- Dobra, siedź cicho – powiedział, po chwili całując mnie. Zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony, ale objąłem go ramionami, zbliżyłem twarz bardziej i złączyłem nasze usta na dłuższą chwilę. Po pewnym czasie odsunąłem się, wziąłem głębszy oddech i wtedy on mnie pocałował. Czułem falę gorąca, która wypełniała moje ciało - pojawiała się i znikała, żeby za chwilę przyjść jeszcze silniejsza. Robiło mi się gorąco, mimo, że nie powinno. Nie aż tak. Ale to przez Kacchana. Mruknąłem w jego usta, ciesząc się jednak, że sprawy się tak potoczyły. I o boże, nigdy wcześniej się nie całowałem, a teraz... z Kacchanem... Oderwałem się żeby wziąć kilka wdechów, patrząc przy okazji na jego twarz. Kacchan zawsze był dla mnie przystojny, uroczy a zarazem... w pewnym sensie... no seksowny. Musnąłem jego usta, patrząc mu się cały czas w oczy. Nie wiem dlaczego, czułem się teraz... trochę inny. Bardziej pewny siebie. Śmielszy. Położyłem dłonie tym razem na jego klatce piersiowej, jednocześnie ciesząc się z obydwóch rzeczy (swoją drogą zawsze chciałem dotknąć jego klaty). Pocałowałem go tym razem mocno, głęboko. Po chwili znowu się oderwałem.
- Kacchan, rumienisz się - zachichotałem, siadając na nim przez chwilę. Po chwili jednak zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem i mogłem przysiąc, że w tamtej chwili stałem się burakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz