Te dania były naprawdę drogie. Westchnąłem cicho, wzdychając przy okazji. Kacchan jest uparty. W pewnym momencie wstał. Podniosłem głowę. Złapał mnie mocno za policzki i pocałował. Przez pierwszą sekundę nie wiedziałem co robi, po chwili byłem jednak jak "obożetak" ale szybko jednak moje oczy zrobiły się jak dwa spodki i zaczerwieniłem się.
- K-kacchan, nie można tak po prostu… - zacząłem.
- Wszyscy to robią, czemu ja miałbym nie móc? – Odparł, bawiąc się swoją grzywką.
- A-ale Kacchan, co jeśli... - powiedziałem cicho. Chłopak w międzyczasie usiadł wygodnie, jakby zadowolony z siebie. Chwila. On to zrobił w konkretnym celu.
- Kacchan, miałeś powód - rzuciłem stanowczo. Drgnął.
- Wiedziałem! Kacchan, byłeś zazdrosny? Podobno w restauracjach podczas randek drugie połówki robią się zazdrosne, bo często zwracają na siebie uwagę! - powiedziałem podekscytowany.
- Pft - odwrócił głowę. Zaśmiałem się cicho. Po chwili przyszedł kelner i postawił nasze dania na stoliku.
- Kacchan, przypomnij mi... - zacząłem powoli.
- Hm? - mruknął, przeżuwając.
- To jest ostre curry, co nie? - spojrzałem na niego. Kiwnął głową. "Dam radę!" Napakowałem porcję, włożyłem ją do ust i...
O mało co jej nie wyplułem. Szybko ją połknąłem.
- Kacchan! Dla mnie jest za ostre - wyjęczałem - potrzebuję wody - szepnąłem. Blondyn w ciszy podał mi szklankę, które wypiłem duszkiem. I mimo tego, że miałem przepalony przełyk, to nie żałowałem. Kacchan się nawet w pewnym momencie zaśmiał co było... wow, to było prześliczne przeurocze przekochane i w ogóle.
Wyszliśmy z lokalu, a potem z galerii handlowej wprost na ciemną już uliczkę. Zbliżyłem się do Kacchana tak, że stykaliśmy się ramionami. Było trochę tłoczno. Zbyt tłoczno. Pociągnąłem go za rękaw. Spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnąłem. Tak po prostu.
- Kacchan, pójdźmy nad rzekę. Nie jest daleko, ale jest tam pusto i nikogo nie będzie. Naprawdę. Nie jest tłoczno, fajnie cicho i w ogóle... Chodźmy tam Kacchan - znowu go pociągnąłem za rękaw. To nie tak, że po prostu chciałem tam pójść czy coś... Chciałem spędzić czas z Kacchanem po prostu. Póki jeszcze mogłem. A na mieście lub na terenie szkoły było to trochę niemożliwe... (Chyba że mój pokój, ale chyba to byłoby zbyt dziwne...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz