08 marca 2018

Od Lucy cd. Hoshijiro

Spojrzałam na kurdupla, który mnie uratował. A raczej uratowała. Potem odwróciłam głowę w stronę kierowcę, który rzucał w nas wszelakimi obelgami. Wiązanka jak u Łysego z osiedla. Chwile potem przypomniałam sobie o Changu. Wyrwałam się z uścisku kobiety i pobiegłam w stronę, gdzie pobiegł mój pies.
~°~°~
Jęknęłam cicho. Męczę się na lekcji 40 minut! Nienawidzę plastyki. Pani jeszcze wymyśliła sobie. Wycinanki, przyklejanki, wyjebanki, srajki. Do czego nam się to przyda? By naszym dzieciom pomagać w takich pracach, bo one nie umieją, a nauczyciele sobie coś wymyślają? Poza tym jestem w kulinarnej! W tej, w której kobiety najbardziej pasują! A nie w plastycznej, po co ta plastyka mi na tym kierunku? By Kim Kardashian lub ktoś inny z super dużą ilością kasy i dużym tyłkiem mogla sobie kupić szczypiorek, czy inne wege bez glutenu, glutominasodu żarcie, które jest ładnie ułożone za 12 tysięcych jenaków (około 380 złotych)??? Do tego z taką cenę, bo jest zrobione przez jakiegoś mistrza spod kubła, z którego żarcie brał! I ładnie ułożone, zapomniałam. W końcu zabrzmiał dzwonek. 45 minutowa lekcja, koniec! Swoje przedmioty spakowałam, a nie skończoną pracę zostawiłam u nauczycielki. Wybiegłam z radością ze szkoły, a potem zdałam sobie sprawę, że to dopiero 1 lekcja... Od razu dobry humor prysł... A co teraz? Z tego, co pamiętam — wychowawcza. Przynajmniej trochę obijania się. Może wychowawczyni przyniesie jakieś słodycze? Robi to co jaki czas. Przeciskając się przez wielu uczniów, którzy próbowali się dostać do swoich sal, jakby biegli do sklepów w Black Friday. Nagle potknęłam się przez kogoś, bo na pewno nie potknęłam się przez powietrze, czułam to. Spojrzałam na dziewczynę. Święto Makrelo, Jeżu Sosnowski! To ona! Jednak tak czy siak, podałam jej dłoń, by pomóc jej wstać.

- To Ty... - rzekła.

- No, to ja, Święty Mikołaj! - odpowiedziałam sarkastycznym tonem. Dziewczyna wywróciła oczami.

- Wiesz... Nawet nie podziękowałaś za pomoc... - rzekła. Ach no tak, ale pies sam by się nie dogonił.

- No tak, ale pies mi uciekł i wiesz, jak to bywa... Dziękuję za ulatowanie - odpowiedziałam - Znaczy ten... Uratowanie... Poza tym, Lucyfer, 1 D - przedstawiłam się.

Hoshishijiro? Heh, prawie nic nienapisane :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz