- Kacchan
- Hm? - wymruczał zaspany.
- Kacchan, lubię Cię, właściwie to bardzo Cię lubię, Kacchan.
Po tych słowach wyprostował się, przez co tym samym musiałem wziąć swoje ręce.
- Deku, majaczysz, powinieneś pójść spać – odpowiedział. Zmarszczyłem brwi.
- Nie, Kacchan, wiem co mówię! – Zapewniłem, łapiąc go za dłoń.
- Ja też Cię lubię, Deku. Bardzo. - Odwrócił wzrok. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Naprawdę?! - prawie że krzyknąłem. Zanim zdążył jakoś zareagować, przytuliłem go, zmuszając do tego żeby wstał i pociągnąłem go do siebie. Wprost na łóżko.
- Cieszę się, że to słyszę Kacchan! - prawie że pisnąłem. Leżałem na nim, wtulony, jednocześnie bardzo owinięty wokół niego, niczym jakiś wąż.
- Kacchan, ale to jest w sumie dziwne... Kiedyś mnie przecież nienawidziłeś... Kacchan! Wiem! Ty się zmieniłeś! Na lepsze oczywiście! - zaśmiałem się, po chwili podciągając się lekko do góry żeby spojrzeć na jego twarz.
- Ale nadal jesteś taki przyjemny, mięciutki i w ogóle - odparłem z uśmiechem. Jednakże po chwili poczułem ostry przeszywający głowę ból. Syknąłem z bólu, mrużąc przy tym oczy. Znowu się w niego wtuliłem, próbując zasnąć, nie zważając na nic innego.
<Kacchan??>
Będziesz mi płacić odszkodowanie za pracę przy laptopie w ciemnościach i ból w ramieniu, Kain.
Nie będę Ci nic płacił chora wariatko
OdpowiedzUsuń