ciało zderza się z drugą bliżej niezidentyfikowaną czarną masą. Za sprawą odruchu gwałtownie odskoczyłem od osoby, na którą wpadłem, przypadkowo upuszczając na ziemię wszystkie dzierżone w dłoni przedmioty. A w skład mojego ekwipunku wliczyć można było liczne podręczniki, zeszyty, kilka długopisów, ołówków… wszystko rozsypało się z wielkim, dorodnym hukiem, który był na tyle głośny, że obudziłby umarłego. Kilka osób obejrzało się za źródłem hałasu, co przyprawiło mnie o dodatkowy stres oraz palpitacje serca.
   - Przepraszam – mruknąłem cicho w kierunku przeszkody na którą dane mi było wpaść. 

Ktoś coś?

Współpraca

Dzisiaj zawiązaliśmy sojusz z następnym blogiem. Tym razem to my możemy zrobić wycieczkę do Rosji. Jeśli ktoś chętny... Zapraszam do dawania propozycji!
A teraz szybko przelecieć tutaj:

27 marca 2018

Odejście

Tym razem odchodzi moja postać, Kisumi, nie mam na nią w ogóle pomysłu, więc odpuszczam... Mimo wszystko już się tworzy nowa postać :3
Powód: Brak pomysłu na postać


Informacja - Kara oraz sprawdzian

A więc tak... Chciałem zaznaczyć że niestety ale będzie mi teraz ciężko, ponieważ mam karę na kompa itd... no i nie będę wstawiał opowiadań czy formularzy, gdyż na telefonie nie będzie mi wygodnie. W tym też momencie proponuje wam abyście sami mogli na razie wstawiać opowiadania. Wyślijcie mi swoje maile na Hw - AcademyOfArtists lub Slajmii - a ja dam wam autorów. Dopowiem jeszcze że wszelakie sojusze, nieobecności, rezerwacje dam jeszcze radę wstawić, więc śmiało... Znaczy, z tymi nieobecnościami nie szalejcie ;)

Ostatnią rzeczą jest sprawdzian...

..............................


...
.............
Tak, poprawa miała być w sobote ale kompletnie o nim zapomniałem, niestety ale miałem malutki problem, prywatny problem więc poprawa będzie po świętach ^^

19 marca 2018

Od Agnes cd. Blase

Zmierzałam w kierunku sali lekcyjnej, dziś był pierwszy dzień w nowej szkole. Bałam się, lecz byłam zarazem ciekawa czy spotkam tu jakiś przyjaciół. Rozległ się dzwonek, a ja wkroczyłam do klasy.
- Dzień dobry, nazywam się Anthares Greenburn. Wyciągnijcie książki i przeczytajcie je sobie – powiedział po czym usiadł i zaczął czytać jakąś gazetę. Jak tak mają wyglądać te lekcje to chyba zrezygnuje z uczęszczania do tej szkoły. Nigdy nie spotkałam jeszcze takiego nędznego nauczyciela, mam nadzieje, że nie jest on jedynym nauczycielem i że jest jeszcze jakiś, który czegoś mnie nauczy. Otworzyłam książkę i zaczęłam kartkować strony. Była tu wiedza teoretyczna, lecz można było znaleźć kilka ciekawych przepisów, jednym z nich był pudding czekoladowy. Zainteresowałam się tym przepisem. Wróciłam do czytania książki.

***

Po zakończonych lekcjach, poszłam do kuchni sąsiadującej z salą lekcyjną. Była wyposażona w kuchenkę, dwie lodówki, piekarnik i wiele półek. Wzięłam rondelek wcześniej napełniony mlekiem, wodą oraz łyżką miodu i postawiłam go na kuchence, po czym włączyłam ogień. Wsypałam następnie kasze manną z kakałem, gdy wszystko ładnie się podgrzało. Przelałam go do miseczki, którą włożyłam do lodówki. Wyszłam ze szkoły, kierując się do akademika. Odnalazłam kluczyk w torbie, po czy obróciłam go, coś go blokowało. Spojrzałam na numerek na drzwiach, po czym na numerek na kluczyku, zgadzały się. Spróbowałam jeszcze raz tym razem z większą siłą. Zaczęłam ciągnąć za klamkę. Wreszcie postanowiłam pójść po pomoc. Udałam się do najbliższego pokoju, który wydawał się zamieszkany. Położyłam, torbę i walizkę na podłodze. Zapukałam. Usłyszałam szmery rozmowy i kroków zbliżających się do drzwi. Utworzył mi wysoki chłopak z brązowymi włosami oraz o prześlicznych lekko przygaszonych szaro-niebieskich oczach. Jego oczy miały w sobie nutkę przerażenia. Zajrzałam delikatnie do środka, zobaczyłam tam dwoje chłopaków, jeden leżał na łóżku, a drugi chyba na jakimś materacu… Chciałam poprosić o pomoc, ale zanim się wysłowiłam, chłopak przede mną rozpoczął rozmowę.

Blase?
Przepraszam, że zwlekałam dwa tygodnie, ale w końcu napisałam.

17 marca 2018

Wyniki!

Dzisiaj dzień pisania sprawdzianów się zakończył, a na dodatek sprawdziłem wszystko teraz, o godz. 20:40, więc w sumie był jeszcze ten dzień do napisania. Osoby, które nie miały czasu lub nie sprawdzały howrse mogą w sobotę napisać poprawę.

A oto też wyniki jakie udało się zdobyć ;):

Dziewczęta:
Agnes - Brak, nie pisała - umówienie na inny termin

Hoshijiro - 1, nie pisała

Lucy - 1, nie pisała

Maxine - 6
_____________________________________________________________________________________
Chłopcy:
Andrew - 6

Ayato - Niedawno dołączył, nie pisał

Blase - 6

Izuku - 6

Katsuki - 6

Kisumi - Administracja

Nikolai - 1, nie pisał

Samuel - Niedawno dołączył, nie pisał

Taeyang - 6

16 marca 2018

Od Katsu cd. Izuku

- Daj mi spokój – odparłem krótko – nie umiesz pójść sam?
- Nie! To znaczy… Umiem, ale nie chcę. Tu jest wszędzie mnóstwo ludzi! A jak ktoś mnie porwie? A pójście z tobą byłoby lepsze, obroniłbyś mnie! – Zawołał, wciąż wesoły. Był trochę jak pies, którego właściciel wrócił do domu po paru godzinach nieobecności.
- Obroniłbym Cię? Nie sądzę – zadrwiłem ze złośliwym uśmiechem – patrzyłbym z chęcią jak ktoś Cię porywa. Przybiłbym mu piątkę i dał stówę do ręki.
Deku zamilkł na chwilę. Wciąż szedł za mną, ale milczał przez jakieś dziesięć sekund. Sporo, jak na niego.
- I tak z Tobą pójdę! – Stwierdził po chwili. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowałem. Przyspieszyłem kroku. Wyszedłem z budynku i dotarłem na ulicę. Rozejrzałem się i przeszedłem szybko przez ulicę. Obróciłem się delikatnie za siebie. Deku wciąż za mną szedł.
Zignorowałem go. Kiedy dotarliśmy do sklepu, popchnąłem mocno drzwi, nie przytrzymując ich dla towarzysza.
Deku popchnął je i przytrzymał przechodzącej za nami kobiecie z wózkiem. Podziękowała mu krótko, a ten się uśmiechnął. Mruknąłem coś pod nosem i skierowałem się do alejki ze słodyczami. Obserwując bogactwo przeróżnych łakoci, zauważyłem Deku zbliżającego się do mnie.
- Co bierzesz? – Zapytał z uśmiechem. Po chwili ciszy złapałem szybko paczkę z żelkami o smaku coli, drugą ręką sięgając po mleko truskawkowe, stojące na przeciwległym regale.
- To – odparłem tylko.
Deku wziął również mleko, ale dla odmiany czekoladowe. Oprócz tego złapał paczkę landrynek owocowych.
Poszedłem w kierunku kasy. Kiedy zapłaciłem, skierowałem się do wyjścia. Deku szybko mnie dogonił. Otworzyłem butelkę z mlekiem owocowym. Deku również odkręcił swoją. Wziął łyka napoju, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. Spróbowałem swojego picia. Było dobre.
- Łyk za łyk? – Zaproponował Deku, podsuwając do mnie swoją butelkę. Zastanowiłem się przez moment. Bez słowa podałem mu swoją butelkę, biorąc jego napój do ręki. Wziąłem małego łyka, a Deku powtórzył mój ruch. Oddaliśmy sobie swoje butelki, a Deku sekundę później zaśmiał się:
- Pośredni pocałunek!
Z obrzydzeniem splunąłem na bok, patrząc na niego ze zdenerwowaniem.
- Kacchan, spokojnie, to tylko żarty – odezwał się. Z zażenowaniem odwróciłem wzrok.

Deku?

15 marca 2018

Od Izuku cd. Katsuki

Leżałem na łóżku, zmęczony dniem. Nie było jeszcze późno, co w sumie było dobrym faktem. Miałem jeszcze dużo do zrobienia. Uśmiechnąłem się i wyskoczyłem na podłogę. Rozciągnąłem się trochę i wyjrzałem za drzwi. Pustka. Westchnąłem i usiadłem na krześle obrotowym, ręką biorąc na oślep coś do zjedzenia. Ale spotkałem pustkę.
Moje usta ułożyły się w smutną podkówkę. Wstałem i chcąc nie chcąc, wziąłem pieniądze i wyszedłem z pokoju po to, żeby pójść do sklepu. Idąc z lekkim uśmiechem na ustach, nie zauważyłem pewnej osoby. Wpadłem na nią i poczułem... znajome uczucie. Zamrugałem zdziwiony i odsunąłem się lekko, patrząc trochę do góry.
- Deku? Co ty tu robisz? - czułem jak chwyta mnie za ramię. Gapiłem się w jego oczy, nie mogąc uwierzyć. Otworzyłem usta i przez chwilę myślałem nad tym, co powiedzieć.
- Kacchan! Dobrze, że jest ktoś kogo znam! Bałem się, że będę sam! – Uśmiechnąłem się rozweselony. To naprawdę świetnie!
- Nie nazywaj mnie tak. Poza tym, nie zachowuj się jakbyśmy się szczególnie przyjaźnili. Traktuj mnie tak, jakbyśmy się nie znali – warknął ze złością. Zamrugałem kilkakrotnie oczami. Ale dlaczego? Przekrzywiłem lekko głowę, obserwując go. Nic się nie zmienił - przecież dużo czasu nie minęło, ale wydawał się trochę inny.
- Kacchan, gdzie idziesz? Bo ja do sklepu. Pójdziemy razem? - zaoferowałem z bananem na twarzy. Cóż, nawet gdyby powiedział nie, przekonałbym go!

Katsu?

Od Blase'a do Maxine

Dzisiaj pierwszy raz od zamieszkania w akademiku postanowiłem wyjść z niego i pozwiedzać trochę Tokyo. Wyszedłem z budynku, a następnie udałem się w stronę najbliższego parku. Wyciągnąłem z kieszeni batona zabranego tutaj jeszcze z Osaki i zjadłem go w wielkim pośpiechu. Dawno nie czułem w ustach niczego słodkiego. Zacząłem wodzić wzrokiem po chodniku, szukając jakiegoś kosza na śmieci, czegokolwiek, gdzie mógłbym wyrzucić papierek, ale jedyne co widziałem, to przechodzący obok ludzie. No tak... tutaj nie ma koszy na śmieci. Będę musiał zapewne nieść papierek przez całą drogę, ale cóż, właściwie jeśli miałbym się przyjrzeć, to wiele turystów trzyma w rękach puste butelki po wodzie i różne inne śmieci. Wepchnąłem nieszczęsny kawałek folii do kieszeni i rozejrzałem się po otaczających mnie budynkach. Wśród nich wyłapałem wielką halę, na której było napisane (chyba, mój japoński nadal wymagał dopracowania) "lodowisko". Postanowiłem podejść bliżej i zajrzeć do środka, aby się upewnić. Moje podejrzenia okazały się być prawidłowe, kiedy zobaczyłem dziewczynę z łyżwami w rękach, wchodzącą do środka. Nareszcie... będę mógł pojeździć chociażby przez pół godziny po lekcjach. Pochodziłem jeszcze trochę po mieście i udałem się do akademika.

---

Sobota! Dzisiaj w końcu nastąpił długo wyczekiwany przeze mnie dzień. Wygramoliłem się z łóżka i spojrzałem na godzinę w telefonie, była 13:27. Omiotłem wzrokiem pokój i nie zarejestrowałem ani Katsukiego, ani Taeyanga, więc chyba mogłem zrobić odrobinę hałasu. Wykąpałem się, ubrałem, zjadłem śniadanie złożone z sucharków i tabliczki czekolady, a potem chwyciłem torbę z łyżwami i w podskokach udałem się na lodowisko. Kiedy docierałem już do drzwi, zauważyłem wybiegającą zza zakrętu dziewczynę. Zanim dotarło do mnie, że muszę zahamować, była tuż przede mną. Szybko zaparłem się butami o podłogę, a ona patrząc na mnie uderzyła twarzą w szybę od drzwi.
- Och, przepraszam! - krzyknąłem i podszedłem do trzymającej się za czoło "ofiary" wypadku.
- To tylko stuknięcie, raczej nic mi nie będzie. - jęknęła i uśmiechnęła się niemrawo. - Też wybierasz się pojeździć? - spytała i wolną dłonią wskazała na moje łyżwy.
- Tak, idę na to duże lodowisko przy parku, a ty?


Maxine?

14 marca 2018

Introwertyk pierwsza klasa - Samuel Smith

Imię: Samuel.
Nazwisko: Smith.
Przezwiska: Większość osób woła go po imieniu, jednak zdarzają się też i takie, które bodą jego ego skrótami takimi jak Sammy czy Mi.
Płeć: Bez zbędnego zaglądania w spodnie śmiało stwierdzić można, iż jest to przedstawiciel płci brzydkiej.
Wiek: Chłopaczyna liczy sobie przeszło osiemnaście lat.
Narodowość: Samuel, co łatwo wywnioskować można po nazwisku, pochodzi z USA. Urodzony w stanie Tennessee, do Japonii przeprowadził się dopiero w wieku dziesięciu lat.
Orientacja: Mężczyzna od niespełna dwóch lat określa się mianem biseksualisty, jednak jego uwaga z reguły silniej skupia się na osobach tej samej płci.
Klasa: IIC
Klub: Smith aktywnie bierze udział w zajęciach pozalekcyjnych w klubie artystycznym, jeździeckim oraz siatkarskim.
Pokój: Chłopak zajmuje jednoosobowy pokój oznaczony numerem 5.
Charakter: Podręcznikowy przykład introwertyka. Znakomicie bawiący się w swoim towarzystwie, zamknięty na innych ludzi, lekko zacofany mężczyzna kochający ciepłe kocyki, internetowe memy oraz koty. Nikt nie wiem jakim cudem nie stał się jeszcze odłamem społecznym, zważywszy na fakt, iż integracja z innymi ludźmi wisi na samym dole tabeli ustalonej przez Samuelowy system wartości.
Jeśli orientujesz się w podstawowej terminologii psychologicznej prawdopodobnie wiesz już, iż chłopak zyskuje przy bliższym poznaniu. W momencie, gdy uda ci się zbić pierwsze lody oraz subtelnie naruszyć sferę komfortu Smutnego Burrito Aspołeczności, depresyjny placek okazuje się być interesującą, potrafiącą wypowiedzieć się na dany temat osóbką. Zwłaszcza, jeśli danym tematem są kocyki, internetowe memy czy koty.
Aparycja: Mimo silnie Amerykańskich korzeni, wyglądem chłopak nie różni się zbytnio od swoich Tokijskich sąsiadów. Średniej wysokości, bo mierzący niespełna metr osiemdziesiąt, delikatne zbudowany, śmiało określany mianem chudego. Jego mięśnie, choć solidnie wyrobione przez liczne aktywności fizyczne, znaczą się na skórze jedynie delikatnymi rysami.
Twarz - również zaznaczoną delikatnymi jak na mężczyznę rysami - zdobi para błękitnych oczu, lekko zadarty, mały nos oraz wąska linia kremowych ust.
Partner: Brak.
Relacje: Ze względu na swoją powściągliwą naturę, mężczyzna nie otacza się licznym gronem znajomych.
Zainteresowania: Jak na ucznia klasy plastycznej przystało, miejsce głównego hobby mężczyzny już od lat zajmuje sztuka rysunku. Pomijając to, Samuel w wolnych chwilach lubi zajmować się uprawianiem sportu – w szczególności siatkówki, jazdy konnej i biegów - oraz czytaniem książek z gatunku horror bądź sci-fi.
Pupil: Pod skrzydłami Samuela już od przeszło pięciu lat kitra się czarny kocur o imieniu Snoke.
Rodzina: Członkami jego najbliższej rodziny są między innymi czterdziestopięcioletni ojciec Andrew Smith, czterdziestodwuletnia matka Katie Smith oraz dziesięcioletnia siostra Marianna Linda Smith.
Głos: The Oral Cigarettes
Pochwały/Uwagi: 0/0
Oceny: Brak.
Steruje: Kufikiri [Hw]

Od Katsuki'ego cd. Deku

- Jeśli w ciągu pięciu sekund zejdziecie mi z drogi, nie będzie konsekwencji – spojrzałem na grupkę młodocianych istot, stojących na mojej drodze. Niezależnie, gdzie szedłem, te wciąż za mną podążały, krzycząc coś o tym, że mam „włosy jak Hiroshima po wybuchu”, albo że mam „spodnie obsunięte jak idiota”. Dzieciaki z czwartej, może piątej klasy zdecydowały się na zagrodzenie mi drogi, skacząc na boki i przeklinając. Czyli wszystko, czego nie powinna robić podstawówka. Całej sytuacji przyglądała się grupka dzieciaków w tym samym wieku, co reszta gówniarzerii.
Stali kilka metrów dalej, śmiejąc się i mamrocząc coś do siebie.
- Dobra, może inaczej – po tych słowach zacisnąłem zęby i zdjąłem bluzę, po czym zawiązałem ją w pasie. Miałem jeszcze czarną koszulkę na ramiączkach. Zanalizowałem chłopców zimnym, piorunującym wzrokiem. Złapałem jednego z chłopców za kołnierz, podniosłem go lekko i wywarczałem:
- Spadajcie, albo następnym razem spotkamy się na waszym pogrzebie.
Puściłem kołnierz i odszedłem. Już za mną nie szli. Nic dziwnego. Mogli albo się wystraszyć, albo znudzić. Niezbyt mnie to obchodziło.
Byłem już niedaleko akademika. Poprawiłem ciężką torbę wiszącą na moim ramieniu, po czym zrobiłem to samo z plecakiem, w którym miałem napój energetyczny, batonika, wodę, portfel i dwukilogramowe hantle.
Już po paru minutach stałem pod swoim pokojem. Zamaszystym ruchem otworzyłem drzwi. Na jednym z łóżek siedział jakiś chłopak. Zmarszczyłem tylko brwi na powitanie.
- Dzień dobry – przywitał się – jestem Blase.
- Katsuki Bakugou – powiedziałem tylko, po czym cisnąłem torbą na swoje łóżko. Wyrzuciłem hantle z plecaka, po czym zapiąłem go z powrotem i wyszedłem. Było już późne południe. Cóż, nie zdążyłem na lekcje. Ajajaj. Zamierzałem przejść się do sklepu i kupić jakieś żarcie.
Przechodząc przez korytarz poczułem znajomy zapach. Dosłownie po sekundzie poczułem jak coś mocno uderzyło w moją klatkę piersiową. Odsunąłem się do tyłu i spojrzałem w dół.
- Deku? Co ty tu robisz, co? – Złapałem go ze złością za ramię. Spojrzał na mnie i patrzył mi prosto w oczy przez kilka sekund. Po czym otworzył usta, by coś powiedzieć, ale wciąż milczał. Odezwał się dopiero po kolejnych paru sekundach:
- Kacchan! Dobrze, że jest ktoś kogo znam! Bałem się, że będę sam! – Uśmiechnął się rozweselony.
- Nie nazywaj mnie tak. Poza tym, nie zachowuj się jakbyśmy się szczególnie przyjaźnili. Traktuj mnie tak, jakbyśmy się nie znali – warknąłem ze złością. Nie spodziewałem się go tu zobaczyć. Byliśmy razem w klasie od zawsze, do tego mieszkaliśmy całkiem blisko siebie, ale nie spodziewałem się, że trafimy do tej samej szkoły. Znowu.

Deku?

Przystojny, a złośliwy - Ayato Tatsuya

Imię: Ayato
Nazwisko: Tatsuya
Przezwiska: Wielmożny, najwspanialszy król Ayato rzecz jasna! Przynajmniej w jego snach. Tak naprawdę nie zyskał jakiegoś przezwiska poza Nadętym Narcyzem.
Wiek: 18
Płeć: Mężczyzna
Narodowość: Japonia
Orientacja: Biseksualny
Klasa: II profil muzyczny
Klub: Drużyna koszykarska
Pokój: 13
Charakter: Ayato jest niezależnym i złośliwym chłopakiem. Lubi dokuczać uczniom, zwłaszcza tym najmłodszym, podsłuchiwać ich rozmowy po czym czerpać z tego jak najwięcej korzyści oraz sprawiać im wiele kłopotów za których nie ponosi odpowiedzialności. Można powiedzieć, że jest praktycznie wszędzie. Nawet jeśli go nie widzisz, wiedz, że gdzieś się na Ciebie czai. Jest bardzo wesoły i niemalże zawsze chodzi uśmiechnięty. Bywa dosyć emocjonalny, jednak często mówi spokojnie z nutką złośliwości. Jeśli zdobędziesz jego zaufanie zyskasz lojalnego przyjaciela, który wpakuje Cię w kłopoty, z powodu swoich niby przyjaznych intencji będzie zawsze gotowy pomóc ale nie licz na taryfę ulgową, chociażby w droczeniu się z nim. Mimo swojej złośliwej natury, ciężko mu znieść samotność i bez przerwy szuka kogoś kto mógłby poświęcić mu swoją uwagę. Innymi słowy – ATENCJA! Pragnie atencji! Uwielbia być w centrum uwagi. Jeśli długo przebywa w samotności, działa to na niekorzyść innych. Potrafi wprowadzić prawdziwy chaos. Warto wspomnieć o jego głupkowatych nieraz pomysłach. Nie jest do końca odpowiedzialny i lepiej nie powierzać mu wymagających jej zadań, gdyż i tak zrobi swoje i zupełnie Cię zleje. Chłopak wprost uwielbia czepiać się innych i szydzić jeśli coś im nie wychodzi.
Nie ma wyznaczonej granicy i potrafi być chamski wobec każdego, nawet jeśli byłbyś prezydentem Stanów Zjednoczonych nie odpuści Ci. Ma zawyżoną samoocenę i uważa się za króla, który potrafi zrobić praktycznie wszystko. Jeśli przypadkowo wsadziłby dłoń do mrowiska, wytłumaczyłby się, że było to zamierzone. Nie uznaje sprzeciwów i myśli, że jego zdanie jest najważniejsze. Nie obraziłby się gdyby nazwano go Królem Zamieszania. Wszędzie się wkręci, nawet bez zaproszenia. Mimo jego arogancji, gdzieś tam w środku drzemie w nim troska o najbliższych. Jeśli chce, potrafi być opiekuńczy, co nie zawsze okazuje w prawidłowy sposób i chętny do pomocy. Innymi słowy – jest to bardzo poplątany i specyficzny chłopak.
Aparycja: Chłopak nie jest szczególnie wysoki (ok. 175cm). Na jego brzuchu widnieją zarysy mięśni, które wypracował niegdyś na siłowni. Posiada lekko poczochrane, ciemne włosy opadające mu momentami na oczy. Ich końcówki mają odcienie fioletowego. Jego oczy są ognisto- pomarańczowe. Kontrastują z jego bladą, porcelanową cerą, a często zdaje się jakby tańczyły w nich energiczne ogniki złośliwości. Nosi się w ciemnych kolorach. W końcu radosne strasznie by się z nim gryzły. Zwykle nosi czarny sweter z długim rękawem albo białą koszulę z ciemnym naszyjnikiem. Spodnie również nie grzeszą estetyką. Jedna nogawka jest podwinięta do góry, a druga swobodnie opada. Na stopach widnieją często ciemno fioletowe tenisówki do kostek z białymi sznurówkami. Do tego czasem nosi swój biało-czarny szalik i ciemne rękawiczki.
Partner: Nope.
Relacje: Póki co, nie ma nikogo i możliwe, że nieprędko znajdzie przyjaciela.
Zainteresowania: Chłopak interesuje się literaturą, metodami tortur, ludzkimi zachowaniami (zwłaszcza po alkoholu, lubi czasem kogoś upić i czerpać przyjemność z oglądania tego prześmiesznego widowiska), pianinem i gitarą.
Pupil: -
Rodzina:
Z rodzinką nie posiada dobrych relacji. Ze względu na swoją specyfikę, nie dogaduje się z nimi. Zwykle olewa ich prośby i chęć pomocy. Warto wspomnieć, że ma młodszą o dwa lata siostrę o imieniu Asami, którą albo olewa, albo jej dokucza.
Głos: Voice Actor | 17 of Hiroshi Kamiya's Roles
Inne informacje:
- w dzieciństwie na tyle wkurzył się na swojego nauczyciela od angielskiego, że zaczął budować bombę atomową z plastiku, którą chciał wysadzić w szkole. Skończyło się to niewypałem, a Ayato dostał naganę za zamach na nauczyciela,
- nikomu o tym nie mówi ale bardzo boi się ciemności i zawsze śpi przy zapalonym świetle,
- boi się samotności
- jest lekkim piromanem,
- lubi podpijać białe wino,
- mimo, że zachowuje się arogancko i momentami bezczelnie, sam nie lubi gdy ktoś się w ten sposób zachowuje
Pochwały/Uwagi: 0/0
Oceny: -
Steruje: Hakiyuu

Niewinna duszyczka - Izuku Midoriya!

Imię: Izuku
Nazwisko: Midoriya
Przezwiska: Deku
Wiek: 17
Płeć: Mężczyzna
Narodowość: Japończyk
Orientacja: Bi
Klasa: 1A
Klub: Obowiązkowa orkiestra oraz kółko biologiczne
Pokój: 4
Charakter: Midoriya to niewinny chłopiec. Wystarczy dać mu na głowę wianek lub ubrać go w pastelowe kolorki, a wraz z jego charakterem utworzy się mała, męska niewiasta.
Jest miły i pomocny, pomaga z uśmiechem i przyjmuje pomoc z uśmiechem. Z lekkością potrafi wtopić się w otoczenie - nauczył się tego we wcześniejszych etapach życia. Jest rozgadany, często nie daje komuś dojść do słowa, przerywa w środku zdania i potrafi rozumieć rzeczy na opak, bo nie wysłuchał do końca. Uśmiechnięty i w dobrym nastroju wręcz cały czas, próbujący szerzyć tą radość dookoła. Mimo tego, jego żarty nie są śmieszne, co wszyscy musza mu to wypominać. Pytany o szczerą opinię, jest bardzo szczery. Aż za bardzo, przez co rani kogoś uczucia. Nie lubi tego. Nie lubi widzieć smutku u innych i złości. Agresywnych ludzi uważa za samotnych, przez co robi mu się przykro. Jest wrażliwy, ale próbuje to ukrywać. Boi się przemocy, także gdy ktoś zaczyna krzyczeć i wymachiwać rękoma, lub robi cokolwiek innego - kuli się, a czasami nawet płacze, mówiąc słowo "przepraszam" niczym mantrę.
Oprócz tego jest jednak bardzo słodki i uroczy - tak po prostu. Czasami niezdarny, czasami niewinny, czasami niedoinformowany. Lub po prostu zawstydzony. A łatwo go zawstydzić lub wywołać rumieńce na jego twarzy. Aczkolwiek sam święty nie jest, bo jego myśli od czasu do czasu są naprawdę zbereźne.
Chłopak ma jednak swoją drugą stronę - stronę, w której jest marudny, wredny i leniwy. Zazwyczaj taki jest wtedy, kiedy się obrazi. Ignoruje tego kogoś, doprowadzając do szału.
Oprócz tego lubi się poprzytulać i nie tylko.
Aparycja: Izuku to dość niski chłopak - mierzący zaledwie 166 cm wzrostu. Na głowie bujna czupryna czarnych włosów, o intensywnie mocnych zielonych refleksach. Można by było powiedzieć, że są wręcz zielone. Miękkie i bujne, ale wiecznie roztrzepane, prawie że niemożliwe do ogarnięcia. Natomiast jego oczy są zielone. Mały, lekko zadarty nosek i drobne usta, określane jako urocze i kuszące. Jest raczej szczupły - nie odznacza się jakimś umięśnieniem. Ubiera głownie trochę luźne koszulki i zwykłe spodnie, jedyną cechą charakterystyczną są chyba trochę za duże buty.
Partner: -
Relacje: -
Zainteresowania: Chłopak głównie zainteresowany nauką, ale także muzyką jak i biologią. Uwielbia grać na instrumentach zawierających klawisze, nawet jeśli czasami ma problemy w graniu. Cóż, dmuchać we flety też lubi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Rodzina: 
Inko - matka
Hisashi - ojciec
Inne informacje:
- Uwielbia wieprzowinę
- Często robi różne urocze rzeczy
- Woli muzykę klasyczną od innej
Pochwały/Uwagi: 0/0
Oceny:6
Steruje: Schocoa | maja.zebradotter@gmail.com

Współpraca

Uwaga, uwaga! Normalnie przyleciałem do was na miotle niczym jak Harry Potter, gdyż znowu do naszej Akademii wleci jakiś pyłek magii od którego wszyscy kichamy... uhh, muszę chyba przestać pisać te dopiski. Wróćmy jednak do naszego świata rzeczywistego. Kiedy spojrzałem na blog po prostu "umarłem" że tak powiem, no oniemiałem. Może was też zaskoczy, no to ten...
Sprawdźcie:


13 marca 2018

Kolejny sojusz!

Znowu łapki! No, ale też trochę magii, niech ja tak nie narzekam... dobra, nie będę wam przedłużał chwil życia.
Zajrzyjcie na:



oraz


Sojusz!

Mimo iż przez ostatnie czasy witaliśmy jedynie łapy... łapy i jeszcze raz łapy.. no czasem też... nie, tylko łapy. Jednak nie przejmujmy się! Może dalej magia krąży wokół nas, ale... dzisiejszego dnia otworzymy szeroko drzwi przed wszelakimi bóstwami, a także ich "ochroniarzom" - chowańcami.
Odwiedźcie ten wymiar:

08 marca 2018

Od Lucy cd. Hoshijiro

Spojrzałam na kurdupla, który mnie uratował. A raczej uratowała. Potem odwróciłam głowę w stronę kierowcę, który rzucał w nas wszelakimi obelgami. Wiązanka jak u Łysego z osiedla. Chwile potem przypomniałam sobie o Changu. Wyrwałam się z uścisku kobiety i pobiegłam w stronę, gdzie pobiegł mój pies.
~°~°~
Jęknęłam cicho. Męczę się na lekcji 40 minut! Nienawidzę plastyki. Pani jeszcze wymyśliła sobie. Wycinanki, przyklejanki, wyjebanki, srajki. Do czego nam się to przyda? By naszym dzieciom pomagać w takich pracach, bo one nie umieją, a nauczyciele sobie coś wymyślają? Poza tym jestem w kulinarnej! W tej, w której kobiety najbardziej pasują! A nie w plastycznej, po co ta plastyka mi na tym kierunku? By Kim Kardashian lub ktoś inny z super dużą ilością kasy i dużym tyłkiem mogla sobie kupić szczypiorek, czy inne wege bez glutenu, glutominasodu żarcie, które jest ładnie ułożone za 12 tysięcych jenaków (około 380 złotych)??? Do tego z taką cenę, bo jest zrobione przez jakiegoś mistrza spod kubła, z którego żarcie brał! I ładnie ułożone, zapomniałam. W końcu zabrzmiał dzwonek. 45 minutowa lekcja, koniec! Swoje przedmioty spakowałam, a nie skończoną pracę zostawiłam u nauczycielki. Wybiegłam z radością ze szkoły, a potem zdałam sobie sprawę, że to dopiero 1 lekcja... Od razu dobry humor prysł... A co teraz? Z tego, co pamiętam — wychowawcza. Przynajmniej trochę obijania się. Może wychowawczyni przyniesie jakieś słodycze? Robi to co jaki czas. Przeciskając się przez wielu uczniów, którzy próbowali się dostać do swoich sal, jakby biegli do sklepów w Black Friday. Nagle potknęłam się przez kogoś, bo na pewno nie potknęłam się przez powietrze, czułam to. Spojrzałam na dziewczynę. Święto Makrelo, Jeżu Sosnowski! To ona! Jednak tak czy siak, podałam jej dłoń, by pomóc jej wstać.

- To Ty... - rzekła.

- No, to ja, Święty Mikołaj! - odpowiedziałam sarkastycznym tonem. Dziewczyna wywróciła oczami.

- Wiesz... Nawet nie podziękowałaś za pomoc... - rzekła. Ach no tak, ale pies sam by się nie dogonił.

- No tak, ale pies mi uciekł i wiesz, jak to bywa... Dziękuję za ulatowanie - odpowiedziałam - Znaczy ten... Uratowanie... Poza tym, Lucyfer, 1 D - przedstawiłam się.

Hoshishijiro? Heh, prawie nic nienapisane :3

07 marca 2018

Kolejna współpraca!

No, no.. muszę zacząć liczyć ile tego jest. Nie ważne, przejdźmy do konkretów! Nasza Akademia znowu została przejęta przez wilki, jednak, nie tylko... od dzisiaj też wielkie oraz dzikie, jak i słodziaśne koteczki będą kroczyły sobie spokojnie pomiędzy naszymi korytarzami.
Sprawdźcie:


Od Hoshijiro cd. Lucy

Nie zastanawiałam się zbytnio. Szarpnęłam szybko w tył nieznajomą dziewczynę, wciągając ją na chodnik. Samochód, który jeszcze chwilę temu pędził z prędkością atakującego dobermana w szale, jakimś cudem zahamował kilka metrów od niej. Kierowca wysiadł, wrzeszcząc obraźliwe epitety w stronie nas obu. Nieznajoma szybko wyrwała się z mego uścisku i przebiegła przez chwilowo pustą jezdnię. Świetnie. I nawet nie podziękowała. Z drugiej strony, przynajmniej żyje, i to dzięki mnie. Optymizm przede wszystkim. Rozpromieniłam się i znikłam szybko z zasięgu bluzgów kierowcy.

*~*~*

Synonim na dziś: Mordor = Zatłoczony szkolny korytarz, pełen desperacko biegnących uczniów, którzy próbują wrócić do sali. I-de-al-nie.
Praktycznie mówiąc, stałam w miejscu, otoczona sporą ilością przeciskających się ludzi, z których każdy chciał dostać się gdzieś indziej. Co chwilę ktoś wpakowywał mi plecak w oko, łokieć w plecy albo - w większości faceci - dłoń w pośladki, podczas gdy próbowałam przecisnąć się w inną stronę niż oni. W miejsce legendarne, dla uczniów równe z samym Świętym Graalem i wolnym weekendem - Wyjście ze Szkoły.
A dlaczegoż to spieszę w tym kierunku, skoro minęła ledwo trzecia godzina lekcyjna? Ano, miałam umówioną wizytę kontrolną. Idealnie o 12.00, ale każdy zna nasz system lekarski - żeby być o dwunastej, trzeba przyjść z godzinę wcześniej. I dlatego pcham się tu z nieszczęśliwą miną, podczas gdy reszta (z tą samą miną) spieszyła w odwrotną stronę.
Poczułam nagle brak stabilnego podłoża pod lewą nogą, a potem się zachwiałam i wyrżnęłam solidnie brodą w podłogę.
- Uważałabyś, gdzie idziesz - rozległ się pogardliwie dziewczęcy głos, po czym czyjaś pomocna dłoń pomogła mi wstać. Nagle zaczęłam powątpiewać w rzekomą słabą siłę uderzenia. Walnęłam się zdecydowanie za mocno. Mam majaki. Albo halucynacje.
- To ty - stwierdziłam.

Lucy? Nie wiem, czy nie stworzyłam jednego wielkiego bełkotu, ale zaryzykuję