15 kwietnia 2018

Od Maxine cd. Blase

-Hmm... Ja też. - Uśmiechnęłam się. - Dawno tam nie byłam...
- Skoro tak, to możemy iść razem. - Zaproponował odwzajemniając uśmiech.
Zgodziłam się oczywiście na jego propozycję i dalej szliśmy już razem do kas, by wykupić zawieszkę umożliwiającą nam dostanie się do szafek. W międzyczasie trochę rozmawialiśmy i przyznam szczerze, iż całkiem miło się gadało.
- Tak właściwie to jestem Maxine, bo zapomniałam się przedstawić... Ale możwsz mówić mi Max. - Podałam mu dłoń tak dla formalności.
- Blase. Miło mi. - Uścisnął moją dłoń.
A dalej poszło już z górki. Mianowicie otworzyliśmy szafki, ubraliśmy łyżwy, a ja dodatkowo zdjęłam kurtkę, gdyż wydawało mi się w miarę ciepło.
- Okej, zabawę czas zacząć - mruknęłam pod nosem.
Kątem oka spojrzałam na chłopaka. Ciekawe czy umiał dobrze jeździć?
Powoli weszłam na lód i z początku trzymałam się tylko barierek. Co jak co ale dawno nie było mnie na lodzie i chyba musiałam się do niego ponownie przyzwyczaić. Blase natomiast krążył niedaleko mnie. Czasami podjeżdżał trochę bliżej by porozmawiać lub wymienić się jakąś uwagą dotyczącą lodowiska czy jakiejś osoby znajdującej się niedaleko.
Niedługo potem już pewnie stąpałam po lodzie i szybko odsunęłam się od mojego dotychczasowego oparcia. Wjechaliśmy razem na środek, ja gdzieś po drodze nauczyłam się robić jakichś prostych piruetów. Blase natomiast usiłował jeździć tyłem, co też szło mu całkiem nieźle... No i w sumie do tego ograniczało się nasze jeżdżenie na łyżwach, oczywiście urozmaicone o rozmowę. Chociaż w sumie było też kilka dość śmiesznych sytuacji. Na przykład kilka razy wylądowałam na zimnym lodzie, a raz centralnie przewróciłam się na chłopaka, próbując wykonać jakiś obrót. Oboje skończyliśmy z obolałymi kolanami. Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła z siebie idiotki przed kolejną osobą. Ale chyba już się do tego przyzwyczaiłam, więc puściłam to mimo uszu i kontynuowałam rozrywkę.
- Wybacz. - bąknęłam śmiejąc się nerwowo. - To niechcący...
- Wybaczam, wybaczam. - Puścił mi oczko.
Czyli jednak nie należał do tych gburów i wiecznie wkurzonych na wszystko typków (jak mój brat...), za co szczerze go polubiłam.
Dosłownie kilka upadków później oboje zgodnie stwierdziliśmy, że pora trochę odpocząć. Zabraliśmy nasze rzeczy z szafek, uprzednio opuszczając lód. Ja cały czas pocierałam ręce o siebie, ponieważ mądra ja zapomniała wziąć rękawiczek z domu. W końcu kto mógłby się spodziewać, że na lodowisku będzie zimno?
- Hmm... Mam ochotę na czekoladę. A obok jest kawiarnia. Chcesz się przejść ze mną? - spytałam uśmiechając się.

Blase?

11 kwietnia 2018

Odejście

Następna osoba, tym razem dziewczyna, opuszcza akademię, a jest to.. Agnes! Pomachajcie jej milutko na pożegnanie i czekajmy. Może do nas wróci!
Powód: Brak chęci


Odejście

Tym razem z akademii wypisuje się Ayato. Pożegnajmy go miło. No i napiszmy to "do napisania"!
Powód: Brak weny, czasu, a także chęci.


10 kwietnia 2018

Od Blase' a Cd. Agnes

W drzwiach ujrzałem dziewczynę z walizką i torbą podróżną. Czyżby kolejny współlokator? Nawet nie chciałem o tym myśleć... 
- Zgubiłaś się? - zacząłem rozmowę, zanim zdążyła otworzyć usta. Popatrzyłem na nią z trochę skołowanym wzrokiem. 
- Nie do końca. Właściwie, to nie mogę otworzyć pokoju i chciałam znaleźć jakąś pomoc - zacisnęła mocniej rękę na walizce i przygryzła dolną wargę. Nie za bardzo wiedziałem, co mam z nią zrobić. Dziewczyna magicznie znalazła się w części męskiej, a teraz chce pomocy z dostaniem się do pokoju. Westchnąłem i zaproponowałem: 
- Mogę coś na to poradzić, jednak musisz pokazać mi te nieszczęsne drzwi - wyszedłem z naszego mieszkanka i udałem się za dziewczyną. Nasza wędrówka nie trwała długo, ponieważ zatrzymała się pod numerem 7, tuż obok nas. To wszystko wydawało się dosyć dziwne, w końcu jej pokój powinien znajdować się dokładnie po drugiej stronie akademika, jednak kierując się sytuacją z Taeyangiem postanowiłem nie komentować tego błędu w przydzielaniu pokojów.
- Więc... nie mogą się otworzyć, tak? - spytałem jakby sam siebie, po czym nacisnąłem klamkę. Drzwi uchyliły się i oboje zobaczyliśmy jakiegoś chłopaka z gitarą w dłoniach. Oczy mojej towarzyszki lekko się powiększyły. Szybko zatrzasnąłem drzwi i zacząłem odruchowo uciekać. Zdezorientowana dziewczyna poszła w moje ślady i tak oto znaleźliśmy się w damskiej części akademika. 
- Wcześniej go tam nie było! - krzyknęła biegnąc. Nagle walizka wyśliznęła się z jej rąk i z głośnym hukiem upadła na podłogę. Oboje podskoczyliśmy wystraszeni i zatrzymaliśmy przed jakimiś schodami.
- Jesteś pewna, że to był twój pokój? - jeszcze raz zapytałem zdyszaną osóbkę. 
- Tak... znaczy nie! Tyle, że mój klucz ma wygrawerowaną siódemkę - pokazała mi przedmiot. Faktycznie, na metalu widniało eleganckie 7, lecz to raczej nie wyjaśniało jej problemu. Bez słowa ruszyłem przed siebie, wodząc wzrokiem po drzwiach. Kiedy spoczął on na tych z numerem odpowiadającym grawerunkowi na kluczach włożyłem go i przekręciłem. Przed naszymi oczami ukazał się mały pokój ze starannie ułożoną w kostkę pościelą, posprzątaną podłogą i schludnie wyglądającą szafką. Przeciwieństwo naszego... uśmiechnąłem się na myśl o naszym (a w sumie najbardziej moim) bałaganie i zwróciłem się do dziewczyny: 
- No to problem rozwiązany! Po prostu pomyliłaś części. 
- Tak, dziękuję yyy... - zacięła się na chwilę.
 - Blase. 
- Blase! Ja jestem Agnes - dodała, po czym posłała mi miły uśmiech.
Agnes?

05 kwietnia 2018

Sojusz!

Dzisiaj nie będę się rozpisywał, bo piszę to o pierwszej w nocy, więc wyszłyby głupoty... zawsze takowe wychodzą, a więc nie przedłużając zapoznajcie się z blogami:


Wyrzucenie

Mhm, mhm... no niestety, ale następny członek ekipy nas opuszcza. Nie jest to jednak z jego woli, a muszę szczerze powiedzieć, że po prostu go wyrzucam. Bardzo mi z tego powodu przykro, ale nic na to nie poradzę :'c Pamiętaj jednak że możesz do nas wrócić!
Powód: Zero aktywności, brak kontaktu z właścicielem


Odejście

Dzisiejszego dnia z naszych szeregów odchodzi Samuel. Szkoda mi go żegnać, jednak... każdemu należy się to ostatnie "pa". Tak, więc pomachajmy mu na do widzenia, może kiedyś znowu przekroczy nasze drzwi!
Powód: Brak czasu

Nieobecność

Schocoa (Izuku Midoriya & Taeyang Maximilien Park) - nieobecność na 2-3 tygodnie.

02 kwietnia 2018

Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]

Wziąłem głęboki oddech, próbując się rozbudzić. Zerknąłem na wiszący na ścianie zegar. Lekcje zaczęły się dwie godziny temu. Nawet nie opłaca się iść.
Deku spojrzał na swoją klatkę piersiową i obojczyk, dostrzegając wszystkie ślady po moich zębach i malinki.
- Jezu, Kacchan, jesteś jak pies – stwierdził. Zmarszczyłem brwi, ale milczałem. Zemszczę się później.

Od Izuku CD Katsuki'ego

Wtuliłem się w jego plecy, przyglądając się każdemu śladowi i w myślach przepraszając Kacchana. Ledwo naciągnąłem na nas kołdrę, a zasnąłem, przytulony do niego.
Miał mi tylko pomóc z lekcjami, a skończyło się... Na seksie.
Rano obudziłem się prawdopodobnie pierwszy. Chociaż nie byłem pewny czy to nadal było "rano". Ziewnąłem i spojrzałem na twarz blondyna. Gdy spaliśmy odwrócił się pewnie w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie, zdając sobie sprawę jak niewinnie wyglądał kiedy spał. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, nasłuchując bicia jego serca. W pewnym momencie poczułem mruknięcie, a potem ziewnięcie. Spojrzałem w górę, wprost na jego zaspaną twarz. Zaśmiałem się cicho.
- Jesteś uroczy gdy śpisz, Kacchan - "zaświergotałem".
- Mhm - odpowiedział cicho. Znowu idzie spać?
- Kaaacchaaaaan. Wstajemy! - szturchnąłem go, przez co otworzył oczy. Zmierzył mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami i odwróciłem się tyłem do niego, żeby chwilę potem wstać, ale pewna ręka mnie od tego powstrzymała. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, chowając twarz w moich włosach? Szyi? Nie byłem za bardzo pewny, ale poczułem jego oddech na karku i przy uszach. Przez chwilkę byłem trochę zaskoczony, ale to tylko przez chwilkę. Szybko poczułem się komfortowo i po prostu zamknąłem oczy, rozkoszując się chwilą.

<Kacchan?> 

Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]


Od Izuku CD Katsuki'ego [+18]


Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]


01 kwietnia 2018

Od Taeyanga CD Samuela

Ranek mogłem zaliczyć do niezbyt udanych - pewien blondyn, zwany Katsuki Bakugou postanowił z rana się awanturować. Świetnie. Z wściekłością założyłem bluzę, gdyż było mi zimno i wyszedłem z pokoju, z hukiem zamykając drzwi. Mamrocząc pod nosem dotarłem na korytarz, na którym było od groma uczniów. Przekląłem pod nosem, marudząc na swój wzrost (i współlokatora). Próbowałem przejść pomiędzy grupką wysokich gości z klubu koszykówki, a pomiędzy wysokimi laskami z klubu siatkarskiego. Na szczęście (lub nie, jak chwilę potem się okazało) członkini tego drugiego klubu mnie zauważyła i się odsunęła, przez co przebiegłem kilka metrów zaskoczony tym zjawiskiem. Miałem się odwrócić i podziękować (chociaż z tym obecnym wyrazem twarzy pewnie by się przestraszyła) kiedy poczułem że na kogoś wpadam. Zachwiałem się tylko, utrzymując w pionie. Z wściekłym wyrazem twarzy spojrzałem na wyższego chłopaka, kiedy jego rzeczy z niemałym hukiem spadły na ziemię.
- Przepraszam - odpowiedział, jakby kuląc się gdy tylko na mnie spojrzał. Zamrugałem zdziwiony, kaszląc. Schyliłem się i lekko drżącymi dłońmi zbierałem syf z podłogi. Chłopak szybko zauważył co robię i też się schylił, robiąc bardziej nerwowe ruchy ode mnie. Spojrzałem na niego spod grzywki, siadając "na azjatę". Trzymałem w dłoniach jego rzeczy, a gdy sięgnął po nie - zabrałem je. Wstałem, nadal mu się przyglądając. A gdy on wstał... Cóż. Poczułem się malutki. Nadymałem policzki, co było dla mnie typowe w takich sytuacjach i wpakowałem mu do rąk jego rzeczy.
- Jestem Taeyang. I sorki za to - mruknąłem, po chwili wymijając go, słysząc ciche "Samuel". Kiwnąłem głową i ruszyłem do swojej klasy, czekając tylko na koniec lekcji żeby pójść na zajęcia klubu siatkarskiego.

<Samuel?> 
Przepraszam, że tak długo i krótko

Od Izuku CD Katsuki'ego [+18]

W momencie w którym Kacchan wpił mi się w usta, jęknąłem cicho. Nawet nie wiedziałem dlaczego ale... Po prostu to zrobiłem. Przez co poczułem zażenowanie. Potem kolejne rzeczy działy się szybko, tym samym coraz bardziej wprawiając mnie w zawstydzenie. A gdy ściągnął mi spodnie, zapiszczałem cicho, intensywnie myśląc czy mam zamknięte drzwi, żeby w razie czego nikt nie...
Pukanie do drzwi... - wszedł...
- Chowaj się, nie powinno Cię tu być. - Szepnąłem szybko, czując jak zżera mnie stres. Ale gdy Kacchan postanowił schować się pomiędzy moimi nogami, wręcz przy kroczu, myślałem że sam nas wydam.
- Proszę! – Zawołałem w kierunku drzwi. Przygryzłem wargę, kiedy zdałem sobie sprawę że czułem gorący oddech Kacchana. Do pokoju weszła tylko głowa jednego z nauczycieli. Westchnąłem, po części z ulgi, a po części żeby się uspokoić.
- Midoriya? Wszystko w porządku?
- Tak proooszę pana - przedłużyłem jedną literę, bo poczułem dłoń na udzie. Kacchan, błagam...
- Na pewno? Jesteś bardzo czerwony - kiwnąłem energicznie głową.
- Tak, wszystko ze mną w porządku. Mam tylko gorączkę, zawsze jestem tak bardzo czerwony, a teraz może pan wyjść? Chcę... pójść spać - wstrzymałem powietrze, czując jak przez całe ciało przechodzi mnie dreszcz.
- No... Dobrze. To zdrowiej. Dobranoc - nauczyciel wyszedł, zamykając drzwi.

Od Katsuki'ego CD Izuku [+18]

Deku wtulił się we mnie, a ja złapałem go delikatnie za podbródek i pocałowałem. Chłopak objął mnie ramionami, przytulając mnie z całej siły.
Dopiero wtedy zorientowałem się, jak bardzo ciepły był. Przesunąłem się tak, że teraz podpierałem się rękami o materac, a pode mną leżał Deku.
Rozstawiłem uda szerzej, stojąc na czworakach nad chłopakiem. Wpiłem się w jego usta, a Deku jęknął cicho. Zapiekły mnie policzki. Prawdopodobnie ten debil poczułby to samo, gdyby nie fakt, że jest tak samo czerwony już od dłuższego czasu.
Odkleiłem się od niego na ułamek sekundy, żeby wziąć głębszy oddech, ale Deku sam zainicjował kolejny pocałunek, ramionami obejmując moje barki dla stabilności.
Powoli przesunąłem dłonie w dół, kładąc je na pośladkach chłopaka i  ściskając je delikatnie.
- K-kacchan! – Wymamrotał zawstydzony, odwracając wzrok.
- Zamknij się – mruknąłem i uciszyłem go kolejnym pocałunkiem. Przesunąłem ręce w okolice przedniej części jego spodni. Miał na sobie jeansy, więc szybkim ruchem rozpiąłem jego rozporek.
- A-aj, Kacchan, nie możemy tak… - Uciął. Zignorowałem go i pocałowałem znów, przygryzając leciutko jego wargę.
Po krótkiej chwili delikatnie chwyciłem palcami jego spodnie i krótkim, pewnym ruchem ściągnąłem je w dół. Deku zapiszczał cicho, zaskoczony tym obrotem spraw.
Sam rozpiąłem swój rozporek i już miałem zabrać się za zdjęcie bokserek chłopakowi, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Szeroko otwartymi oczami spojrzałem w kierunku wejścia, a Deku wyszeptał szybko:
- Chowaj się, nie powinno Cię tu być.
I miał rację. Złapałem kołdrę i nakryłem się nią. Nie było to najmądrzejsze, ale wyglądało całkiem naturalnie, kiedy płasko się położyłem. Deku zgiął nogi, stawiając stopy płasko na materacu, żeby lepiej mnie zakryć.
- Proszę! – Zawołał Deku w kierunku drzwi.
<Deku?>