Właśnie, czemu się rumienię?
Ale co ważniejsze - dlaczego Kacchan tak zareagował? Jest na mnie chyba zły. Poszedłem za nim, a gdy zobaczyłem jak wbiega do łazienki, zmartwiłem się. Może było mu niedobrze i dlatego był zły, bo go przytrzymałem jeszcze? Zmartwiony podszedłem do łazienki, a gdy byłem pod drzwiami, akurat wyszedł.
- K-kacchan, wszystko w porządku? Tak nagle wybiegłeś i bałem się, że coś Ci się…
- Tak, spadaj – burknął, idąc przodem. Stałem chwilę w miejscu. Kacchan zawsze gdy był pytany o to, jak się czuje, to tak odpowiadał. Ściągnąłem wargi, cicho stawiając kroki. On nigdy nie przyjmował pomocy. Kacchan to Kacchan, on musi wszystko sam, musi wszystko wygrać i nie potrzebuje pomocy. Westchnąłem, podnosząc głowę i ruszając szybciej nogami skierowałem się w stronę jego pokoju.
Tylko, który to był? Wczoraj, ten Blase jak przyszedł mówił, że dzieli pokój z Kacchanem, więc to pewnie pokój o numerze... 8! Podbiegłem do drzwi i zapukałem w nie, trochę drżąc. Ale dlaczego?
Dlaczego od wczoraj cały czas nie wiem, dlaczego różne rzeczy się ze mną dzieją? Zagryzłem wargę, a kiedy zobaczyłem jak drzwi się otwierają i ukazuje mi się blond czupryna, która wygląda jakby właśnie przeżyła wybuch wstrzymałem oddech. Przez chwilę gapiłem się w jego oczy, zapominając po co tu przyszedłem. A wyraz twarzy Kacchana się zmieniał.
- Głupi nerdzie, po co przyszedłeś? - warknął, niezbyt miło.
- N-no bo martwiłem się, K-kacchan - szepnąłem cicho, bawiąc się dłońmi i spuszczając wzrok na nie. Dlaczego teraz totalnie mnie onieśmielał?
- Że co? Mów głośniej nie słyszę cię - wymruczał, a raczej znowu warknął. Znowu poczułem gorąc na policzkach.
- N-no bo martwiłem się! Nigdy nie mówisz prawdy... - zacząłem krzykiem, ale znowu mój głos się ściszał, drżąc jak osika. - Więc się martwiłem, Kacchan... - wymruczałem, miętoląc tym razem skrawek koszuli i czując jak bije mi serce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz