***
Wstałam dość wcześnie jak na mnie. Po wykonaniu porannej rutyny od razu uśmiechnęłam się do siebie. Dokładnie od dzisiaj zaczynałam nowe życie.
Ostatni raz poprawiłam znajdujące się na mnie ciuchy i spojrzałam w lustro. Zabrałam ze sobą oczywiście Temy i udałam się na zewnątrz. Cóż, posiadanie psa miało swoje konsekwencje... Takim oto sposobem znalazłam się przed akademikiem.
- Andy! - krzyknęłam na jego widok i podbiegłam do niego. - Miałam już do ciebie dzwonić
- Miałem zamiar iść na spacer. Jak chcesz możesz się przyłączyć. Przy okazji zwiedzimy okolicę.
- I tu mnie masz. Przynajmniej z tobą nie zgubię się na prostej drodze - Przekrzywiłam lekko głowę w bok i uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
- Z tobą wszystko możliwe - bąknął pod nosem i ruszył przed siebie.
- Em... Ands? Ale ty znasz to miasto co nie?
- Byłem już tu kilka razy, więc mniej więcej ogarniam. Ze mną się nie zgubisz! - wyprostował się dumnie.
Razem z tymi słowami udał się do przodu. Była sobota więc oboje jeszcze mięliśmy jeden dzień spokoju. A później się zacznie... Podczas naszego spaceru nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Raczej każdy pogrążony był w swoich myślach co w sumie mi nie przeszkadzało. Jakoś tak w dzień wszystko przestało być takie straszne jak nocy. Dreszczyk emocji wręcz mnie rozsadzał, a po uczuciach z wczorajszego wieczoru nie było już śladu.
- Myślisz, że będzie fajnie! - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Raczej tak. Nie mamy się czego bać. Chodźmy może do tego parku obok dobra?
- Jasne... Ej, ale ty wiesz jak dojść z powrotem do akademika?
- No mówię, że tak! Tu jest fajne miejsce. Temy się wybiega przy okazji. - powiedział już lekko zirytowany.
- No skoro tak mówisz... Powiedzmy, że ci zaufam ten jeden jedyny raz. - Skrzywiłam się nieco.
Andy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz